Boże Próby

KSIĄŻKA DLA WSZYSTKICH, KTÓRZY KIEDYKOLWIEK ZADAWALI PYTANIE: „BOŻE, DLACZEGO JA?”

Wprowadzenie autora do tłumaczenia na język polski

Jestem zachwycony tym, że tłumaczenie Bożych Prób na język polski jest już dostępne dla naszych polskojęzycznych czytelników! Tym samym chciałbym podziękować naszej serdecznej przyjaciółce Ani Adamkiewicz za jej doskonałe umiejętności w tłumaczeniu oraz trud jaki włożyła w to, aby te nowe tłumaczenie powstało. Niech Bóg błogosławi ją i niech błogosławi On także was, korzystających z owoców jej pracy!

Wstęp

1. Próby pierwotne

2. Na pustyni

3. Uwielbienie o północy

4. Bóg, który obserwuje

5. Szkolenie Dwunastu

6. Jezus wystawia na próbę chorych

7. Dwa spojrzenia na Bożą suwerenność

8. Cierpienie oraz Boża suwerenność

9. Boża moc ograniczająca szatana

10. Szatan – narzędzie Bożego sądu

11. Bóg tego świata

12. Boży sąd

13. PWW, PSW oraz PSD

14. Droga Józefa

15. Przeznaczenie Dawida

16. Droga Pawła

17. Próby Hioba

18. Bliższe spojrzenie na prześladowania

19. Kiedy początek się kończy

To subscribe to David Servant's periodic e-teachings, click here.


Polski » Boże Próby

Rozdział 9: Boża moc ograniczająca szatana

 

W tym oraz kolejnym rozdziale, będziemy kontynuować studiowanie tematu Bożej mocy ograniczającej szatana. W całym Piśmie Bóg wielokrotnie dowodzi, że posiada On wielką zdolność do powstrzymywania „boga tego świata” kiedykolwiek zechce.

Weźmy pod uwagę pierwszy przykład, który znajdujemy we fragmencie, który jest dość znany wśród uczęszczających do kościoła. Mówiąc przez proroka Malachiasza, Pan zganił Swój lud za wstrzymywanie dziesięciny oraz ofiary. Tak naprawdę Pan oskarżył ich o okradanie Go! W rezultacie ich nieposłuszeństwa byli oni „przeklęci”. Zniszczone zostały „owoce pól” oraz „winorośl pozbawiona owoców” (Ml 3:9,11) Jednak gdyby opamiętali się i ponownie zaczęli płacić ich dziesięciny oraz ofiary, Pan obiecał:

Czy wam nie otworzę zaworów niebieskich i nie zleję na was błogosławieństwa w przeobfitej mierze. I zgromię dla waszego dobra szkodnika polnego, aby wam nie niszczył owocu pól, a winorośl nie będzie już pozbawiona owoców, mówi Pan Zastępów (Mal 3:10b-11, dodano podkreślenie).

Co to był za szkodnik polny? Pismo nam tego nie mówi. Wiemy tylko, że niszczył on pola oraz to, że Bóg gotów był go zgromić jeśli Izrael by się opamiętał. Jeśli Bóg mówił o szatanie, bądź jego złych duchach, moglibyśmy wówczas powiedzieć (jak wielu by uczyniło), że Izrael „otworzył drzwi diabłu przez nieposłuszeństwo”. Jeśli jednak mamy na myśli to, że Bóg nie posiada w ogóle suwerennej władzy w tym względzie, całkowicie się mylimy. Bylibyśmy bardziej dokładni, gdybyśmy powiedzieli, że Izraelici otworzyli drzwi do Bożej dyscypliny przez nieposłuszeństwo, a Bóg w konsekwencji zdyscyplinował ich zezwalając szatanowi na to, by ich doświadczał.

Jeśli Bóg nie odegrał żadnej suwerennej roli w tym właśnie wydarzeniu z pewnością wówczas Bóg oraz szatan zamienili się rolami. Szatan zatem karał nieposłusznych ludzi, a w tym samym czasie Bóg pozostawał obojętny jako, że nic nie uczynił! Ten koncept jest oczywiście absurdalny.

Kiedy Bóg ograniczył szatana w życiu Hioba?

Kolejny wyraźny przykład Bożej władzy ograniczającej szatana znajdujemy w historii Hioba. Czytając wstępną niebiańską rozmowę o Hiobie, wydaje się całkiem jasne, że szatan nie mógł niczego uczynić, aby skrzywdzić Hioba, chyba że Bóg mu uprzednio na to zezwolił:

Szatan na to do Pana: Czyż za darmo Hiob czci Boga? Czyż Ty nie ogrodziłeś zewsząd jego samego, jego domu i całej majętności? Pracy jego rąk pobłogosławiłeś, jego dobytek na ziemi się mnoży. Wyciągnij, proszę, rękę i dotknij jego majątku! Na pewno Ci w twarz będzie złorzeczył. Rzekł Pan do szatana: Oto cały majątek jego w twej mocy. Tylko na niego samego nie wyciągaj ręki (Hi 1:9-12, dodano podkreślenie).

Bóg chronił Hioba, tworząc wokół niego swego rodzaju płaszcz bezpieczeństwa. Ale w konsekwencji rzuconego przez szatana wyzwania, Bóg podniósł nieco ów płaszcz bezpieczeństwa, zezwalając szatanowi doświadczyć Hioba w ograniczonym stopniu – nie pozwalając mu doświadczyć jego zdrowia.

Po pierwszej próbie szatan ponownie oskarżył Hioba przed Bogiem. Tym razem twierdził, że jeśli Hiob straciłby swoje zdrowie, wtedy z pewnością przekląłby Boga. W konsekwencji, Pan zezwolił szatanowi doświadczyć ciało Hioba, jednak ograniczył go – nie pozwolił na jego śmierć (zobacz Hi 2:3-6).

Widzimy zatem w historii Hioba władzę Boga ograniczającą szatana, zademonstrowaną trzy razy. Pierwszy raz ograniczył Bóg szatana przed uczynieniem czegokolwiek, drugim razem zezwolił na doświadczenie Hioba we wszystkim prócz jego fizycznego zdrowia i ostatecznie – po raz trzeci – pozwolił mu odebrać jego zdrowie. Niewątpliwie szatan nie mógł uczynić niczego, o ile Bóg mu na to wcześniej nie pozwolił.

Oczywiście historia Hioba pojawiła się po upadku Adama, stąd jeśli szatan uzurpował sobie władzę Adama (i zauważ, że napisałem ‘jeśli’), wówczas posiadał on jego władzę, kiedy doświadczył Hioba. To ponownie dowodzi, że nawet jeśli szatan zyskał faktycznie jakąkolwiek władzę na ziemi jako rezultat upadku Adama, nigdy nie otrzymał nieograniczonej kontroli i był pod całkowitym panowaniem Boga.

Niestety z zamiarem „obrony charakteru Bożej miłości” niektórzy utrzymują, że Hiob „otworzył drzwi szatanowi przez swój strach” w oparciu o słowa Hioba (Hi 3:25): „bo spotkało mnie, czegom się lękał”. Jednak strach nie był powodem prób Hioba – co jest jasne po uczciwym zbadaniu pierwszych dwóch rozdziałów Księgi Hioba. W dalszej części tej książki, kiedy spojrzymy dokładniej na życie Hioba, nie pozostawię żadnych wątpliwości w tym, że Hiob wcale nie „otworzył drzwi szatanowi przez swój strach”.

Boża moc ograniczająca szatana w życiu Piotra

W Nowym Testamencie znajdujemy jasny przykład Bożej mocy ograniczającej szatana. Znajdujemy ją w Ewangelii Łukasza, historii nieco podobnej do tej Hioba. Krótko przed tym, jak Jezus został zdradzony, powiedział On do Piotra:

Szymonie, Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci (Łk 22:31-32, dodano podkreślenie).

Wskazówka na marginesie Biblii wymienia alternatywne tłumaczenia, które mówią: „szatan wyprosił sobie, aby was przesiać jak pszenicę. Oba tłumaczenia wskazują, że musiał on otrzymać zgodę zanim przesiał Piotra.

Bóg zezwolił szatanowi by ten przesiał go jak pszenicę z pewnego określonego powodu i możesz być pewien, że Bóg był w tym motywowany miłością. Ci, którzy jeszcze nie nauczyli się pozytywnych rezultatów doświadczeń, bądź są oślepieni na Boże cele, odrzucą tę myśl, a jednak jest ona jak najbardziej biblijna. Ponownie oczywiście Bóg jest suwerenny nad szatanem. Szatan nie mógł uczynić niczego, o ile nie otrzymał na to zezwolenia od Boga, tak samo, jak w przypadku Hioba.

Przykład znaleziony w Apokalipsie Św. Jana

Czwarty przykład, także z Nowego Testamentu znajdujemy w dwudziestym rozdziale Apokalipsy Św. Jana:

Potem ujrzałem anioła, zstępującego z nieba, który miał klucz od Czeluści i wielki łańcuch w ręce. I pochwycił Smoka, Węża starodawnego, którym jest diabeł i szatan, i związał go na tysiąc lat. I wtrącił go do Czeluści, i zamknął, i pieczęć nad nim położył, by już nie zwodził narodów, aż tysiąc lat się dopełni. A potem ma być na krótki czas uwolniony… A gdy się skończy tysiąc lat, z więzienia swego szatan zostanie zwolniony. I wyjdzie, by omamić narody z czterech narożników ziemi… Wyszli oni na powierzchnię ziemi i otoczyli obóz świętych i miasto umiłowane; a zstąpił ogień od Boga z nieba i pochłonął ich. A diabła, który ich zwodzi, wrzucono do jeziora ognia i siarki, tam gdzie są Bestia i Fałszywy Prorok. I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków (Ap 20:1-3, 7-10, dodano podkreślenie).

Zauważ, że wystarczył wówczas tylko jeden anioł, aby związać szatana i kompletnie zatrzymać jego działanie na tysiąc lat. Pod wpływem pewnych nauczycieli sam kiedyś myślałem, że Bóg mógł to uczynić na początku Millenium ponieważ właśnie wtedy „skończy się tzw. ‘dzierżawa’ Adama na ziemi”[1]. Innymi słowy, Bóg (rzekomo) dał Adamowi władzę na ziemi na pewien określony czas. Kiedy Adam zrezygnował ze swojej władzy, wówczas szatan otrzymał „ograniczoną w czasie ‘dzierżawę’”. Aż do czasu wygaśnięcia ów ‘dzierżawy’, Bóg rzekomo nie mógł zatrzymać szatana, jako, że ten miał prawo robić cokolwiek chciał.

Ten rodzaj logiki jest błędny z kilku powodów. Po pierwsze i najważniejsze ponieważ widzimy wiele innych przykładów (po upadku Adama), kiedy Bóg ogranicza działanie szatana na ziemi. Poprzez wielość wersetów biblijnych dowiadujemy się, że Bóg bez żadnych wątpliwości zdolny jest powstrzymać dzieła szatana.

Drugi powód możemy wywnioskować z faktu, że po okresie tysiąca lat, Bóg uwolni szatana ponownie na krótki czas. Czy to oznacza, że ‘dzierżawa’ Adama znów będzie obowiązywała na jakiś czas po Millenium i stąd Bóg musiałby uwolnić szatana znów na jakiś czas? Czy Bóg wolałby trzymać diabła w więzieniu nawet ponad wspomniane tysiąc lat, ale nie będzie mógł, ponieważ szatan ma prawo do tego, aby się z niego wydostać? Nie, Pismo wyjawia nam, że Bóg w Swoim Bożym zamyśle pozwala szatanowi czynić to, na co wyrazi mu zgodę. Co to takiego jest?

Zanim szatan został pojmany, czytamy, że „zwodził narody” (Ap 20:3). Po jego uwolnieniu z wyroku trwającego tysiąc lat, ponownie zacznie „zwodzić narody” (Ap 20:8), tym razem aby ludzie myśleli, że mogą obalić panowanie Chrystusa w Jerozolimie.

Bóg najwyraźniej będzie miał Swój Boży cel w uwolnieniu szatana z więzienia, aby zwieźć narody usiłując oblężenie Jerozolimy. Tam z kolei spotkają się z sądem.

Zauważ proszę, że nie powiedziałem, że Bóg chce, aby ludzie zostali zwiedzeni po to, by byli sądzeni. Wiemy, że Bóg chce, aby każdy został zbawiony (zobacz 1 Tym 2:4; 2 P 3:9). Bóg kocha każdego człowieka i wysłał Swojego Syna, aby zapłacił cenę za grzechy wszystkich ludzi (zobacz 1 J 2:2).

Wiemy jednak, że Bóg dał każdemu człowiekowi wolną wolę, oraz że zarządził On, że ci którzy zostaną zbawieni będą tymi, którzy pod wpływem Ducha Świętego, wybiorą opamiętanie oraz wiarę w Jezusa. Proszę pamiętaj o tym, że aby Bóg mógł rozstrzygnąć kto wybrał Jezusa, musi być coś innego, z czego ludzie mogą wybierać.

Gdyby Jezus był jedynym wyborem nam dostępnym, wówczas nie mógłbyś Go wybrać. Wyobraź sobie wybory, w których jest tylko jeden kandydat. Wówczas nie można nazwać tego wyborami, czyż nie? Taki rodzaj „wyborów” byłby podobny w sytuacji, gdyby nie istniał żaden inny wybór poza Jezusem.

Widzimy zatem, że szatan służy Bożym zamiarom w Jego wiecznym planie jako alternatywny wybór dla ludzkości. Bóg zezwolił szatanowi egzystować na ziemi, aby Sam mógł zdeterminować kto będzie kwalifikował się, aby żyć we wspólnocie wraz z Nim w wieczności, a kto zostanie na wieki zesłany do piekła. Biblia czyni jasnym to, że jeśli dana osoba nie służy Jezusowi, służy wówczas diabłu (zobacz 1 Tym 5:15; 1 J 3:10).

Bóg oraz szatan ubiegają się o serca ludzi. Bóg przyciąga ludzi do siebie na wiele sposobów: poprzez Jego stworzenie (każdy kto chce może dostrzec, że musi istnieć Stwórca), poprzez ludzkie sumienia oraz świadectwa Ducha Świętego przez Jego kościół (zobacz J 15:26-27). Szatan przyciąga ludzi do siebie (czyli z dala od Boga) poprzez kuszenie oraz zwiedzenie, a Bóg właśnie na to mu pozwala. Ponownie, jeśli nie byłoby żadnej alternatywy by podążać za Jezusem, skąd Bóg mógłby wiedzieć kto szczerze chce służyć Jezusowi?

Dlaczego ludzie są zwodzeni przez szatana?

Czy kiedykolwiek dziwili cię niewierzący, którzy podążają w swoim życiu nie zważając na Boga? Nawet Go nie zauważają, pomimo tego, że jest obecny w każdym Swoim stworzeniu. Wyglądam właśnie przez moje okno i nie mogę przestać myśleć o Bogu. Kiedy patrzę na Jego stworzenie jestem pod ogromnym wrażeniem. Bóg zgromadził mnóstwo dowodów dookoła nas, które wyjawiają nam Jego istnienie, Jego moc oraz Jego charakter. Konsekwentnie nie ma takiej osoby, która miałaby jakąkolwiek wymówkę przed Bogiem, tak jak mówi nam Pismo (zobacz Rz 1:18-21).

Piszę ten rozdział w czasie, kiedy jest wiosna i tulipany oraz żonkile zaczynają rozkwitać. Zastanawiam się jak Bóg zmienia glebę w kwiaty? Jak może zebrać te wszystkie piękne kolory z jednej ziemi? Ponadto, Jak jabłka mogą powstawać z tej samej ziemi, z której powstają pomidory czy banany? Dziwią mnie ludzie, których właśnie to nie dziwi ani trochę.

Nie musimy nawet patrzeć głęboko w nasze własne ciało, aby nauczyć się czegoś o Bogu. Jesteśmy „cudownie stworzeni” (Ps 139:14). Mimo tego niewierzący żyją z dnia na dzień nie dostrzegając Boga. Podobnie nie mają oni troski o to, jak sam Bóg się czuje słysząc ich słowa, znając ich myśli oraz czyny, podczas gdy wieczność nieuchronnie podąża w ich kierunku, jak pociąg towarowy bez hamulców.

Jak ludzie mogą być tacy oślepieni? Odpowiedzią jest to, że są zwiedzeni przez szatana. Są tak samo zwiedzeni jak ci, których szatan omamił, aby myśleli, że mogą obalać rządy Jezusa na zakończenie Millenium. Paweł powiedział w drugim Liście do Koryntian 4:3, że „bóg tego świata zaślepił umysły niewierzących, aby im nie świeciło światło ewangelii o chwale Chrystusa”.

Jednak ważne jest tutaj jedno: dlaczego ci ludzie są zwiedzeni? Odpowiedź: ponieważ chcą być zwiedzeni, ponieważ ich serca są niegodziwe. Przeczytaj jak apostoł Paweł opisał niewierzących w swoim Liście do Efezjan:

To zatem mówię i zaklinam [was] w Panu, abyście już nie postępowali tak, jak postępują poganie, z ich próżnym myśleniem, umysłem pogrążeni w mroku, obcy dla życia Bożego, na skutek tkwiącej w nich niewiedzy, na skutek zatwardziałości serca. Oni to doprowadziwszy siebie do nieczułości [sumienia], oddali się rozpuście, popełniając zachłannie wszelkiego rodzaju grzechy nieczyste (Ef 4:17b-19, dodano podkreślenie).

Niezbawieni tkwią świadomie w niewiedzy ponieważ ich serca są zatwardziałe. Szatan może tylko zwieść tych ludzi, którzy mu na to pozwolą, tych którzy chcą wierzyć jego kłamstwom. Kochają oni ciemność, tak jak powiedział Jezus (zobacz J 3:19). Dodatkowo, szatan nie może powstrzymać nikogo przed nawróceniem, jeśli ktoś zdecyduje się opamiętać oraz uwierzyć w Jezusa. Nikt zatem nie może oskarżyć Boga o niesprawiedliwość, kiedy pozwala On szatanowi zwodzić ludzi. Nikt też nie musi pozostać zwiedzonym.

Oczywiście, Bóg poddaje ludzkość próbie używając w tym celu szatana. Szatan musi jednak otrzymać zgodę, aby coś uczynić, w przeciwnym razie nie byłoby próby. Byłoby wówczas jak w Ogrodzie Eden, ale bez drzewa poznania dobra i zła. Mysi być alternatywa, która odciąga ludzi z dala od Boga, aby Bóg mógł zdeterminować kto świadomie i z własnej woli przychodzi do Niego.

Mam nadzieję, że zaczynasz dostrzegać ten koncept. Jezus będzie rządził na ziemi przez tysiąc lat podczas Swoich millenijnych rządów. Podczas tego tysiąca lat nie będzie alternatywy dla służenia Jezusowi. Biblia mówi, że Jezus będzie rządził „żelazną laską” (Ap 19:15). Na koniec tego okresu tysiąca lat, Bóg uwolni szatana z więzienia, aby zwieźć złych ludzi, których serca skłaniają się ku nienawiści do Jezusa, oraz którzy udają bycie Mu posłusznym. Prawdziwy stan ich serc będzie otwarcie manifestowany dopiero, kiedy szatan zostanie uwolniony.

Szatan nie będzie mógł tym razem zwieźć wszystkich – ale tylko tych, których serca będą już skłaniające się w stronę buntu. Będą całkowicie otwarci na jego zwiedzenie, kiedy zostanie on uwolniony i będzie czynił to, co właściwie oni chcieli już dawno uczynić. Jedynym powodem, dla którego nie próbowaliby obalić rządów Jezusa przed uwolnieniem szatana, jest to, że wiedzieliby, że nie uda im się to, mimo tego, że pragnęli by się to wydarzyło. Kiedy już szatan zwiedzie tych, którzy nie będą chcieli poddać się rządom Chrystusa stanie się całkowicie jasne, kto Jezusa kocha, a kto go nienawidzi. Wówczas Bóg będzie mógł ich sprawiedliwie osądzić i tak też uczyni.

Ten sam scenariusz jest rozgrywany teraz, tylko na większą skalę. Jeśli szatan nie zwodziłby teraz serc ludzi, którzy nie chcą, aby Chrystus rządził ich życiem, ci ludzie byliby wyraźnie posłuszni Bogu, jednak w sercu czekaliby tylko na szansę na bunt. Tacy ludzie z pewnością nie pasowaliby do wieczności w Królestwie Bożym. Ponieważ są jednak zwiedzeni, postawa ich serca jest manifestowana każdego dnia poprzez słowa oraz czyny i zbierają oni na siebie sąd. Bóg daje im całe ich życie, aby mogli się opamiętać ze swego buntu. Jeśli to zrobią, On da im nową naturę przez Chrystusa wraz z wolnością od niewoli grzechu oraz szatana.

Paweł podkreśla ten właśnie koncept w swoim drugim Liście do Tesaloniczan, pisząc do nich o antychryście podczas czasu wielkiego utrapienia:

Wówczas ukaże się Niegodziwiec, którego Pan Jezus zgładzi tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci [samym] objawieniem swego przyjścia. Pojawieniu się jego towarzyszyć będzie działanie szatana, z całą mocą, wśród znaków i fałszywych cudów, [działanie] z wszelkim zwodzeniem ku nieprawości tych, którzy giną, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, aby dostąpić zbawienia. Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu, aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość. (2 Tes 2:8-12, dodano podkreślenie)

W jednym zdaniu Paweł praktycznie zawarł wszystko, co próbowałem wyjaśnić. Zauważ, że ci ludzie już mieli szansę „przyjąć miłość prawdy, aby dostąpić zbawienia”, ale wybrali „by nie wierzyć prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość”. Bóg pozwoli szatanowi (poprzez antychrysta) działać fałszywe znaki oraz cuda, aby zwieźć tych, którzy odrzucają Chrystusa, aby „zostali wszyscy osądzeni”.

Wielki Boży plan

Bez wątpienia największym przykładem tego, jak Bóg używał szatana, aby dokonać Swojego Bożego zamiaru, miał miejsce kiedy Bóg pozwolił szatanowi, aby ten zainspirował złych ludzi do ukrzyżowania Jezusa:

A jednak głosimy mądrość między doskonałymi, ale nie mądrość tego świata ani władców tego świata, zresztą przemijających. Lecz głosimy tajemnicę mądrości Bożej, mądrość ukrytą, tę, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej, tę, której nie pojął żaden z władców tego świata; gdyby ją bowiem pojęli, nie ukrzyżowaliby Pana chwały (1 Kor 2:6-8, dodano podkreślenie).

Kim są ci „władcy”, o których pisze Paweł? Wielu uważa, że Paweł mówił nie o ziemskich władcach, ale o demonicznie rządzących – nikczemnych duchach, które motywują ów ziemskich liderów[2]. Tłumaczenie Biblii Moffatta[3] mówi o tych władcach jako o „zdetronizowanych mocach, które rządzą tym światem”.

Rzecz w tym, że gdyby szatan wiedział, co zostanie osiągnięte na krzyżu zgodnie z Bożym wcześniej ustalonym zamiarem, nigdy nie zmotywowałby nikogo, aby ukrzyżował Jezusa. W swej niewiedzy szatan odegrał swoją rolę w ustalonym Bożym planie, tak jak Bóg chciał i odkupienie zostało ustanowione dla nas przez ofiarę Chrystusa! Ponownie, Bóg użył szatana, tak złego jakim jest, aby pomógł Mu osiągnąć Jego Boży zamiar.

Czy zaczynasz już dostrzegać, że Bóg ma wielki plan we wszystkim, co się wydarzyło oraz w tym co jeszcze ma się wydarzyć? Upadek ludzkości nie był czymś co Boga zdziwiło, bądź wymagało naprawy Jego pochopnie zaprojektowanego planu. Nie został On niczym zaskoczony! Boży zamiar oraz łaska zostały „nam dane w Jezusie Chrystusie przed wiekami” (2 Tym 1:9, dodano podkreślenie). Bóg wszystko ma poddane pod Swoją suwerenną władzą jeszcze zanim dokonało się Stworzenie.

Skoro dotarłeś do tego fragmentu książki, jest to zapewne wyznacznikiem tego, że przeszedłeś już pierwszą próbę okazując skruchę za grzechy oraz uwierzyłeś w Jezusa. Jednak było to dopiero pierwszym krokiem, jaki postawiłeś w stawaniu się bardziej podobnym do Jezusa. Jeszcze musi się pojawić wiele kolejnych kroków i każdy z nich będzie pociągać za sobą Boże próby.


[1] W oryginale używane jest określenie „Adam’s lease”. ‘Lease’ oznacza dzierżawę, wynajem. Przyp.tłumacza.

[2] Greckie słowo tłumaczone tutaj jako “władcy” często używane jest w Nowym Testamencie w odniesieniu do demonicznej duchowej władzy, a także to władców ziemskich.

[3] James Moffatt (1870-1944). W 1901 sformułował Nowy Testament w coś, co przedstawiało porządek historyczny oraz dostarczało źródła tłumaczenia dla Nowego Testamentu pod tytułem „Historyczny Nowy Testament”.

To subscribe to David Servant's periodic e-teachings, click here.


Boże Próby » Rozdział 9: Boża moc ograniczająca szatana

Rozdział 8: Cierpienie oraz Boża suwerenność

 

W tym rozdziale chciałbym kontynuować rozważanie nad ważnym aspektem, jakim jest Boża suwerenność, a dokładniej, Boża moc ograniczająca szatana. Gdy uda nam się pojąć ten koncept, będzie nam lepiej zrozumieć duchową władzę Boga, którą przekazał (a której z kolei nie przekazał) wierzącym. Pamiętaj, że poprzednio ustaliliśmy, że wszelka władza pochodzi od Boga. Każdy, kto posiada jakąkolwiek władzę, ma ją ponieważ została mu ona dana od Boga (zobacz J 19:11; Rz 13:1).

Zacznijmy od samego początku, zanim jeszcze Bóg stworzył Adama i Ewę. Ludzie nie posiadali wówczas żadnej władzy. Wiemy natomiast, że zanim Adam i Ewa zostali stworzeni, Szatan próbował zyskać jakąś władzę, jednak szybko się z nim rozprawiono. Jezus powiedział, że widział jak szatan „spadł z nieba jak błyskawica” (Łk 10:18). Pozwala nam to choć w niewielkim stopniu dostrzec moc szatana w porównaniu z Bożą mocą. Szatan nie dorównywał Bogu, co raczej nie powinno cię zaskoczyć, ponieważ Bóg jest Stworzycielem, a szatan zaledwie stworzeniem.

Gdy Bóg stworzył Adama, dał mu pewną władzę, ale była to ograniczona władza. Bóg powiedział mu: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi” (Rdz 1:28, dodano podkreślenie). Oczywiście Adam nie otrzymał absolutnej władzy nad wszystkim na ziemi. Na przykład, nie mógł on kontrolować pogody. W zasadzie Bóg dał Adamowi władzę jedynie do panowania nad rybami, ptactwem i zwierzętami. Ponadto, Adam wciąż znajdował się pod Bożym panowaniem jako poddany Bogu, co jasno jest ukazane przez fakt, że kiedy zgrzeszył został osądzony przez Boga. Adam nie mógł mieć władzy nad Bogiem i wyrzucić właśnie Jego z raju.

Powodem, dla którego zwróciłem się w tym kierunku jest to, że niektórzy (błędnie) myślą, że kiedy Adam zgrzeszył, w jakiś sposób szatan otrzymał możliwość przywłaszczenia sobie tej władzy, jaka oryginalnie została powierzona Adamowi. Niektórzy nawet posunęli się jeszcze dalej w swoim przekonaniu i sądzą, że Bóg nie ma żadnej władzy na ziemi i w związku z tym nie może uczynić niczego chyba, że damy mu „przyzwolenie” prosząc Go o to w modlitwie. Mówią oni tym samym, że Boże ręce są całkowicie związane przez to, że Adam przekazał szatanowi całą swoją władzę.

Biblia nigdy nie stwierdza, jakoby Bóg przekazał Adamowi całkowitą władzę czy panowanie nad ziemią. Stąd jeśli szatan otrzymałby władzę, którą posiadał Adam, wówczas także i szatan nigdy nie posiadałby całkowitej władzy i panowania. Jeśli szatan posiada władzę Adama (i zauważ, że piszę „jeśli”), wówczas tak samo jak Adam znajdował się pod panowaniem Boga, tak i szatan znajdowałby się pod Bożym panowaniem.

Odpowiedź na stare pytanie

Pomóc nam tutaj może odpowiedź na stare teologiczne pytanie: „Jeśli Bóg wie, o co Go poprosimy, zanim to zrobimy, dlaczego wymaga On, abyśmy jednak Go prosili? Dlaczego po prostu nie da nam tego, czego potrzebujemy?”

Niektórzy nie-suwereniści oferują następującą odpowiedź: „Ponieważ gdy Adam upadł, przekazał on swoją władzę szatanowi i Bóg nie ma teraz władzy do działania na ziemi, chyba, że ktoś Go o to poprosi”. Ta odpowiedź ukazuje, jakoby Bóg był jednak zależny od nas.

Ktoś nieco bardziej zbalansowany biblijnie, będzie jednak prezentował inną odpowiedź. Pamiętać będzie czego nauczyliśmy się w poprzednim rozdziale, to jest że główną lekcją, jakiej Bóg chciał nauczyć Izraelitów podczas ich prób na pustyni było: „aby dać poznać, iż człowiek nie samym chlebem żyje, lecz że człowiek żyć będzie wszystkim, co wychodzi z ust Pana” (Pwt 8:3). Innymi słowy, Bóg próbował nauczyć Swój lud, zwracać się do Niego ze wszystkim, ponieważ to On był ich źródłem, a oni rozpaczliwie Go potrzebowali. Przypuszczam, że Bóg próbuje nas nauczyć dokładnie tej samej lekcji.

Dlaczego zatem Bóg wymaga, abyśmy mimo wszystko prosili Go o to, co On już wie, że potrzebujemy? Ponieważ musimy nauczyć się – podobnie jak Izraelici – patrzyć na Boga jak na źródło wszystkiego. Samowystarczalność nasycona jest dumą, a Bóg nienawidzi dumy.

Czy widzisz niebezpieczeństwo w teologii, która propaguje zamysł, że „Boże ręce są związane i o ile uprzednio nie poprosimy Boga o coś, niczego nie może On uczynić”? Pozostawia nas to z odczuciem, że Bóg jest od nas zależny, nie próbując zrozumieć tego, czego Bóg tak naprawdę stara się nas nauczyć – że to właśnie my jesteśmy zależni od Niego. Pierwsze spojrzenie czyni nas dumnymi, drugie natomiast czyni nas pokornymi.

Boże Samoograniczenie

Jeśli Bóg jest w jakiś sposób ograniczony, możliwe jest to tylko i wyłącznie gdy Sam Siebie ograniczy. Dla przykładu: czy Bóg może zbawić osobę, nawet wtedy, gdy ta osoba nie posiada wiary? Nie, nie może, ponieważ przekroczyłby Swoje własne słowa. Bóg jest ograniczony w kwestii zbawienia ludzi, ponieważ Sam suwerennie zdeterminował, że zbawienie otrzymywane jest wyłącznie przez wiarę. Z tego powodu możemy powstrzymać Boga przed zbawieniem nas od naszych grzechów. Dał nam – dla znanych Sobie powodów – upoważnienie do odrzucenia Go lub przyjęcia.

Niektórzy jednak niestety przyjęli koncept Bożego samoograniczenia popadając w skrajność i propagując zamysł, że Bóg nie może już niczego uczynić, chyba, że ktoś uprzednio użyje swojej wiary. Bóg jest przypuszczalnie bezbronny bez nas. Za każdym razem jednak, gdy próbuje On uczynić coś bez odpowiedzi na czyjąś wiarę, teoria ta jest od razu obalana.

Nie mogę przestać myśleć nad tym, że Bóg jest znieważany przez ów zamysł sugerujący, że Jego ręce są niby związane ze względu na upadek Adama. To tak jakby mówić, że zanim Bóg stworzył ludzkość był zbyt głupi by przewidzieć co się stanie, więc wplątał się w wielki bałagan, który uczynił Go bezsilnym na ziemi. Biblia jasno stwierdza jednak, że Bóg wiedział, że ludzkość upadnie i że tak naprawdę planował odkupienie dla ludzkości jeszcze zanim nas stworzył (zobacz Mt 25:34, Dz 2:2-23; 4:27-28; 1 Kor 2:7-8; Ef 3:8-11; 2 Tm 1:8-10; Ap 13:8).

Oto ciekawe pytanie do przemyślenia: jeśli prawdą jest, że Bóg stracił władzę nad szatanem w momencie upadku Adama, jak to możliwe, że dał On wszystkim wierzącym władzę nad szatanem w ich życiu? Niektórzy twierdzą, że Jezus mógł dać ludziom władzę nad szatanem dopiero po zmartwychwstaniu Jezusa – kiedy to „zwrócił to, co stracił Adam”. Jezus jednak dał Swoim apostołom moc nad szatanem oraz demonami jeszcze przed Jego zmartwychwstaniem:

Wtedy zwołał Dwunastu, dał im moc i władzę nad wszystkimi złymi duchami… Wtedy rzekł do nich: … „Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi (Łk 9:1; 10:18-19, dodano podkreślenie).

Oczywiście Jezus był suwerenny nad szatanem zarówno przed jak i po upadku Adama; tak samo jak przed oraz po Jego zmartwychwstaniu. Bóg podzielił nieco Swojej władzy z kościołem, a kościół powinien wykonywać daną im od Boga władzę nad szatanem. Nie mniej jednak, nawet jeśli kościołowi nie uda się w sprawowaniu ich władzy, Bóg nadal będzie sprawował część Swojej władzy, której nie dał On kościołowi. Możesz na to liczyć!

Boża suwerenność wobec ludzkich rządów

Przyjrzyjmy się kilku wersetom, które umożliwią nam wgląd w Bożą suwerenność na ziemi. Szatan nie rządzi nawet w małym stopniu tak, jak to się wielu ludziom wydaje. Niektórzy na przykład błędnie myśleli, że szatan ma kontrolę nad ziemskimi rządami, a Bóg nie ma na nie żadnego wpływu. Tak jednak nie jest.

Weźmy pod uwagę kilka wersetów, które ukazują Bożą suwerenność nad ludzkimi rządami. Pierwsze dwa znajdujemy w Dziejach Apostolskich. Tłem dla pierwszego wersetu jest historia, która wydarzyła się krótko po tym, jak Piotr oraz Jan stanęli przed rozprawą Wysokiej Rady Sanhedrynu oraz ich groźbami. Wrócili oni potem do reszty wierzących i wraz z innymi wierzącymi modlili się następującą modlitwą:

Zeszli się bowiem rzeczywiście w tym mieście przeciw świętemu Słudze Twemu, Jezusowi, którego namaściłeś, Herod i Poncjusz Piłat z poganami i pokoleniami Izraela, aby uczynić to, co ręka Twoja i myśl zamierzyły (Dz 4:27-28, dodano podkreślenie).

Z pewnością uczniowie nie wierzyli, że to Bóg zainspirował Heroda, Piłata czy Żydów, aby odegrali swe szczególne role w wydarzeniach, które doprowadziły do ukrzyżowania Jezusa. Z pewnością jednak zdawali sobie sprawę z tego, że Bóg zezwolił każdemu z nich uczynić to, co się wydarzyło, aby wypełnił się z góry wyznaczony Boży plan ofiary Chrystusa. Sam Jezus przekazał to samo, kiedy był przepytywany przez Piłata. Piłat zapytał go: „Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Ciebie i mam władzą Ciebie ukrzyżować?” Na co Jezus odpowiedział mu: „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry” (J 19:10-11). Piłat miał władzę, tylko dlatego, że Bóg suwerennie mu ją ofiarował.

Apostoł Paweł, w swoim kazaniu na Marsowych Wzgórzach w Atenach potwierdził Bożą suwerenność nad rządami ludzkimi, kiedy mówił: „On [Bóg] z jednego [człowieka] wyprowadził cały rodzaj ludzki, aby zamieszkiwał całą powierzchnię ziemi. Określił właściwie czasy i granice ich zamieszkania, aby szukali Boga” (Dz 17:26-27, dodano podkreślenie). Bóg z góry określił historie narodów przynajmniej do jakiegoś stopnia.

W Starym Testamencie prorok Daniel powiedział o Bogu: „On to zmienia okresy i czasy, usuwa królów i ustanawia królów” (Dn 2:21).

Daniel poinformował później Nabuchodonozora – dumnego króla Babilonu – że straci umysł, aż „uzna, że Najwyższy jest władcą nad królestwem ludzkim i powierza je, komu zechce” (Dn 4:22, dodano podkreślenie). Z pewnością suwerenne Boże ręce odgrywają rolę w powstawaniu oraz upadaniu ziemskich rządów czy królów. Zauważ, że Daniel powiedział że to Bóg był „władcą nad królestwem ludzkim”, a nie szatan.

Więcej dowodów

W Dziejach Apostolskich 12:20-23 czytamy o królu Herodzie, który przemówił do ludzi z Tyru oraz Sydonu. Jego entuzjastyczna widownia wołała podczas jego przemowy: „To głos boga, a nie człowieka!”. Co było potem? „Natychmiast poraził go anioł Pański za to, że nie oddał czci Bogu. I wyzionął ducha, stoczony przez robactwo. (Dz 12:23). To zakończyło rządy króla Heroda i nie sądzę, aby ktokolwiek mógł powiedzieć, że to właśnie diabeł go zabił. Biblia jasno stwierdza, że był to anioł Pański.

Bez wątpienia, Paweł zadeklarował:

Każdy niech będzie poddany władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga. Kto więc przeciwstawia się władzy – przeciwstawia się porządkowi Bożemu (Rz 13:1-2, dodano podkreślenie).

Studiując inne wersety dowiadujemy się, że istnieje uzasadniony moment na obywatelskie nieposłuszeństwo, ale moim głównym zamierzeniem jest to, że nie ma takich rządów na ziemi, które mogłyby być powołane bez Bożego zezwolenia. Paweł tak naprawdę posuwa się nawet dalej i mówi, że każdy rząd jest „ustanowiony przez Boga”. To uwzględnia także te rządy, które są mniej niż sprawiedliwe (zakładam zatem, że uwzględnia je wszystkie). Z wielu fragmentów Biblii wydaje się jasne, że Bóg czasami używa skorumpowanych czy złych liderów, jako sposób na okazanie Swej dyscypliny czy kary wobec tych, którzy na nią zasługują. Wiesz o tym, jeśli kiedykolwiek czytałeś Stary Testament.

Oczywiście nie mówię, że Bóg motywuje złych rządzących do tego, by byli oni źli. A jednak zezwala On złym ludziom rządzić i używa ich czasami, aby wypełnić Swoje Boże cele. Dla przykładu, Bóg użył Faraona, złego Heroda oraz złego Piłata, aby wykonać Swoje Boskie plany. Bóg używa także złych rządzących i dzisiaj.

Kilka lat temu, służyłem na seminarium pastorów w Nikaragui. W tym czasie w owym narodzie Południowej Ameryki toczyła się wojny domowa, kiedy Stany Zjednoczone popierając sprzeciw, próbowali obalić marksistowski rząd Sandanisty[1]. Pamiętam, że pytałem wówczas pastora mieszkającego całe swoje życie w Nikaragui, czy wolałby żyć pod poprzednim rządem czy rządem Sandanisty? Stwierdził, że pod poprzednimi rządami, ekonomia miała się lepiej i ogólnie czasy były lepsze. Kiedy pytałem go o obecną sytuację, dowiedziałem się, że inflacja urosła o niesamowite dwadzieścia dwa tysiące procent, a setki tysięcy Nikaraguańczyków zostawiło swoje ziemie, aby szukać lepszego życia gdzieś indziej.

Wówczas ów Nikaraguański pastor powiedział coś, co mnie zaskoczyło. Powiedział bowiem, że wolałby jednak żyć pod rządami Sandanistów ponieważ, jak to określił „przed Sandanistami, nikt nie przychodził do Pana, a odkąd zaczęli rządzić Sandaniści, wszystko się pogorszyło, ale tym samym więcej ludzi otworzyło swoje serca na Pana w konsekwencji czego kościoły zaczęły rosnąć!”

Czyż to nie jest interesujące? Bóg może użyć nawet bezbożnych liderów, aby przyprowadzić ludzi do miejsca nawrócenia. Czy to nie jest w gruncie rzeczy historią narodu Izraelskiego? Rzucenie okiem na Księgę Sędziów nam to rozjaśnia. Wiele duchowych przebudzeń zostało rozniecone przez złych, zupełnie tego nieświadomych liderów.

Ale czy Bóg nie jest Bogiem miłości? Oczywiście, że jest. I może On w związku z tym łaskawie zezwolić na tymczasowe trudności, motywując ludzi do tego, aby się obudzili, opamiętali oraz zostali zbawieni od wiecznych problemów.

Oczywiście, Bóg jest także Bogiem sądu oraz gniewu, tak jak zostało to zademonstrowane kiedy Herod został strawiony przez robaki, czy kiedy Faraon został pogrzebany w Morzu Czerwonym. Biblia mówi, że Bóg jest miłością, ale mówi także, że jest On pochłaniającym ogniem (zobacz 1 J 4:8; Hbr 12:29). Paweł napisał „Przyjrzyj się więc dobroci i surowości Bożej” (Rz 11:22, dodano podkreślenie). Kiedy Boża łaska jest bez końca odrzucana, ostatecznie pojawia się Boży sąd. Przez wieki, Bóg zsyłał sądy poprzez złych królów i liderów na wiele narodów odrzucających Jego łaskę, włączając w to Izrael.

Przeczytajmy co powiedział Sam Bóg przez Jeremiasza w odniesieniu do tego jak On osobiście radzi sobie z narodami:

Raz postanawiam przeciw narodowi lub królestwu, że je wyplenię, obalę i zniszczę. Lecz jeśli ten naród, przeciw któremu orzekłem karę, nawróci się ze swej nieprawości, będę żałował nieszczęścia, jakie zamyślałem na niego zesłać. Innym razem postanawiam, by jakiś naród lub królestwo utwierdzić i rozkrzewić. Jeżeli jednak czyni wobec Mnie zło, nie słuchając mojego głosu, będą żałował pomyślności, jaką postanowiłem go obdarzyć (Jr 18:7-10).

Możesz zauważyć, że kiedy ktoś spiera się przeciwko Bożej suwerenności nad narodami, spiera się z Samym Bogiem, ponieważ Bóg wierzy, że jest suwerenny nad narodami.

Ponieważ Bóg jest suwerenny nad rządami ludzkimi, czy to oznacza, że powinniśmy po prostu siedzieć z założonymi rękami i przyjąć, że cokolwiek się stanie w naszym rządzie jest Bożą zaplanowaną wolą? Nie, zarówno w Starym jak i Nowym Testamencie, Boży ludzie są napominani do modlenia się za liderów swych narodów (zobacz Jr 29:7; 1 Tm 2:1-4). To ponownie uczy nas, abyśmy patrzyli na Boga we wszystkim – nawet w kwestii dobrych rządów. Bóg może uczynić cokolwiek w naszych rządach z uwagi na zanoszone do Niego nasze prośby.

Dodatkowo, możemy prosić Boga o miłosierdzie nad naszym bezbożnym narodem, prosząc Boga, by dał każdemu więcej czasu na opamiętanie. Nasze modlitwy mogą ubiec Boży sąd.

Muszę także dodać, że jeśli żyjemy w krajach, w których mamy prawo głosować i być zaangażowanymi w procesy polityczne, oznacza to, że Bóg dał każdemu z nas – obywatelom – pewną polityczną władzę. Powinniśmy więc sprawować daną nam od Boga władzę jako dobrzy zarządcy, którzy pewnego dnia zdadzą z tego sprawę przed Bogiem. Znów wszelka władza pochodzi od Boga. Jeśli masz prawo głosować – zostało ci to dane od Boga.

Boża suwerenność oraz katastrofy naturalne

Weźmy teraz pod uwagę katastrofy naturalne. Czy są one dziełem Boga czy szatana? Wiele lat temu, zanim we wschodniej Europie upadł komunizm, podróżowałem do Rumunii na dziesięciodniową wyprawę misyjną. Czytając o tym kraju i przygotowując się do mojej podróży, natknąłem się na stwierdzenie dotyczące tego kraju w popularnym modlitewniku „Operation World” autorstwa Patricka Johnstone. Napisał on: „Wskaźnik nawróceń wyraźnie wzrósł od dnia poważnego trzęsienia ziemi w 1977 roku”.

Kto zatem spowodował trzęsienie ziemi: Bóg czy diabeł? Jeśli było to wyłącznym dziełem szatana (który wówczas musiał posiadać władzę, by móc spowodować trzęsienia ziemi), dlaczego zatem nie powoduje on trzęsień ziemi na całym świecie i w każdym mieście? Dlaczego nie pozabija nas wszystkich przez trzęsienia ziemi? I dlaczego nie celuje w miasta pełne ludzi, którzy służą Bogu, zamiast tych, którzy są ateistami? (Jeśli odpowiesz na ostatnie pytanie: „ponieważ Bóg nie pozwoli szatanowi zesłać trzęsienia ziemi do miast, w których wiele ludzi służy Bogu”, tym samym potwierdziłeś wiarę w Bożą moc ograniczającą szatana).

Co mówi Biblia? Pismo notuje wiele incydentów, w których Bóg powodował trzęsienia ziemi, zsyłając sąd na niegodziwych ludzi. Izajasz ostrzegał wrogów Jerozolimy: „zostaniesz nawiedzone przez Pana Zastępów grzmotem, wstrząsami i wielkim hukiem, huraganem, burzą i płomieniami trawiącego ognia (Iz 29:6, dodano podkreślenie). Podczas przewrotu Kory zanotowanej w szesnastym rozdziale Księgi Liczb, ziemia otworzyła się i połknęła całą grupę grzesznych ludzi. W Apokalipsie Św. Jana przynajmniej pięć różnych trzęsień ziemi przypisanych jest Bożemu sądowi. Właściwie, ostatnie z nich będzie największym trzęsieniem jakie świat kiedykolwiek widział (zobacz Ap 16:18:20).

Ponownie, Bóg jest Bogiem sądu tak samo jak jest Bogiem miłości. Tak naprawdę, ponieważ jest miłością, musi także być Bogiem sądu. Ponieważ miłość jest dobra i sprawiedliwa, Bóg musi zareagować, kiedy popełniane są grzeszne i samolubne czyny, w przeciwnym razie nie byłby On wcale Bogiem miłości.

Czy byłoby słuszne założenie, że ten sam Bóg, który wtrąca niegodziwych ludzi do piekła, nigdy nie będzie sądził złych ludzi na ziemi przez trzęsienia ziemi czy inne naturalne katastrofy? Zdecydowanie nie, zwłaszcza, że Biblia pełna jest wersetów, które jasno obrazują Boga czasami zsyłającego sądy poprzez wojny, głód czy epidemie (na przykład Jr 14:1-12; 27:8).

Czy szatan powoduje wszystkie trzęsienia ziemi? Ziemia zatrzęsła się, kiedy Bóg zszedł na Górę Synaj (zobacz Ps 68:7-8). Z pewnością nie było to dziełem diabła. Trzęsienie ziemi pojawiło się także, kiedy Jezus wołał na krzyżu: „Wykonało się!” (zobacz Mt 27:51). Czy było to dziełem szatana? Trzęsienie ziemi pojawiło się także, kiedy Jezus zmartwychwstał (zobacz Mt 28:2). Czy szatan wywołał i te trzęsienie ziemi?

A co z trzęsieniem ziemi w więzieniu w Filippi gdzie Paweł oraz Sylas byli uwięzieni? Nikt nie zginął, wszyscy zostali uwolnieni, a kilku zostało zbawionych jako jego rezultat. Czy to także było działaniem szatana? (zobacz także: Dz 16:22-34; a także 1 Sm 14:15, Iz 5:25, Jr 10:10, Dz 4:31, by znaleźć inne przykłady trzęsień ziemi, jakie były dziełem Boga).

Co miał do powiedzenia w tym temacie Jezus?

W poniższym fragmencie Jezus wymienia dwie współczesne tragedie w jednym ze Swoich kazań:

W tym samym czasie przyszli niektórzy i donieśli Mu o Galilejczykach, których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar. Jezus im odpowiedział: „Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie” (Łk 13:1-5).

Zauważ, że po zacytowaniu tych dwóch katastrof, Jezus nie powiedział: „Te rzeczy były dziełem diabła ponieważ Bóg jest Bogiem miłości”. Wręcz przeciwnie, użył On tych dwóch katastrof, aby przypomnieć tym, którzy przeżyli, że nie byli wcale lepsi od tych, którzy zginęli i o ile nie opamiętają się, będą cierpieli podobny los. W tym momencie zostali oni zatem ostrzeżeni przed Bożym sądem i na ten moment otrzymali Bożą łaskę.

Około czterdziestu lat później, sąd faktycznie został zesłany na Żydów oraz Jerozolimę w formie holokaustu przez armię Rzymską w 70 roku. Wydarzenie te było zdecydowanie rezultatem Bożego suwerennego sądu nad nimi, zgodnie z Łk 19:41-44; 21:20-24.

Oczywiście, nie mówię, że Bóg zainspirował Piłata, aby zamordował tych Galilejczyków, czy że upadek wieży w Siloam było dziełem Boga. Piłat działał z własnej woli i być może upadek wieży nastąpił w konsekwencji ludzkiego błędu. Ale Bóg zdecydowanie zezwolił na obie tragedie. Dodatkowo nikt nie może się kłócić z tym, że ci, którzy zginęli nie zasługiwali na śmierć, ponieważ musiałby się wówczas sprzeciwić samemu Jezusowi.

Ponadto, nie mówię, że każda tragedia jaka ma miejsce, jest przyzwolona przez Boga dlatego, że sądzi On bezbożnych ludzi. Mówię jednak, że nie zachowujemy balansu, kiedy wierzymy, że żadna z tych tragedii nie pojawia się w rezultacie Bożego sądu.

Jak wielu z współczesnych kaznodziejów – gdyby żyli w czasach Jezusa – skomentowałoby zupełnie inaczej niż Jezus ów dwie powyżej opisane tragedie? Jak wielu z nich głosiłoby: „To co się wydarzyło musiało być dziełem diabła, ponieważ Bóg jest miłością”? Zdaję się, że wielu, ponieważ sam słyszałem wielu kaznodziei mówiących bardzo podobne słowa, próbując tłumaczyć współczesne tragedie swoim uczniom.

Czytałem też ostatnio o kaznodziei, który służył – cytując – „wściekłym oraz zakłopotanym” ofiarom huraganu, „oskarżających Boga za dokonane dewastacje”. Ów kaznodzieja mówił swym zakłopotanym oraz wściekłym słuchaczom, że to szatan, a nie Bóg spowodował ów huragan. W rezultacie, niektórzy „wyrazili chęć głębszej nauki o przedstawionej prawdziwej naturze Boga”.

Szkoda, że Jezus nie wiedział o „prawdziwej Bożej naturze”, kiedy ostrzegał Swoich zakłopotanych słuchaczy o ich potrzebie opamiętania bądź zagłady! Gdyby ów współczesny kaznodzieja studiował swoją Biblię, powiedziałby swoim „zakłopotanym i wściekłym” słuchaczom coś w rodzaju: „wy, obłudni ludzie myślicie, że zasługujecie na lepsze traktowanie, ale Bóg oświadcza, że jesteście grzesznikami. Tak naprawdę zasługujecie na wiele więcej. Ten sam Bóg, którego Jezus określił jako ‘Pana nieba i ziemi’ ostrzega was, że to On jest świętym i sprawiedliwym Bogiem. Ponadto, w Swojej wielkiej łasce, zesłał Jezusa aby umarł za was, abyście mogli uciec przed Jego wiecznym sądem. Teraz On woła was, abyście się opamiętali od grzechów, aby otrzymać przebaczenie grzechów poprzez ofiarniczą śmierć Syna Bożego. Jeśli tego nie zrobicie, pewnego dnia doświadczycie nie tylko próby, ale całej dozy Bożego gniewu w piekle. Opamiętajcie się zatem, uwierzcie w Niego, a On odpuści wam wszystkie wasze grzechy oraz przyjmie was jako Swoje własne dzieci”.

Jeśli bylibyśmy szczerzy wobec tego, co mówi Pismo, każda osoba niebędąca posłuszną Bogu, zasługiwałaby na natychmiastowy sąd Boży. W tych dwóch tragicznych przykładach jakie wymienił Jezus, wydaje się jasne, że ci, którzy zginęli otrzymali to, na co zasłużyli, natomiast ci, którzy przeżyli nie otrzymali tego, na co zasłużyli – został im łaskawie podarowany czas na opamiętanie. Żadna niezbawiona osoba, nie posiada jakiejkolwiek obietnicy, że otrzyma więcej łaski, niż ta, jaką już otrzymała, a to, że żyje tak długo już samo w sobie jest świadectwem niesamowitej Bożej łaski.

Cierpienie będące rezultatem dzieła człowieka

Jest dość oczywiste, że większość cierpienia na świecie dzisiaj jest rezultatem dzieła człowieka. Dla przykładu, większość ubóstwa w Indiach można zrzucić na Hinduizm. Jako, że Hindusi wierzą w reinkarnację, niemoralne jest zabijanie zwierząt i w konsekwencji szczury zjadają rocznie tony zboża, które pozwoliłoby wykarmić setki ludzi. Gdyby tylko Indie przyjęły prawdę, mniej ludzi w Indiach byłoby niedożywionych ponieważ mogliby jeść krowy, kurczaki oraz kozy, które Bóg dał im do jedzenia. Dodatkowo, gryzonie mogłyby zostać wyniszczone, co sprawiło by, że byłoby więcej zbóż dostępnych dla ludzi.

Wiele głodu w dzisiejszym świecie jest efektem polityki rządów, zamieszek domowych, niesprawiedliwej polityki handlowej, braku wiedzy czy chciwości. Bycie nieposłusznym wobec Bożych praw zawsze przynosi cierpienie. Być może te sytuacje mogłyby być lepiej przedstawione jako bierny sąd Boży niż Jego czynny sąd.

Gdy tragedie przytrafiają się Chrześcijanom

A co z Chrześcijanami, którzy przeżywają tragedie? Odpowiedź na te pytanie wcale nie jest prosta. Musimy najpierw określić o jakich mówimy tragediach oraz jaki Chrześcijanin doświadcza tragedie. Jeśli mówimy o Chrześcijaninie, który jest nieposłuszny, mówimy wówczas o Chrześcijaninie, który o ile nie opamięta się w czasie, gdy zostaje na niego zsyłana łaska, jest w niebezpieczeństwie doświadczania Bożej dyscypliny. Paweł odnosił się do takich Chrześcijan w swoim pierwszym liście do Koryntian, mówiąc, że niektórzy z nich byli chorzy – a niektórzy nawet martwi – z powodu Bożej dyscypliny, czy sądu. Jeśli jesteś zatem nieposłusznym wierzącym, zachęcam cię do opamiętania.

Jeśli mówimy o tragediach, które spadają na posłusznego wierzącego, musimy wówczas sklasyfikować kilka rodzajów tragedii. Wielu nieposłusznych wierzących cierpiało prześladowania z powodu wiary, włączając tortury czy męczenną śmierć. To jest na pewno tragedią w oczach człowieka, ale nie tragedią, od której otrzymaliśmy obietnicę uratowania. Biblia tak naprawdę obiecuje nam, że będziemy prześladowani (zobacz 2 Tm 3:12). Tradycja Kościoła stwierdza, że każdy z apostołów umarł za wiarę. I mimo, że apostoł Jan może być wyjątkiem, również on był wygnany oraz poważnie prześladowany.

Miliony Chrześcijan zostało zamordowanych i wiele więcej cierpiało ciężkie prześladowania. Bywają sytuacje, kiedy Bóg cudownie ratował Swoich ludzi, ale czasami tego nie czynił. Jest to uzależnione od suwerennej Bożej woli (w późniejszych rozdziałach będziemy dokładniej badać temat prześladowań Chrześcijan).

Innym rodzajem tragedii, jaką posłuszni Chrześcijanie cierpią są chroniczne choroby oraz różnego rodzaju schorzenia. Odwrotnie niż w przypadku prześladowań, znajdujemy wiele biblijnych obietnic wybawienia z choroby. Wydaje się dość jasne z Pisma, że choroba jest w specjalnej kategorii sama w sobie spośród wszystkich rodzajów cierpienia. Dla przykładu Jakub napisał:

Spotkało kogoś z was nieszczęście? Niech się modli. Jest ktoś radośnie usposobiony? Niech śpiewa hymny. Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie (Jk 5:13-14, dodano podkreślenie).

To niefortunne, że niektórzy nauczyciele wykorzystują wersety mające odniesienie wyłącznie do Chrześcijan cierpiących prześladowania i próbują błędnie używać ich w odniesieniu do Chrześcijan cierpiących choroby. Jezus nie zawsze wybawiał prześladowanych. Nigdy jednak nie odwrócił się od nikogo, kto przychodził do Niego po uzdrowienie. Może cię zdziwić kiedy zaczniesz studiować i dowiesz się, że jedna dziesiąta wszystkiego, co zostało zapisane o Jezusie w czterech Ewangeliach dotyczy Jego służby uzdrawiania. Jeśli jesteś zatem chronicznie chory, jest dla ciebie nadzieja dzięki uzdrowieniu. Zachęcam cię do zanurzenia się w Piśmie, a w szczególności w tych fragmentach, które umocnią twoją wiarę w kontekście uzdrowienia. (Nawet jeśli nie zostaniesz uleczony w tym życiu, chwała Bogu, że otrzymasz kiedyś zupełnie nowe ciało!).

A co z klęskami żywiołowymi, wojnami, katastrofami naturalnymi w odniesieniu do posłusznych wierzących? Niektóre wersety zachęcają nas do uwierzenia w to, że żadna klęska, wojna czy katastrofy naturalne które są przyzwolone ze względu na Boży sąd, nie spadną na posłusznego wierzącego. Dla przykładu, kiedy Jerozolima została zniszczona i setki tysięcy ludzi zginęło podczas holokaustu z rąk Rzymian w 70 roku, nie było wówczas żadnego posłusznego wierzącego w mieście, ponieważ Jezus wcześniej ostrzegł ich, aby zdołali uciec (zobacz Łk 21:20-24). Także Noe oraz jego rodzina zostali uratowani podczas wielkiej powodzi oraz dzieci Izraela chronione były w kraju Goszen, kiedy Bóg zesłał plagi na Egipt.

Biblia dostarcza innych zachęcających przykładów Bożego wcześniejszego ostrzegania wierzących przed nadchodzącymi klęskami, aby mogli oni ich uniknąć. Na przykład, w Dziejach Apostolskich w rozdziale jedenastym znajdujemy zapis przepowiedni danej przez Agabosa, ostrzegającego o nadchodzącym głodzie, który wydarzył się w czasie, kiedy rządził Klaudiusz. W konsekwencji, bracia w Antiochii (w której Agabos udzielił proroctwa) wysłali wsparcie, „doraźną pomoc braciom, którzy mieszkali w Judei” (Dz 11:29).

Kiedy Paweł przebywał na statku, który przewoził go do Rzymu, Bóg starał się ostrzec kapitana statku poprzez Pawła, że stracą statek oraz życie w wielkim sztormie, ale marynarze nie posłuchali go. W rezultacie cierpieli oni tego konsekwencje – mimo, że Bóg łaskawie ochronił życie każdego znajdującego się na burcie (zobacz Dz 27:9-26).

Pozwól, że podam ci przykład z tego, jak Bóg chronił mnie w moim życiu. Kiedy byłem młodym Chrześcijaninem, wiele lat temu miałem nawyk zabierania po drodze praktycznie każdego autostopowicza, abym mógł ćwiczyć dzielenie się Ewangelią z każdym napotkanym rozmówcą. Jednego dnia, kiedy jechałem stanową autostradą przez pewne miasto, słyszałem coś w rodzaju słyszalnego głosu, mówiącego do mnie „Człowiek z brodą – nie zabieraj go”. W ciągu pół minuty przejechałem za zakrętem i tam, pod przejazdem podziemnym zobaczyłem mężczyznę z brodą trzymającego kciuk w górze. Zawsze zastanawiałem się, co by się stało, gdybym go wówczas zabrał ze sobą. Jezus obiecuje nam że Duch Święty „powiadomi nas o tym, co ma nadejść” (J 16:13).

Nieżyjący już Demos Shakarian, założyciel ‘Full Gospel Businessmen International’, napisał w swojej biografii o tym, jak Bóg ostrzegł jego Armeńskiego dziadka oraz innych Chrześcijan o nadchodzącym holokauście w Armenii, poprzez nie umiejącego czytać ani pisać „chłopca-proroka”. Wielu wierzących Chrześcijan uciekło z kraju, a w 1914 roku półtora miliona Armeńczyków zginęło z rąk Turków[2]. Żaden posłuszny Chrześcijanin nie ucierpiał w tej tragedii.

Cieszę się niezmiernie, że Bóg dba o Swoje dzieci. Nadal wiem, że nie mam wszystkich odpowiedzi. Mogę jedynie zaoferować tyle, na ile sam dowiedziałem się z Pisma Świętego. Będziemy musieli zatem zawierzyć Bogu, niezależnie od tego, co pojawia się na naszej drodze. Nauczyłem się, że kiedy napotykamy coś, czego nie rozumiemy, powinniśmy oprzeć się na tym, co jest dla nas zrozumiałe. Cokolwiek ci się przytrafia, nic nie może zmienić tego, że Jezus umarł za ciebie. Nic nie może także oddzielić cię od Jego miłości (Rz 8:38-39).


[1] Przyp. tłum.: W latach 1934-1979 krajem rządził reżim wojskowy, na czele którego stanął najpierw Anastasio Somoza García, a później jego synowie. Mieli oni poparcie amerykańskie. W 1961 zrodził się Front Wyzwolenia Narodowego im. Sandino, nazwani tak na cześć Augusta Sandino, przywódcy antyamerykańskiej partyzantki z lat 20.-30.

[2] Zobacz “The Happiest People on Earth”, strony 20-22.

To subscribe to David Servant's periodic e-teachings, click here.


Boże Próby » Rozdział 8: Cierpienie oraz Boża suwerenność

Rozdział 7: Dwa spojrzenia na Bożą suwerenność

 

Kto ostatecznie rządzi światem? Czy Bóg naprawdę jest suwerenny? Jaką władzę posiada diabeł? Jaką rolę w wydarzeniach i owocach naszego życia odgrywają szansa oraz ludzki wybór? Powyższe pytania są ważne a jeśli chcemy lepiej zrozumieć Boże próby, będziemy potrzebowali poznać na nie odpowiedzi. Konieczne będzie jednak, abyśmy nie starali się jedynie musnąć Pismo powierzchownie, ale abyśmy zagłębili się w nie o wiele bardziej.

Weź zatem głęboki oddech. Pozostańmy w ów głębinach na dłużej, kiedy będziemy odkrywać wspaniałe objawienia o Bożej suwerenności z Pisma Świętego.

Zagłębmy się

Biblia z pewnością zapewnia, że Bóg jest suwerenny: „Pan na niebiosach utwierdził swój tron, a królestwo Jego panuje nad wszystkim” (Ps 103:19, dodano podkreślenie). Paweł odnosi się do Boga jako do „błogosławionego i jedynego władcy, Króla królów i Pana panów” (1 Tm 6:15).

Pomimo tego, że Bóg jest suwerenny i posiadający wszelką władzę, bylibyśmy w błędzie wnioskując, że nigdy nie dał ograniczonej władzy innej osobie we wszechświecie bądź, że nie przyznał swojemu stworzeniu przywileju podejmowania własnych decyzji. Pismo mówi nam, że uczynił i jedno i drugie. Niektórzy, którzy otrzymali od Niego władzę nadużyli jej, a wiele z tych osób, które dostały możliwość podejmowania własnych wyborów, dokonywało wyborów niewłaściwych. Konsekwentnie nie wszystko, co dzieje się na ziemi jest doskonałą Bożą wolą. A mimo tego wszystko co się wydarza, musi być w Jego pobłażliwej woli, inaczej nie byłby On największym i suwerennym władcą.

Jeśli zatem Bóg jest suwerenny, posiadający wszelką władzę, stąd każdy, kto posiada jakąkolwiek władzę gdziekolwiek we wszechświecie – włączając w to ludzi czy szatana – mają ją tylko i wyłącznie dlatego, że została im ona udzielona przez Boga. Nie ma innego sposobu, aby ktokolwiek mógł posiąść jakąkolwiek władzę. Jeśli by tak było, bylibyśmy zmuszeni wywnioskować, że Bóg nie jest wszechmocny i wszechwiedzący – a Biblia potwierdza, że jest.

Gdyby władza została Bogu zabrana siłą przez jedno z Jego stworzeń, wówczas te stworzenie byłoby mocniejsze niż Bóg, a sam Bóg nie byłby wówczas wszechmocny. Podobnie, gdyby władza została nieuczciwie zabrana od Boga przez jedno z Jego stworzeń, wówczas te stworzenie byłoby mądrzejsze niż Bóg, a wówczas Bóg nie byłby wszechwiedzący, skoro dałby się oszukać.

Stąd, ktokolwiek kto posiada jakąkolwiek władzę, jest automatycznie pod Bożą władzą i operuje według Jego zezwolenia czy zdaje sobie z tego sprawę, czy nie. Dla przykładu, Piłat powiedział do Jezusa: „Ze mną nie chcesz rozmawiać? Czy nie wiesz, że mam władzę wypuścić cię i mam władzę ukrzyżować cię? Odpowiedział Jezus: Nie miałbyś żadnej władzy nade mną, gdyby ci to nie było dane z góry” (J 19:10-11). Podobnie Paweł napisał, że : „nie ma władzy, jak tylko od Boga, a te, które są, przez Boga są ustanowione” (Rz 13:1).

Hiper-Suwereniści i Nie-Suwereniści

Jak wspomniałem już w jednym z wcześniejszych rozdziałów, istnieją dwa skrajne spojrzenia, które pojawiają się, kiedy tylko omawiany jest temat Bożej suwerenności. Odniosę się do tych dwóch skrajnych zwolenników jako do „hiper-suwerenisty” oraz „nie-suwerenisty”.

Hiper-suwerenista wywnioskował, że Bóg powoduje wszystko co się dzieje, całkowicie ignorując szatana oraz wolę ludzi. Hiper-suwerenista oświadcza stwierdzenia typu: „Nigdy nie możesz być pewien Bożej woli, ponieważ Bóg jest suwerenny i może uczynić cokolwiek zechce”. Mimo tego, że Bóg faktycznie może uczynić cokolwiek zechce, nie zrobi tego, co naruszyłoby Jego charakter czy Jego Słowo. Jednak hiper-suwerenista pozostawia wrażenie, jakoby Bóg mógł jednak przekroczyć Swoje Słowo, bądź porzucić Swoje obietnice. To oczywiście jest całkowicie błędne. Bóg nigdy nie łamie Swojego Słowa. Zawsze też dotrzymuje Swoich obietnic. Jeśli Bóg mówi ci co uczyni, możesz być pewien, że tak właśnie będzie.

W drugiej skrajności, nie-suwerenista myśli, że Bóg ma bardzo małą kontrolę bądź nawet żadną nad tym, co dzieje się na ziemi. Wszystko poszło ogromnie nie tak w Ogrodzie Eden i od tego momentu Bóg znajduje się w niebie obserwując świat z odległości, cierpliwie czekając na Milenium, kiedy to ostatecznie będzie mógł ponownie przejąć kontrolę nad ziemią – kiedy to szatan będzie związany. Niektórzy nie-suwereniści są nawet przekonani, że jeśli Bóg cokolwiek czyni na ziemi w tym czasie, możliwie jest to tylko dlatego, że otrzymał pozwolenie od kogoś kto modlił się na ziemi. Ten pogląd, jest także, całkowicie niezgodny z Biblią.

Studiując Pismo, będziemy mogli zauważyć jak zarówno hiper-suwereniści jak i nie-suwereniści potrzebują się od siebie nawzajem czegoś nauczyć.

Wracając na łódź na Morzu Galilejskim

Weźmy raz jeszcze pod uwagę historię, w której Jezus oraz Jego uczniowie stanęli w obliczu gwałtownego sztormu, gdy przemierzali Morze Galilejskie. Spojrzymy na ów historię z dwóch punktów widzenia: hiper-suwerenisty oraz nie-suwerenisty.

Gdyby tamtego dnia na łodzi znalazł się hiper-suwerenista, oświadczyłby: „Wiemy, że Bóg jest pod kontrolą, wierzymy więc, że jest Jego wolą, aby powodować ten okropny sztorm. Nie podważajmy Bożej woli. Wydaje się dziwne, że Bóg chciałby, abyśmy utonęli, ale wiemy, że ‘Boże drogi są inne niż nasze’. Pokornie więc przyjmijmy tę sytuację”.

Nie-suwereniści z łodzi zripostowaliby jednak: „Wybaczcie, ale jesteście w błędzie. Bóg jest dobry i nigdy nie zesłałby na nas sztormu, który sprawiłby, że potoniemy w tym jeziorze. Bóg nie ma nic wspólnego z tą sytuacją. Ten sztorm musi być sprawką szatana, napomnijmy zatem diabła i przezwyciężmy te okoliczności!”

Teologia której z powyższych grup jest właściwa? Tak na prawdę, to obie są częściowo poprawne ale i częściowo błędne. Czy było Bożą wolą, aby Jezus i Jego dwunastu uczniów utonęli tego wieczora na Morzu Galilejskim? Hiper-suwerenista tak myślał. Nie-suwerenista jednak nie zgodził się i słusznie, tak samo jak większość z nas, która przeczytała historię do końca. Nie było Bożą wolą, aby Jezus i Jego dwunastu uczniów utonęło tego wieczora na Morzu Galilejskim.

Kto spowodował sztorm? Hiper-suwerenista twierdził, że był to suwerenny Bóg, a nie-suwerenista, że szatan. Któryś z nich musi mieć rację.

Niektórzy czytelnicy mogą uważać, że żadna z grup nie ma racji, wierząc, że tak sroga pogoda jest – jak to jest często określane przez wielu kaznodziejów i teologów – jedynie „naturalnym fenomenem występującym w naszym upadłym świecie pełnym grzechu”. Takie wytłumaczenie jest jednakże tylko zakamuflowanym przyznaniem ignorancji, jako, że wywołuje więcej pytań niż odpowiedzi. Czy sroga pogoda pojawia się tylko ze względu na obecność grzechu na ziemi? Czy grzech sam w sobie generuje huragany i tornada? Jeśli by tak było, wówczas groźna pogoda byłaby powodowana przez ludzi. Taki zamysł jest oczywiście absurdalny.

Ci zatem, którzy uznają srogą pogodę za „naturalny fenomen w naszym upadłym świecie pełnym grzechu” muszą wówczas uważać, że ów pogoda jest rezultatem Bożej kary nad grzesznym światem. Jeśli to mają na myśli, to twierdzą tym samym, że to Bóg jest odpowiedzialny za srogą pogodę. Skoro jest to manifestacją Jego kary, wówczas pojawia się na Jego zarządzenie.

Niektórzy podjęliby argumentację, że szalejące sztormy są „jedynie siłami natury w działaniu”, ale jest to podobnym wytłumaczeniem do braku wytłumaczenia. Kto zatem stworzył siły natury? Bóg. I nawet jeśli siły te pojawiają się losowo, to Bóg zdeterminował bądź zezwolił tym siłom do przypadkowego zdarzenia, a zatem to On jest za nie odpowiedzialny.

Skoro tak, to albo Bóg – stwórca wszelkiej natury – nieustannie dzierży władzę nad siłami natury, albo szatan w jakimś zakresie tę władzę otrzymał. Stąd, albo Bóg, albo szatan byli odpowiedzialni za te grożące życiu sztormy na Morzu Galilejskim tego wieczoru. Więc kto?

Czy szatan ma kontrolę nad wiatrem?

Prawdą jest, że Biblia najczęściej przyznaje zasługę za kontrolę nad wiatrami Bogu, a nie diabłu. Tylko raz w Piśmie szatan ma przyznaną zasługę, ale najpierw musiał otrzymać pozwolenie od Boga na spowodowanie „silnego wiatru”, który może zabrać czyjeś życie (Zobacz Hi 1:12, 19). We wszystkich innych przypadkach uznanie należy się Bogu (zobacz następujące przykłady: Rdz 8:1; Wj 10:13, 19; 14:21; 15:10; Lb 11:31; Ps 48:7; 78:26; 135:7; 147:18; 148:8; Jer 4:11-12; 10:13; 51:16; Ez 13:13; Am 4:9, 13; Jon 4:8; Ag 2:17; Ap 7:1). A oto kilka wersetów nie wymienionych w powyższej liście:

Ty panujesz nad morzem nieokiełznanym, Gdy fale jego się podnoszą, Ty je uśmierzasz (Ps 89:10, dodano podkreślenie).

Ci, którzy na statkach płynęli po morzu, uprawiając handel na wielkich wodach, widzieli dzieła Pana i cuda jego na głębinach. Rzekł, i zerwała się burza, która spiętrzyła fale, Wznosili się aż do nieba, Zapadali się w głębiny; dusza ich truchlała w niebezpieczeństwie… Wołali do Pana w swej niedoli, A On wybawił ich z utrapienia. Uciszył burzę, I uspokoiły się fale morskie. Wtedy radowali się, że się uspokoiły (Ps 107:23-29, dodano podkreślenie).

Tak mówi Pan, który ustanowił słońce, by świeciło w dzień, który wyznaczył księżyc i gwiazdy, by świeciły w nocy, który wzburza morze tak, że szumią jego fale, Pan Zastępów jego imię (Jr 31:35, dodano podkreślenie).

Lecz Pan zesłał silny wiatr na morze i zerwała się potężna burza na morzu, tak iż zdawało się, że okrętowi grozi rozbicie (Jon 1:4, dodano podkreślenie).

Patrząc na całe Pismo, możemy jedynie wywnioskować, że to albo Bóg spowodował burzę na Morzu Galilejskim albo szatan za Bożym przyzwoleniem. Stąd, hiper-suwerenista ma rację mówiąc, że to ostatecznie Bóg miał pod kontrolą sytuację tego wieczoru.

Z drugiej strony, nie-suwerenista ma rację, twierdząc, że Bóg chce abyśmy użyli wiary, aby przezwyciężyć trudne okoliczności. To dużo więcej niż tylko akceptowanie ich jako Bożej ostatecznej czy wymierzonej woli – jak twierdzi hiper-suwerenista.

A jednak nie-suwereniście być może umknęło coś, co choć w części zrozumiał hiper-suwerenista: nie-suwerenista nie widzi boskiego celu w swoich okolicznościach. W łodzi tamtego dnia z Jezusem, nie-suwerenista nie wziął pod uwagę, że to właśnie Bóg prowadził ich przez Morze Galilejskie. Nie uwzględnił Bożej uprzedniej wiedzy w kwestii gwałtownej wichury ani faktu, że Bóg używa przeciwności, aby spowodować wzrost naszej wiary.

Dochodząc do zbalansowanego zrozumienia

Jako młody Chrześcijanin, byłem pod głębokim wpływem poglądów hiper-suwerenistów. Myślałem, że cokolwiek i wszystko, co mi się przytrafiało było Bożą wolą, a moim zadaniem było nauczyć się wzrastać dzięki trudnościom, jakie Pan przypuszczalnie postawił na mojej drodze. Czytałem wiele książek o byciu „całkowicie poddanym Panu”. Mimo tego, że autorzy nie zdawali sobie z tego sprawy, tak naprawdę nauczyli mnie poddawać się atakom diabła, atakom, które Bóg chciał, abym odpierał i powstrzymywał.

Jakiś czas później, byłem pod wypływem poglądów nie-suwerenistów i skłaniałem się do zawierzenia, że nie było żadnego boskiego celu w jakichkolwiek trudnych sytuacjach. Jeśli coś było negatywnego, było to od diabła i kropka!

Oba ta poglądy są niezbalansowane i oba kierują nas ku dwóm skrajnościom.

Ponieważ hiper-suwerenista często nie rozpoznaje „ognistych strzał” szatana, staje się tym samym jego łatwym celem. Diabeł musi zachwycać się hiper-suwerenistami, pokornie akceptującymi demoniczne napaści, jako wysłane przez Boga. Jest niszczony za to, że „brak mu poznania” (Oz 4:6).

Z drugiej strony, nie-suwerenista, który śmieje się z tego, jak zwiedzony jest hiper-suwerenista, sam jest nieco zwiedzony. Odrzuca on bowiem myśl, że Bóg mógłby poprowadzić kogokolwiek w miejsce, w którym doświadczy trudności – tak jak to uczynił z Izraelitami po wyjściu z Egiptu. Śmieje się on na myśl nauczenia się lekcji od Boga gdy przychodzą trudności. Ignoruje wersety Pisma mówiące o duchowym wzroście, mających źródło w trudnościach.

Teologiczna pułapka nie-suwerenisty

Teologia nie-suwerenisty może go doprowadzić do skrajności w rozumieniu Bożej kary czy Bożej dyscypliny nad grzechem. W jego zamyśle, jeśli Chrześcijanin grzeszy i jest, dla przykładu, dyscyplinowany w rezultacie przez chorobę (koncept biblijny, zobacz 1 Kor 11:28-32), nie-suwerenista myśli, że Bóg nie odgrywa żadnej suwerennej roli w cierpieniu. Uważa wręcz odwrotnie, że ta osoba „otworzyła drogę diabłu”, bądź „wkroczyła na diabelskie terytorium”.

Większość Chrześcijan, którzy używają podobnych sformułowań, starają się pomóc innym zauważyć, że Bóg jest Bogiem miłości i że to my, a nie Bóg, jesteśmy odpowiedzialni za konsekwencje naszego grzechu. Kiedy jednak takie wytłumaczenia są akceptowane bez zbalansowania ich z Pismem, rezultatem staje się doktrynalny błąd, ponieważ unieważniona staje się Boża dyscyplina nad naszym grzechem. Nagle mamy Boga, który nie karze grzechu i stworzyliśmy diabła, który karze grzech. Nie-suwerenista, który stara się obronić charakter Boga, tak naprawdę znieważa go, umniejszając Jego świętości. Dodatkowo, sprawia, za sam diabeł wygląda na bardziej świętego, jako, że on, działając w pojedynkę, w oddzieleniu od autorytetu Boga, rzekomo nakłada na ludzi choroby kiedy grzeszą, co może ich zmotywować do żałowania grzechu! Szatan nagle wydaje się być w tej sytuacji większym bogiem niż Bóg!

Co jest zatem prawdą w tym temacie? Prawdą jest, że Bóg może zezwolić szatanowi dotknąć chorobą Swoje dzieci, które trwają w nieposłuszeństwie. Bożym zamiarem jest, aby przywołać Jego nieposłuszne dziecko do miejsca żałowania za grzech. (Oczywiście nie twierdzę, że wszelka choroba jest manifestacją Bożej kary czy dyscypliny. Zgodnie z Pismem jednak, taka możliwość z pewnością istnieje).

Bóg może zezwolić szatanowi działać, bądź ograniczyć go do jakiegokolwiek stopnia. Szatan nie może uczynić niczego, na co Bóg mu nie zezwoli.

Odpowiedź na kilka zarzutów

Niektórzy czytelnicy mogą się sprzeciwić, mówiąc „Ale Bóg dał nam odpowiedzialność, aby powstrzymywać diabła, nie możemy zatem czekać aż Bóg mu coś uczyni – musimy powstrzymać go samemu”. Zgadzam się. Bóg faktycznie dał wierzącym odpowiedzialność oraz władzę w powstrzymywaniu diabła, i powinniśmy go powstrzymywać (zobacz: Jk 4:7; 1 P 5:8-9). Nie pomniejsza to jednak faktu, że szatan nie może uczynić niczego, oprócz tego, na co zezwoli mu Bóg. Bóg nie przekazał nam wszelkiej Swojejwładzy nad szatanem, czyniąc Siebie bezradnym czy zależnym od nas. Bóg ma taką władzę nad szatanem, której nigdy nie dał wierzącym. Władza jaką my otrzymaliśmy jest więc ograniczona.

Ponownie, niektórzy czytelnicy mogą się sprzeciwić: „Ależ Bóg dał nam wszelką władzę nad szatanem, nie tylko jakąś władzę!”. Pomyśl nad tym przez chwilę. Jeśli ty posiadasz wszelką władzę nad szatanem, dlaczego nie wypędzisz go całkowicie z ziemi? Dlaczego nie wtrącisz go do ciemności na tysiąc lat, tak jak wiemy, że Bóg uczyni podczas Milenium? Powodem, dla którego tego nie uczynisz, jest po prostu twoja niemoc – ponieważ twoja kontrola nad szatanem jest ograniczona.

Bóg dał nam odpowiedzialność oraz władzę nad szatanem, na tyle, na ile dotyczy ona naszego życia, jak jest to zrozumiałe z Listu do Efezjan 6:10-17, Listu Jakuba 4:7 oraz Pierwszego Listu Piotra 5:8-9. We wszystkich tych wersetach dowiadujemy się, że powinniśmy przeciwstawiać się szatanowi. Jest to częścią suwerennego Bożego planu. Naszą odpowiedzialnością jest korzystanie z danej nam przez Boga mocy przeciwstawiania się diabłu w naszym osobistym życiu. Jesteśmy jednak w błędzie jeśli wnioskujemy, że Bóg nie ma już władzy nad szatanem bądź, że dał całkowitą władzę Swojemu kościołowi.

Przykładem byłoby gdybym miał milion dolarów i dał sto dolarów tobie. Teraz sto dolarów jest twoje. Nie mogę ich wydać, ponieważ są twoje, a nie moje. Jeśli chcesz je zmarnować, to twój interes. Podobnie Bóg dał nam część swojej władzy i do nas należy jej użycie – nie do Boga. Nie oznacza to jednak, że Bóg nie ma już władzy nad szatanem. Bóg używa Swojej władzy nad szatanem i powstrzymuje go każdego dnia. Jest suwerenny, tak jak Biblia mówi, że jest!

Biblijny dowód Bożej suwerenności nad szatanem

Pozwól mi udowodnić to przy pomocy Pisma. W Pierwszym Liście do Koryntian czytamy:

Dotąd nie przyszło na was pokuszenie, które by przekraczało siły ludzkie; lecz Bóg jest wierny i nie dopuści, abyście byli kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem da i wyjście, abyście je mogli znieść (1 Kor 10:13, dodano podkreślenie).

Paweł obiecuje, że Bóg nie pozwoli nam, abyśmy byli kuszeni ponad to, co jesteśmy w stanie udźwignąć. Wiemy, oczywiście, że to szatan jest kusicielem, a nie Bóg (zobacz Jk 1:13). Bóg jednak powstrzymuje szatana do tego stopnia, aby „nie pozwolił” mu kusić nas ponad to, co możemy znieść. Widzimy zatem, że szatan nie może nic oprócz tego, na co zezwoli mu Bóg.

Ten jeden werset z Pierwszego Listu do Koryntian pomaga nam zrozumieć, gdzie kończy się nasza moc, a gdzie zaczyna się moc Boża. Nikt z nas nie ma jakiejkolwiek władzy, by kontrolować stopień czy poziom kuszenia, jakie w naszą stronę kieruje szatan. Tak naprawdę nie mamy żadnej mocy do tego, by powstrzymać choćby w najmniejszym stopniu kuszenie szatana. Jeśli mielibyśmy bezgraniczną władzę, moglibyśmy wówczas zażądać, aby już nigdy nas nie kusił. Ale tylko Bóg posiada taką władzę. Mamy jednak moc, aby powstrzymywać kuszenie i nie zostać przezwyciężonym przez diabła.

Co do diabła robi tu diabeł?

Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się dlaczego tak naprawdę, Bóg pozwala szatanowi przebywać na ziemi, bądź dlaczego Bóg pozwala szatanowi kogokolwiek wodzić na pokuszenie? Kiedy Bóg wypędzał szatana z nieba, dlaczego nie wysłał go do innej galaktyki? Dlaczego na tę planetę? Albo, jeśli był jakikolwiek powód, dla którego szatan musiał być zesłany na ziemię, dlaczego Bóg umieścił ludzkość na tej samej planecie? Czy Bóg nie mógł zaaranżować tego wszystkiego inaczej, tak abyśmy nie musieli wraz z diabłem dzielić tej samej przestrzeni?

Aby spojrzeć choćby na część odpowiedzi na te pytanie, zastanów się nad tym, co Pan powiedział przez Mojżesza:

Jeśliby powstał pośród ciebie prorok albo ten, kto ma sny, i zapowiedziałby ci znak albo cud, i potem nastąpiłby ten znak albo cud, o którym ci powiedział, i namawiałby cię: Pójdźmy za innymi bogami, których nie znasz, i służmy im, to nie usłuchasz słów tego proroka ani tego, kto ma sny, gdyż to Pan, wasz Bóg, wystawia was na próbę, aby poznać, czy miłujecie Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej (Pwt 13:2-4, dodano podkreślenie).

Wątpię, aby ktokolwiek z nas twierdził, że to Bóg zainspirował tego fałszywego proroka bądź dał mu zdolność wykonywania fałszywych znaków czy cudów. Z pewnością ten prorok posiadał moc od szatana, nie Boga. Mimo tego, Bóg pozwala, aby ów napełniony mocą szatana fałszywy prorok pojawił się, aby wystawić na próbę Swój lud.

Oto więc choć częściowa odpowiedź na pytanie dlaczego szatan znajduje się na tej samej planecie co my i dlaczego Bóg pozwala mu nas kusić: po to, aby Bóg mógł dowiedzieć się, co jest w naszych sercach. Bóg nas wszystkich wystawia na próby. Czy kochamy Go na tyle mocno, by być Mu posłusznym i przeciwstawiać się kuszeniu szatana?

We wcześniejszych rozdziałach, rozważaliśmy wiele przykładów Bożych prób zapisanych w Piśmie. Nie powinno być to dla nas zatem żadnym zaskoczeniem. Bóg używa kuszenia szatana, by wystawiać ludzi na próby. Jest to w całkowitej zgodzie z tym, co już studiowaliśmy w obu Księgach Sędziów, kiedy Bóg używał kuszenia diabła jako próby. Dodatkowo, leży to w doskonałej harmonii ze zdarzeniem, w którym to sam Jezus był kuszony przez szatana.

Lojalny nie-suwerenista nigdy nie widzi w niczym innym Bożego działania, jak tylko w błogosławieństwach jakie otrzymuje. Biblijnie zbalansowany suwerenista będzie jednak dostrzegał Bożą suwerenność we wszystkim. Kuszenie szatana jest więc nawet czymś więcej niż tylko kuszeniem; skoro służy wyższemu celowi, a mianowicie próbie Bożej.

Proszę, nie cytuj mnie błędnie. Nigdy nie powiedziałem, że Bóg czy szatan współpracują ze sobą, bądź są w jednej drużynie. Powiedziałem jedynie, że Bóg będzie wykorzystywał kuszenia diabła jako Swoje własne próby, a to jest dość jasne z wersetu, jaki czytaliśmy z trzynastego rozdziału Księgi Powtórzonego Prawa.

Dlaczego Bóg wystawia nas na próby? Po części dlatego, że chce nas błogosławić oraz chce, abyśmy byli jeszcze większym błogosławieństwem dla innych. Promuje tych, którym może zaufać. Jeśli nie możemy powstrzymać drobnego kuszenia, które przychodzą z małymi błogosławieństwami i małymi obowiązkami, jak Bóg może zaufać nam z większymi błogosławieństwami i jeszcze większymi obowiązkami – błogosławieństwami oraz obowiązkami, które z pewnością przyciągną jeszcze większe próby?

Jeśli, dla przykładu, Bóg powierza nam niewielką ilość pieniędzy i poddajemy się kuszeniu szatana, nie dzieląc się niczym, jak Bóg może powierzyć nam ich więcej? Nie może, ponieważ nie daliśmy rady przejść małej próby, skierowanej na nas poprzez kuszenie szatana.

Jakże orzeźwiające staje się zrozumienie tego, że nasze odpowiedzi na kuszenie wyjawiają naszą miłość do Boga, bądź jej brak.

W kolejnym rozdziale będę starał się podzielić z tobą tematem Bożej suwerenności oraz Jego ograniczającej władzy nad szatanem. Nie przestawaj czytać dalej, zwłaszcza, jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości. Mam nadzieję, że uda mi się odpowiedzieć na wszystkie twoje pytania!

To subscribe to David Servant's periodic e-teachings, click here.


Boże Próby » Rozdział 7: Dwa spojrzenia na Bożą suwerenność

Rozdział 6: Jezus wystawia na próbę chorych

 

Kiedy zaczynamy rozumieć temat Bożych prób, szybko dostrzegamy wiele innych biblijnych przykładów ludzi, których Bóg najwyraźniej wystawiał na próby. Jezus na przykład, czasem wystawiał na próbę wiarę tych, których Sam uzdrawiał.

Przyznaję, że czuję się tak samo zakłopotany jak inni, zastanawiając się dlaczego niektórzy ludzie są chronicznie nękani chorobami, podczas gdy inni nie. Znajduję jednak mnóstwo zachęty w Bożym Słowie dla tych, którzy potrzebują uzdrowienia. Mamy bowiem wiele pocieszających obietnic, dotyczących uzdrowień oraz historii ludzi, którzy byli uzdrawiani. Niemniej jednak są także historie chorych ludzi, których wiara była wystawiana na próbę zanim zostawali uzdrowieni. Jest to nieuniknione.

Dlaczego Jezus miałby wystawiać na próbę czyjąś wiarę? Przypuszczam, że dlatego, że istnieje coś takiego, jak zafałszowana wiara. To, co wydaje się być wiarą musi zostać wystawione na próbę, aby zdeterminować czy faktycznie jest autentyczną wiarą. Aby wiara okazała się prawdziwa, musi zostać wystawiona na próbę.

Weźmy pod uwagę kilka przypadków, w których Jezus wyraźnie wystawiał na próbę ludzką wiarę.

Pełna wiary piątka przyjaciół

Zacznijmy od znanej historii czterech mężczyzn, którzy opuścili swojego sparaliżowanego przyjaciela przez dziurę w dachu. Ich pełna determinacji wiara jest z pewnością inspirująca.

Jestem przekonany, że pamiętasz, że ci czterej mężczyźni nie mogli znaleźć sposobu, aby ich sparaliżowany przyjaciel mógł dostać się do domu, w którym nauczał Jezus. Najprawdopodobniej dom był po brzegi wypełniony ludźmi. To im jednak nie przeszkodziło, ponieważ dowiadujemy się, że znaleźli swój własny sposób. Przedarli się oni do jego wnętrza przez dach (zobacz Mk 2:4), który zapewne był płaski i być może był też dostępny dzięki zewnętrznym schodom.

Pomyśl przez chwilę nad tym, co oni zrobili. Kto był właścicielem ów domu, do którego się wdarli? Jeśli nie należałby on do jednego z nich, musieli zdawać sobie sprawę, że osoba, która była jego właścicielem, byłaby niezadowolona ze zmiany wyglądu dachu. Ktoś musiałby go przecież później naprawić. Być może z góry założyli, że jeśli ich przyjaciel zostanie uzdrowiony, właściciel domu z pewnością okaże im łaskę.

Zaczęli oni przedzierać się przez dach, przez zaschniętą glinę. Wycinali także to, co musiało tę glinę umacniać. Czy możesz sobie wyobrazić tę scenę z wnętrza domu? Wydrążanie dziury przez zaschnięty, gliniany dach jest czymś, co nie mogło być uczynione z zachowaniem czystości jak i w ciszy. Wyobraź sobie odgłosy spadających kamieni, czy dźwięki skrobania jakichś narzędzi, odbijające się echem przez cały dom, kiedy prace nabierały tempa? Wyobraź sobie małe odłamki suchej gliny, spadające z sufitu i lądujące na głowach ludzi. Z pewnością powietrze w domu napełniało się nieznośnym do oddychania pyłem, być może nawet do tego stopnia, że ludzie wewnątrz zaczynali kaszleć i przecierać oczy. Z pewnością zauważalne było poruszenie i z pewnością znalazł się ktoś, kto wyszedł na zewnątrz krzyknąć na mężczyzn, którzy właśnie niszczyli dach! Nawet jeśli tak było, oni nie słuchali!

Czterech przyjaciół w końcu wydrążyło na tyle duży otwór, by promień światła oświetlił podłogę wprost z sufitu, co z pewnością było widoczne dzięki pyłowi w powietrzu.

Następnie zaczęli odrywać fragmenty z utworzonej dziury, powiększając ją na tyle, by zmieścić w niej swojego przyjaciela. Z pewnością wywołało to jeszcze większy hałas i uniosło więcej pyłu, powodującego kaszel oraz potrzebę przecierania oczu. Do tego czasu ów czterech mężczyzn zaglądałoby przez krawędzie wydłubanej dziury, by zobaczyć czy są w odpowiednim miejscu czyli nad Jezusem. Podejrzewam, że odkryliby całkiem pokaźny tłum wpatrujący się prosto w nich! Ponadto, wiedzieli dokładnie, że właśnie zamierzali przeszkodzić całemu spotkaniu do jeszcze większego stopnia, spuszczając swojego przyjaciela do wewnątrz. To dopiero przyciągnięcie na siebie uwagi!

Reakcja Jezusa

A co przez ten cały czas robił Jezus? Biblia nam tego nie mówi, więc nie możemy być pewni. Ciężko byłoby mi jednak zrozumieć, gdyby kontynuował swoje nauczanie podczas tego całego zgiełku. Wiemy na pewno, czego nie zrobił: Nie powstrzymał mężczyzn od tworzenia dziury w suficie.

Nie ma żadnego zapisku w Ewangeliach, jakoby Jezus komukolwiek powiedział, aby zatrzymali mężczyzn przed dziurawieniem sufitu, bądź samemu krzyknął w stronę mężczyzn, gdy dziura była na tyle duża, aby mogli usłyszeć Jego wołanie. Biblia po prostu mówi, że Jezus „ujrzał ich wiarę” (Mk 2:5). Tylko tyle wiemy o reakcji Jezusa – obserwował ich wiarę.

Dlaczego Jezus nie zatrzymał mężczyzn przed dziurawieniem sufitu? Ponieważ w tej glinie, która stała pomiędzy Jezusem a ich przyjacielem, znajdował się dowód ich wiary. Każdy fragment tej gliny odrywanej od dachu był świadectwem wiary tych wytrwałych mężczyzn.

Jeśli diabeł był wtedy taki sam, jaki jest dzisiaj, umysły tych mężczyzn byłyby dręczone zwątpieniem i zniechęceniem podczas dziurawienia dachu: „Czy słyszysz tych ludzi, którzy kaszlą i dławią się w pokoju na dole? Czy jesteś szalony? Co jeśli twój przyjaciel nie zostanie uleczony? Wtedy dopiero poczujesz się głupio za swój kaskaderski wyczyn!”. Jezus im jednak nie odmówił. Ich wiara wytrwała.

Lubię wyobrażać sobie Jezusa, który zakłada na siebie ręce, opiera się o ścianę i wpatruje się w dziurę w suficie, kiedy staje się większa i większa, a Jego uśmiech podobnie staje się większy i większy na Jego twarzy. Nie ma żadnego zapisu świadczącego o tym, aby stawał On się zły w tej sytuacji.

Ostatecznie, czterem mężczyznom udaje się opuścić ich sparaliżowanego kolegę na linach przed Jezusa – trudne zadanie samo w sobie. Wierzyli oni, że jeśli przyprowadzą swojego kolegę do Jezusa, On go uzdrowi. I tak się stało.

Co by było, gdyby przynieśli swojego przyjaciela do tego domu, zobaczyli, że nie ma jak wejść i powiedzieli: „Z pewnością, jeśli byłaby to wola Boga, aby nasz przyjaciel został uleczony, Bóg sprawiłby nam przejście, by dostać się do Jezusa!”. Gdyby przyjęli takie rozumowanie ich przyjaciel nie zostałby uzdrowiony, mimo tego, że wiemy (czytając całą historię), że było to wolą Jezusa, aby sparaliżowany człowiek został uzdrowiony.

Jestem przekonany, że uradowali się oni ze swojej wytrwałości, przechodząc trudną próbę.

Ślepy Bartymeusz

Ślepy Bartymeusz powinien być nazywany „wierzącym Bartymeuszem” w świetle swej nieustępliwości co do jego uzdrowienia.

Bartymeusz siedział na drodze za Jerychem, rozpoczynając swój dzień jak co dzień. Usłyszał przechodzący tłum i po zapytaniu co się dzieje, odkrył, że to właśnie Jezus prowadził ludzi. Musiał słyszeć o tym, jak Jezus uzdrawia ludzi i natychmiast zaczął wołać: „Jezusie, Synu Dawida! Zmiłuj się nade mną!” (Mk 10:47).

Jezus jednak nie zatrzymał się od razu, bądź nie zwrócił uwagi na wołanie. Być może Jezus nie słyszał go od razu. Przypuszczam jednak, że Jezus musiał go słyszeć ponieważ Bartymeusz zrobił duże zamieszanie i „gromiło go wielu aby milczał” (Mk 10:48).

Jeśli wiec Jezus słyszał go, dlaczego nie odpowiedział mu od razu? Z pewnością nie dlatego, że nie chciał go uzdrowić, ponieważ Jezus ostatecznie tego dokonał. Jedynym wytłumaczeniem, jakie przychodzi mi do głowy jest to, że wiara tego człowieka musiała zostać udowodniona, a jeśli miała być udowodniona musiała być poddana próbie.

Bartymeusz miał dużo okazji do bycia zniechęconym oraz do poddania się. Ponownie, Biblia mówi, że wielu gromiło go oraz nakazywało mu, by był cicho. Takie nagany zniechęciłyby wielu na tyle, by przestać wołać Jezusa. Jednak Bartymeusz nie był zniechęcony. Pismo mówi, że „on tym więcej wołał: Synu Dawida! Zmiłuj się nade mną!” (Mk 10:48, dodano podkreślenie). Nie zostało mu odmówione!

Czy kiedykolwiek czułeś się, jakby Jezus cię ignorował? Ja tak. A może wcale nie byliśmy ignorowani. Być może byliśmy wystawiani na próbę.

Nagroda za wytrwałość w wierze

Ostatecznie, Jezus zatrzymał się i zawołał Bartymeusza by do Niego podszedł. Zauważ, że Jezus nie podszedł do Bartymeusza. Oczekiwał, że Bartymeusz podejdzie do Niego, mimo tego, że był niewidomy. Jezus musiał wypróbować jego wiarę. Jeśli Bartymeusz naprawdę wierzył, że odzyska wzrok, doszedłby do Jezusa bez względu na to ile razy potknąłby się w tym procesie.

Ponadto, Pismo mówi nam, że gdy Bartymeusz zorientował się, że Jezus go woła, zrzucił swój płaszcz i „porwał się z miejsca” (Mk 10:50). Nie wiem, czy to prawda, czy nie, ale słyszałem, że w czasach Jezusa, niewidomi nosili specjalny płaszcz, który identyfikował ich w miejscach publicznych jako niewidomych. Jeśli to prawda, Bartymeusz naprawdę wierzył, że odzyska wzrok kiedy zrzucił swój płaszcz. Wiedział, że wkrótce już go nie będzie potrzebował! Zauważ także, że „porwał się z miejsca”, co oznaczało, że był podekscytowany. Ludzie, którzy mają wiarę są podekscytowani ponieważ oczekują dobrych rzeczy.

Wtedy przyszedł ostateczny test. Bartymeusz stanął naprzeciw Tego, któremu wierzył, że może zwrócić mu wzrok. Jezus zapytał go o coś, co wydawało się absurdalne: „Co chcesz, abym ci uczynił?” (Mk 10:51). Z pewnością Jezus wiedział, że niewidomy człowiek chciał widzieć. Ponownie wystawił na próbę wiarę Bartymeusza. Kiedy ludzie posiadają szczerą wiarę, możesz to zauważyć zawsze po tym, co mówią.

Szczęśliwie, Bartymeusz, nie odpowiedział: „Jezusie, pokornie akceptuję, że jest Twoją wolą, abym pozostał ślepy”. Raczej powiedział: „Mistrzu, abym przejrzał!” (Mk 10:51). Nie było wątpliwości w jego sercu, że Jezus może go uzdrowić. I Jezus to uczynił.

Możemy cieszyć się z uzdrowienia Bartymeusza, ale zastanawiam się jak wiele chorych ludzi woła do Jezusa raz czy dwa i staje się zniechęconym, gdy On nie odpowiada od razu. Jak wielu z nas uległo, w przeciwieństwie do Bartymeusza, namowom przyglądającym się obserwatorów.

Tak samo jak Bartymeusz, my także możemy wytrwać w wierze i przejść próbę cierpliwości, kiedy modlimy się o coś, co Bóg obiecuje nam w Swoim Słowie. Dodatkowo, możemy być pewni, że Bóg wysłuchuje naszych słów, aby zobaczyć, czy naprawdę wierzymy Jego słowom.

Dziesięciu nieustępliwych trędowatych

Łukasz opowiada nam o czasach, kiedy Jezus przechodził przez pewną wioskę, w której z oddali wołało do Niego dziesięciu trędowatych mężczyzn: „Jezusie, Mistrzu! Zmiłuj się nad nami!” (Łk 17:13). Najprawdopodobniej stali oni w odległości, ponieważ zgodnie z Prawem Mojżeszowym nie mieli pozwolenia na rozmowy z nie-trędowatymi ludźmi, żeby nie zarazić innych.

Kiedy Jezus ich zauważył, zawołał do nich: „Idźcie, ukażcie się kapłanom!” (Łk 17:14). Ponownie, zgodnie z Prawem Mojżeszowym, trędowaty, który był oczyszczony miał być przebadany przez kapłana. Jeśli kapłan oświadczał, że jest czysty, mógł on wówczas wrócić do społeczeństwa. Wiara tych dziesięciu trędowatych zdecydowanie została poddana próbie. Musieli uwierzyć, że zanim dojdą do kapłanów, ich trąd zniknie.

Co ciekawe, jeśli przyjrzymy się tej historii jeszcze bliżej, zdamy sobie sprawę, że Jezus poinstruował tych dziesięciu mężczyzn by przeszli aż osiemdziesiąt kilometrów po to, by zostali przebadani przez kapłanów, którzy znajdowali się w Jerozolimie (zobacz Łk 17:11). Innymi słowy, Jezus powiedział im mniej więcej tak: „Chcecie zostać uzdrowieni? Ok., wybierzcie się w osiemdziesięciokilometrową podróż!” Jedynie ktoś, kto szczerze wierzył, mógł posłusznie usłuchać instrukcji Jezusa. Chwała Bogu, że wszyscy uwierzyli i „gdy szli, zostali oczyszczeni” (Łk 17:14). Opóźnienie nie oznaczało odmowy, a Jezus powiedział uprzedniemu trędowatemu, który wrócił do Niego, że to jego wiara go uzdrowiła. Jego wiara została przetestowana pozytywnie, kiedy przeszedł próbę.

Syrofenicejska kobieta

Osobiście nie przychodzi mi do głowy nikt, z kim Jezus miał styczność, kto miał większą wiarę niż kobieta rodem z Serofenicji. Sam Jezus powiedział jej, że jej wiara była wielka (zobacz Mt 15:28). Jej wiara jednak była poważnie wystawiona na próbę. Podążała za Jezusem przez jakiś czas, wołając: „Zmiłuj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Córka moja jest okrutnie dręczona przez demona” (Mt 15:22).

Jezus słyszał ją, ale kompletnie ją zignorował. Biblia jasno mówi: „On zaś nie odpowiedział jej ani słowa” (Mt 15:23). Najwidoczniej nadal za nim podążała i wołała do Jezusa, ponieważ jego uczniowie pytali Go kilkakrotnie, aby ją odprawił. Mówili Mu, że kłopotała ich i „wołała za nimi” (Mt 15:23). Ale ona wcale się nie zniechęcała.

Zgodnie z Ewangelią Marka, Jezus skrył się w domu, a ów kobieta przyszła, złożyła Mu pokłon i wołała: „Panie, pomóż mi!” (Mt 15:25; Mk 7: 24-25). Jednak odpowiedź Jezusa wydawała się jej okrutna: „Niedobrze jest brać chleb dzieci i rzucać szczeniętom” (Mt 15:26). To właśnie dlatego osobiście uważam, że ta kobieta miała większą wiarę niż ktokolwiek, kto miał do czynienia z Jezusem. Trudne jest, kiedy inni cię zniechęcają, ale jeszcze trudniejsze, kiedy sam Jezus cię zniechęca!

Wydaje mi się, że całkiem możliwe jest to, że Jezus zignorował ją, nie tylko by wystawić jej wiarę na próbę, ale dla tego samego powodu, dla którego ignoruje modlitwy wielu ludzi. Ignoruje ich modlitwy ponieważ nie mają oni z Nim nic wspólnego – ponieważ nigdy nie uwierzyli w Niego i nie żałowali za swoje grzechy. Przez swoje grzeszne życie wysyłają wiadomość każdego dnia Bogu, która mówi: „Nienawidzę Cię!”, a potem proszą Go, aby coś dla nich uczynił!

Nowy Testament naucza, że „oczy Pana zwrócone są na sprawiedliwych, a uszy jego ku prośbie ich, lecz oblicze Pańskie przeciwko tym, którzy czynią zło” (1 P 3:12). Boże uszy nie są otwarte na modlitwy tych, którzy nie nawrócili się i być może właśnie to jest powodem, dla którego Jezus początkowo zignorował wołanie syrofenicejskiej kobiety. Uznał jednak jej prośbę, kiedy padła do jego stóp wyznając, że faktycznie jest „psem” i to „psem”, który prosi o „okruchy spadające ze stołu swego pana”. Wygląda na to, że grzesznica uznała Jezusa za swego Pana, przechodząc tym samym pierwszą próbę, którą Bóg oczekuje, by każdy przeszedł. Jezus powiedział wówczas do kobiety: „O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!” Po czym czytamy: „Od tej chwili jej córka była zdrowa” (Mt 15:27-28). Przeszła próbę Jezusa.

Moglibyśmy oczywiście wziąć pod uwagę wiele innych, podobnych historii, takich jak uzdrowienie syna pewnego dworzanina, sługi setnika, kobiety chorującej na krwotok, czy córki Jaira. Wszystkie te główne postacie w powyższych historiach musiały uwierzyć, pomimo sprzecznych wątpliwości czy zniechęcenia. Wiara ich wszystkich była wystawiana na próby i wszyscy przeszli je pomyślnie, otrzymując to, w co uwierzyli. Wszyscy oni służą nam do dziś za przykład!

To subscribe to David Servant's periodic e-teachings, click here.


Boże Próby » Rozdział 6: Jezus wystawia na próbę chorych

Rozdział 5: Szkolenie Dwunastu

 

Jezus uczył dwunastu Apostołów używając tej samej metody, jakiej używał Bóg, ucząc Lud Izraelski po tym jak wyszli oni z Egiptu. Często stawiał ich w trudnych sytuacjach, w których mieli możliwość ćwiczenia swojej wiary. A ponieważ Bóg nigdy się nie zmienia, możemy spodziewać się, że będziemy ćwiczeni tak samo jak oni. Próby i testy dają bowiem okazję do wzrostu. Zacznijmy ten rozdział przyglądając się jednemu z „ćwiczeń” dwunastu z duchowego obozu rekrutów Jezusa.

Pismo notuje sytuację, w której Jezus wchodzi na małą łódź ze Swoimi uczniami przy brzegu Morza Galilejskiego i mówi do nich: „Przeprawmy się na drugą stronę” (Mk 4:35). Zanim będziemy kontynuować tę historię, pozwolę sobie zapytać cię: Czy Duch Święty kierował Jezusa, aby przeprawił się na drugą stronę Morza Galilejskiego? Nie mogę sobie wyobrazić, żeby tak nie było. Jezus żył w doskonałym posłuszeństwie wobec woli Swojego Ojca. Z pewnością więc On i Jego uczniowie byli w doskonałej woli Bożej, kiedy przeprawiali się na drugi brzeg.

Po wyruszeniu w podróż, Jezus oraz dwunastu znaleźli się pod natarciem „gwałtownej burzy” (Mk 4:37). Ich łódź zaczęła tonąć, a fale wdzierały się do łodzi. O dziwo, Jezus w tych właśnie chwilach smacznie spał. Zadajmy sobie drugie pytanie: Czy Bóg uprzednio wiedział, że zerwie się gwałtowna burza nad Morzem Galilejskim, kiedy Jego Syn oraz dwunastu będą przeprawiać się na drugą stronę? Oczywiście, że wiedział. Skoro Bóg jest wszechwiedzący, z pewnością Go to nie zaskoczyło.

I jeszcze ostatnie pytanie: Dlaczego zatem Bóg poprowadził Swego Syna oraz uczniów w podróż poprzez wody, skoro wiedział, że pojawi się gwałtowna burza? Z pewnością nie chciał, aby wszyscy utonęli. Czy zatem powodem mogłoby być to, że podsunął im okazję do zawierzenia Mu?

Wyobrażam sobie jak ty, tak samo jak i ja będąc tej nocy w łodzi wraz z Jezusem, zaczynasz chwalić Pana, w sytuacji gdy uderza w nią sztorm, wierząc, że uda się przepłynąć na drugi brzeg, czyż nie mam racji? Oczywiście, wręcz tak samo jak zawsze, kiedy znajdujemy się w kłopotach! Jednak uczniowie nie osiągnęli jeszcze takiego poziomu wiary jak my 🙂 Zamiast ćwiczyć swoją wiarę, ulegli oni strachowi i obudzili Jezusa – który w efekcie sforsował zarówno wiatr jak i morze.

Nie jest to jednak koniec historii. Kiedy już wiatr się uspokoił, Jezus zwrócił się do Swych uczniów: „Czemu jesteście tacy bojaźliwi? Jakże to, jeszcze wiary nie macie?” (Mk 4:40).

Jest oczywistym, że Jezus spodziewał się, że Jego uczniowie będą mieli wiarę z uwagi na to, że to właśnie On powiedział im, aby przeprawili się na drugą stronę. Powinni chociaż uwierzyć, że im się to uda. Tak się jednak nie stało, myśleli przecież, że umrą.

Ponowna próba

Oto kolejne pytanie: Co się dzieje, kiedy nie przechodzisz jednej z Bożych prób? Odpowiedź: Przechodzisz ją ponownie! Omawiany przed chwilą incydent możemy znaleźć w czwartym rozdziale Ewangelii Marka. Zaledwie dwa rozdziały dalej Jezus wysyła Swoich uczniów ponownie na Morze Galilejskie, aby „przeprawili się na drugą stronę”. Przy tej okazji, jednak, nie dołączył do nich. Tym razem nie byłoby Go, aby ich ocalić.

Być może już wiesz, że Morze Galilejskie właściwiej jest opisywać nie jako morze, ale jako jezioro. Ma bowiem jedynie 13 km szerokości i 22 km długości. Z odpowiedniego punktu obserwacyjnego znajdującego się na jednym ze wzgórz, które je otacza, można zobaczyć całą powierzchnię jeziora oraz praktycznie każdą łódź jaka się na nim znajduje.

Z pewnością wiatry zaczęły się tworzyć nad jeziorem, naprzeciw uczniom. Nie były one gwałtowne. Wystarczyły jednak do tego, by poddać próbie ich małą wiarę.

Ponownie powinniśmy zapytać: Czy uczniowie byli w doskonałej woli Bożej? Z pewnością byli. Byli zwyczajnie posłuszni wskazaniom Jezusa, który z pewnością był prowadzony przez Ducha Świętego. Bóg chciał, aby oni wszyscy udali się na drugi brzeg, aby móc służyć ludziom w tamtym regionie. Tak naprawdę Jezus wkrótce podróżowałby w tym samym kierunku, jednak nie łodzią. Uczniowie byli zatem w doskonałej woli Bożej, wykonując Boże zamiary. Czy Bóg wiedział, że pojawią się przeciwne wiatry tego wieczoru nad Morzem Galilejskim? Oczywiście, że wiedział.

Wiosłuj, wiosłuj swą łódkę…

Uczniowie udali się w podróż około wieczora (zobacz Mk 6:46-47). Powiedzmy, że wyruszyli około godziny 19-ej. W najgorszym wypadku musieli wiosłować około 8 km, a może nawet mniej (z Betsaidy do Kafarnaum).

Z początku szło im lepiej, ale kiedy przepłynęli jakieś pięć i pół kilometra, wiatr zaczął wiać z naprzeciwka. Mimo wszystko nadal wiosłowali. Jednak kiedy Jezus zaczął do nich iść po wodzie, Biblia mówi, że było wtedy „około czwartej straży nocnej” (Mk 6:48). Oznacza to mniej więcej godzinę między trzecią a szóstą rano. Zatem coś, co miało zająć około kilka godzin, zajęło im być może nawet jedenaście, a już na pewno osiem godzin!

Czy możesz spróbować wyobrazić sobie taką scenę rozgrywającą się w łodzi? Przypuszczam, że dwunastu wioślarzy było wycieńczonych. Z pewnością bolały ich plecy, ramiona i dłonie. Już dawno temu powinni byli spać. Musieli być bardzo zmęczeni i senni. Znajdowali się na powierzchni wody być może od jedenastu godzin i nie robili żadnych postępów.

Mogę sobie wyobrazić Filipa, który rzuca swoje wiosło i woła: „Panowie, to jest bez sensu. Postawmy żagle i płyńmy z powrotem”.

Andrzej: „W żadnym wypadku! Przepłynęliśmy już za wiele by się poddać!”

Jakub: „Zgadzam się! Jezus powiedział nam, że mamy się udać na drugi brzeg. Zapomnieliście już jak dwa tygodnie temu napomniał nas kiedy spanikowaliśmy na tym samym jeziorze?”

Piotr: „Oczywiście! Ale wtedy było nieco inaczej. Jezus był wówczas z nami. To niedorzeczne!”

Jan: „Chłopaki, uspokójcie się! Mamy chodzić w miłości w stosunku do siebie nawzajem tak jak Jezus nas uczył”

Bartolomeusz: „I kto to mówi?! Ten który potajemnie chce zasiąść po prawej ręce Jezusa w Jego Królestwie! I ty mówisz nam, że mamy chodzić w miłości?”

Tadeusz: „Chłopaki, uspokójcie się! Może powinniśmy zrobić to, co zrobił Jezus i kazać wiatrom się uspokoić?”

Tomasz: „Nie chcę być uznanym za niewiernego Tomasza, ale nie sądzę, aby jakiekolwiek z naszych nagan wiatru mogło cokolwiek zmienić”

Czy dostrzegasz tę sytuację? Wyobrażam sobie Jezusa, patrzącego na całą tę scenę z dogodnego miejsca na wzgórzu, ze smutkiem kiwając głową, kiedy słyszy argumentów Swych uczniów, niosące się jak echo po tafli jeziora. Po przeczekaniu od ośmiu do jedenastu godzin demonstracji ich małej wiary, być może mocno wzdycha, wstaje i idzie w dół wzgórza i zaczyna iść w ich kierunku po wodzie.

Kiedy dwunastu uczniów zobaczyło Jezusa idącego po wodzie, byli przerażeni i kto mógłby się im dziwić? Jezus zapewnił ich, że nie widzą ducha, a potem ofiarował im lekcję wiary.

Piotr powiedział: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie” (Mt 14:28). Jezus odpowiedział: „Przyjdź!” i Piotr wyszedł z łodzi na wodę. Dosłownie szedł z wiarą. Wiedział, że jest w doskonałej Bożej woli, stąpając po wodzie ponieważ otrzymał zapewnienie Jezusa.

Ale potem spojrzał na wiatr i na fale. To niemożliwe! – pomyślał i w Biblii czytamy, że zaczął wówczas tonąć. Jezus uratował go i bezpiecznie mógł powrócić do łodzi. Jednak kiedy to się stało, Jezus powiedział do Piotra: „O małowierny, czemu zwątpiłeś?” (Mt 14:31).

Wyraźnie widzimy, że to właśnie zwątpienie spowodowało, że Piotr zaczął tonąć i wydaje się rozsądnym wniosek, że te same zwątpienie trzymało uczniów całą noc na Morzu Galilejskim. Nie ma żadnego zapisu, jakiejkolwiek próby „ćwiczenia” wiary po ich stronie, a Biblia mówi, że byli „utrudzeni wiosłowaniem” (Mk 6:48) kiedy przyszedł do nich Jezus.

To przypomina mi wielu z nas, włączając także mnie. Jesteśmy wykończeni pracą przy wiosłach naszego życia, próbując z całych naszych sił przejść przez trudności. Powinniśmy zrobić to, co także powinni byli zrobić uczniowie. Powinniśmy porzucić wiosła (co oznacza nasze własne trudy, wycieńczenie i martwienie się) i wyciągnąć nasze ręce w chwale ku Bogu, wierząc w Jego pomoc. Poza Nim, niczego nie możemy uczynić, ale dzięki Niemu, możemy wszystko.

Inne próby

Nie mamy aż tyle miejsca, aby przeprowadzić w tym miejscu szczegółowego studium duchowego wzrostu dwunastu uczniów Jezusa, czy przyjrzeć się każdej szansie, jaką Bóg im dawał, aby mogli rozwijać swą wiarę. Pozwólcie mi jednak, że w skrócie nadmienię, że musieli uwierzyć Bogu w codzienne zaopatrzenie, kiedy Jezus wysyłał ich dwójkami. Nie pozwalał im zabierać ze sobą żadnych pieniędzy ani żadnej torby do noszenia najpotrzebniejszych rzeczy (zobacz Mt 10:9-10). Musieli ufać Bogu każdego dnia.

Miesiące później Jezus zapytał ich: „Gdy was posłałem bez trzosa, bez torby, bez sandałów, czy brakowało wam czegoś?” (Łk 22:35). Nauczyli się ufać Bogu w kwestii zaspokajania ich potrzeb.

Dwunastu musiało nauczyć się ufać Bogu za słowa, które mieli mówić, ponieważ Jezus nawet nie pozwalał im przygotowywać się do obrony przed ich oskarżycielami. Musieli wierzyć Duchowi Świętemu, aby dawał im „usta i mądrość, której nie będą mogli się oprzeć, ani jej odeprzeć wszyscy ich przeciwnicy” (Łk 21:15).

Piotr także musiał raz zawierzyć Bogu, że zapewni mu pieniądze z ust ryby na podatek (zobacz historię opisaną w Mt 17:24-27).

Dziewięciu uczniów nie zaufało Jezusowi, kiedy dał im autorytet nad wszystkimi nieczystymi duchami. Gdy Jezus znalazł ich, niemogących wypędzić demona z młodego chłopca, ostro ich upomniał za brak wiary (zobacz Mt 17:14-20).

Dwukrotnie (czy możesz zgadnąć dlaczego było to dwa razy?) dwunastka doświadczała rozwoju wiary, kiedy mieli za zadanie rozdzielić kilka bochenków chleba oraz kilka ryb tysiącom ludzi. Możesz nawet zauważyć, że kiedy Jezus nakarmił pięć tysięcy (pierwszy raz, kiedy rozmnożył jedzenie), najpierw zapytał Filipa: „Gdzie mamy zakupić chleba, aby mogli się pożywić? A mówił to, wystawiając go na próbę; sam bowiem wiedział, co miał czynić” (J 6:5-6, dodano podkreślenie).

W związku z tą samą historią dotyczącą nakarmienia pięciu tysięcy, Mateusz, Marek oraz Łukasz, wszyscy zapisali, że uczniowie Jezusa przyszli do Niego i zażądali, aby wysłał tysiące do okolicznych wiosek, by kupili sobie coś do jedzenia. Odpowiedź Jezusa była zdumiewająca: „Nie trzeba, żeby odchodzili, dajcie wy im jeść!” (Mt 14:16). Tak samo jak Filip, byli oni poddani próbie. Jezus obserwował ich odpowiedź. Czy odpowiedzą z wiarą czy ze zwątpieniem?

Jeśli Jezus mówi ci, że możesz nakarmić tysiące z pomocą kilku bochenków chleba oraz kilku ryb, wówczas możesz! Po prostu zacznij rozdzielać to, co masz i wtedy zobaczysz cud. Niestety, dwunastu zareagowało ze zwątpieniem: „Mamy tutaj tylko pięć chlebów i dwie ryby” (Mt 14:17).

Wiele razy uczniowie ćwiczyli swoją wiarę, kiedy służyli potrzebującym. Jezus przykazał im: „Chorych uzdrawiajcie, umarłych wskrzeszajcie, trędowatych oczyszczajcie, demony wyganiajcie” (Mt 10:8). Wszystkie te rzeczy wymagają wiary.

Ponownie, nie mam tutaj tyle miejsca, aby przestudiować z Tobą każde wydarzenie ze „szkolenia” apostołów. Chciałem jedynie, abyś mógł zobaczyć, że Bóg ćwiczył ich w bardzo podobny sposób, w jaki ćwiczył także dzieci Izraela. I będzie oczywiście podobnie czynił z nami, ponieważ Bóg nigdy się nie zmienia.

Czy zaczynasz rozpoznawać już teraz Boże próby w twoim życiu? Przychodzą one często w formie problemów i trudności!

To subscribe to David Servant's periodic e-teachings, click here.


Boże Próby » Rozdział 5: Szkolenie Dwunastu

Rozdział 3: Uwielbienie o północy

 

Nie chciałbym, bracia, żebyście nie wiedzieli, że nasi ojcowie wszyscy, co prawda, zostawali pod obłokiem, wszyscy przeszli przez morze, i wszyscy byli ochrzczeni w [imię] Mojżesza, w obłoku i w morzu; wszyscy też spożywali ten sam pokarm duchowy i pili ten sam duchowy napój. Pili zaś z towarzyszącej im duchowej skały, a ta skała – to był Chrystus. Lecz w większości z nich nie upodobał sobie Bóg; polegli bowiem na pustyni. Stało się zaś to wszystko, by mogło posłużyć za przykład dla nas, abyśmy nie pożądali złego, tak jak oni pożądali. Nie bądźcie też bałwochwalcami jak niektórzy z nich, według tego, co jest napisane: Zasiadł lud, by jeść i pić, i powstali, by się oddawać rozkoszom. Nie oddawajmy się też rozpuście, jak to czynili niektórzy spośród nich, i padło ich jednego dnia dwadzieścia trzy tysiące. I nie wystawiajmy Pana na próbę, jak wystawiali Go niektórzy z nich i poginęli od wężów. Nie szemrajcie, jak niektórzy z nich szemrali i zostali wytraceni przez dokonującego zagłady. A wszystko to przydarzyło się im jako zapowiedź rzeczy przyszłych, spisane zaś zostało ku pouczeniu nas…(1 Kor 10:1-11)

To nie podlega dyskusji. Według Pawła biblijne opowieści o Izraelitach zostały zachowane dla naszych korzyści, abyśmy nie podążali ich złym przykładem. „Społeczności na pustyni” (Dz 7:38) nie przechodziły kolejnych prób z pozytywnym rezultatem, a gdy w końcu uwierzyli doniesieniom dziesięciu pełnych zwątpienia wywiadowców, Bóg zrezygnował z nich, uznając ich za ludzi małej wiary. Ze względu na ich niedowiarstwo, nie udało im się wejść do Ziemi Obiecanej (zobacz Hbr 3:19). Jest to faktycznie tragiczna historia.

Często myślę o wędrujących Izraelitach, kiedy słyszę jak ktoś mówi: „Cóż, jeśli Bóg chce, abym coś miał, po prostu mi to da”. To oczywiście jest niezgodnym z prawdą stwierdzeniem. Bóg chciał, aby Izraelici posiedli ziemię Kanaan, ale tak się nie stało. Niezależnie od tego czy posiedli dziedzictwo czy nie, ostatecznie zależało to od nich, a nie od Boga. Nigdy jednak nie nauczyli się Mu ufać. A nawet przeciwnie, zawsze „polegali na swoim zrozumieniu”. W konsekwencji czego wędrowali po pustyni przez czterdzieści lat – gdzie większość w końcu poginęła. Bóg zaczął później działać wraz z nowym pokoleniem (I oni byli poddawani próbom, jak na przykład w Jerycho).

Zarówno Ty, jak i ja, z pewnością nie chcemy podążać za złym przykładem pierwszego pokolenia Izraelitów, ale niestety zbyt wielu z nas tak robi. Nieustannie narzekamy i marudzimy na trudności, jakie nas napotykają, mimo tego, że Biblia mówi nam, że „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamiaru” (Rz 8:28). Nie ufamy Bogu pośród naszych trudności pomimo tego, że On kocha nas z całego serca. Nasza wiara zaczyna się chwiać. W rezultacie, nam także nie udaje się dotrzeć do naszej „ziemi obiecanej”. Nigdy nie doświadczamy też całkowitego Bożego błogosławieństwa w naszym życiu i nigdy nie stajemy się narzędziem Bożych błogosławieństw jakie Bóg pragnie wylać na innych poprzez nas.

Poprzez apostoła Jakuba, Pan napomina nas:

Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość. Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali, nienaganni, w niczym nie wykazując braków (Jk 1:2-4).

Jedno z angielskich tłumaczeń powyższego wersetu mówi, że gdy napotykamy trudności, powinniśmy „przywitać je jak naszych przyjaciół”. Jak wielu z nas tak czyni? Kiedy próby przychodzą pukając do naszych drzwi, czy mówimy: „Chwała Bogu! Witaj Próbo! Przychodzisz do mnie jako szansa, w której mogę udowodnić, że Boże obietnice są prawdziwie oraz, że kiedy już sobie pójdziesz, stanę się dzięki tobie lepszym człowiekiem. Moja wiara będzie jeszcze silniejsza; dasz mi dobre świadectwo do dzielenia się z innymi; i będę jeszcze bliżej w stawaniu się ‘doskonałym, nienagannym i w niczym nie wykazującym braków!’?”

Trudności napotykają każdego z nas, ale tylko ci, którzy pokładają wiarę w Bogu otrzymują nagrodę w postaci ich wiary. Zapytaj któregokolwiek Izraelitę. Człowiek, który nie ufa Bożym obietnicom może nigdy nie zaznać wybawienia z jego sytuacji – tak samo jak Izraelici, którzy pomarli na pustyni.

Nie zawsze większość ma rację

Izraelici w istocie nie przeszli żadnej z prób jakie napotkali na pustyni, doprowadzając do odrzucenia możliwości wejścia do ziemi obiecanej, z uwagi na to, że bali się Kananejczyków. Usłyszeli, że byli „giganci w tej ziemi”, a oni sami czuli się jak koniki polne.

To, co powinni byli jednak zrobić, to nie patrzeć na rozmiar kilku przerośniętych Kananejczyków, ale na wielkość Boga. Kananejczycy wyglądaliby wówczas jak mrówki. Ponieważ Izraelici przyjęli niewłaściwą perspektywę, wszyscy w końcu pomarli na pustyni. Każdy, z wyjątkiem Jozuego i Kaleba, jedynych dwóch mężów, którzy uwierzyli, że Boża obietnica jest bardziej wiarygodna niż ich okoliczności. Ostatecznie, to oni posiedli ziemię. Lekcja, napisana dla naszej korzyści jest tak oczywista, że tylko teolog mógłby ją przegapić! Wierni są błogosławieni! Ci, którzy wątpią, nie są.

„Nie lubię takiego nauczania!” – powiedzieliby niektórzy. Powodem jest to, że nie chcą brać odpowiedzialności za swoje niepowodzenia. Wolą raczej żyć w kłamstwie, że to Bożą wolą jest, aby pozostawali na pustyni.

Czasami ci z nas, którzy nie zważają na własne okoliczności, a ufają Bożemu Słowu, czują się jak gdyby byli w mniejszości i tak właśnie jest. Pomyśl o Jozue i Kalebie. Oni byli tylko dwójką spośród ponad miliona innych. Osobiście jednak wolałbym być zakwalifikowany do mniejszości, która mieszka w ziemi mlekiem i miodem płynącej, niż w większości, której kości leżą półtora metra pod ziemią.

Paweł i Sylas pod ostrzałem

Modlitwy pełne narzekania i marudzenia rzadko kiedy prowadzą do pozytywnej odpowiedzi, ale jest coś wspaniałego w radowaniu się i wychwalaniu, co przyciąga Bożą uwagę. Dlaczego tak jest? Ponieważ Bóg odpowiada na naszą wiarę, a wiara okazywana jest poprzez radość. Przepiękny przykład tej prawdy możemy znaleźć w szesnastym rozdziale Dziejów Apostolskich. Pozwólcie mi przybliżyć wam tę historię.

Paweł i Sylas robili, co mogli, aby określić Boże prowadzenie podczas ich drugiej podróży misyjnej, kiedy Paweł otrzymał widzenie pewnej nocy. W tym widzeniu zobaczył człowieka w Macedonii (współczesnej Grecji) wołającego do niego: „Przepraw się do Macedonii i pomóż nam!” (Dz 16:9). On i Sylas popłynęli więc do Macedonii, a po ich przyjeździe zaczęli głosić Dobrą Nowinę w mieście Filippi.

Początkowo, wszystko toczyło się dobrze – kobieta o imieniu Lidia została zbawiona, a młoda dziewczyna dramatycznie została uwolniona od demona. Później rozpoczęły się problemy. Paweł i Sylas wkrótce znaleźli się zakuci w łańcuchy w więzieniu, po tym jak zostali pobici rózgami przez lokalne władze Rzymskie. Zanim jednak będziemy kontynuowali tę historię, zadajmy sobie kilka pytań.

Pierwsze pytanie: Kto prowadził Pawła i Sylasa do Filippi? Odpowiedź: Sam Bóg. Drugie pytanie: Czy Bóg uprzednio wiedział, że Paweł i Sylas będą pobici i wtrąceni do więzienia? Odpowiedz: Oczywiście, że wiedział. Stąd, Paweł i Sylas mogli odpocząć w Bożym prowadzeniu oraz Jego suwerenności. Wiedzieli, że byli w doskonałej woli Bożej. (Trochę inaczej jest kiedy nie jesteś w Bożej woli i znajdujesz się w więzieniu. Wtedy pierwszą rzeczą, jaką potrzebujesz, jest okazanie skruchy).

Trzecie pytanie: Jaka była odpowiedź Pawła oraz Sylasa na ich okoliczności? Odpowiedź: O północy, modlili się i śpiewali hymny na chwałę Bogu!

Czwarte i ostatnie pytanie: Co się wydarzyło później? Odpowiedź: nagle powstało silne trzęsienie ziemi, a każdy z łańcuchów więziennych został rozpięty. Niezbawiony strażnik więzienny niemal popełnił samobójstwo, ale okazało się, że został zwycięsko zbawiony wraz z całą rodziną. Kilka godzin później ów nowo narodzony strażnik służył gorącym posiłkiem Pawłowi i Sylasowi w swoim własnym domu. Chwała Panu!

Obawiam się, że będąc na miejscu Pawła i Sylasa, wielu z nas mogłoby zareagować odmiennie, a wtedy historia mogłaby mieć zupełnie inne zakończenie. Zamiast chwalić Boga, zaczęlibyśmy narzekać strażnikowi na temperaturę czy jedzenie. Strażnik wywnioskowałby, że Chrześcijanie nie są wcale inni, niż wszyscy. W naszych modlitwach wołalibyśmy do Boga pytając dlaczego przestał nas kochać.

Paweł i Sylas ufali jednak Bogu. Czy mieli oni wiarę, że Bóg wybawi ich z więzienia? Nie, nie mogli mieć w to wiary, skoro Bóg nigdy nie obiecywał nam, że zawsze będziemy wybawieni z prześladowań, które cierpimy. Mogli jednak z pewnością uwierzyć, że „współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8:28), albowiem wiedzieli, że są w centrum Bożej woli oraz że Bóg ich kocha.

Powinniśmy podążać ich dobrym przykładem. To podczas uwięzienia Pawła, napisał on sławne słowa: „Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się!!” (Flp 4:4).

Wiara, która zwycięża

Zanim zakończę ten rozdział, chciałbym rozważyć jeszcze jeden przykład człowieka, który wiedział, co robić, gdy pojawiały się trudności. Nie miał nazwiska, ale jego imię to Dawid i był autorem licznych psalmów w trudnych dla niego okresach. Moglibyśmy spojrzeć na wiele przykładów jego wiary podczas prób, ale przestudiujmy wspólnie Psalm trzeci. Dawid napisał go, kiedy uciekał z życiem przed swoim synem, Absalomem (Cóż za porównanie do wielu naszych trudnych okresów!).

Panie, jakże wielu jest tych, którzy mnie trapią, jak wielu przeciw mnie powstaje! Wielu jest tych, co mówią o mnie: „Nie ma dla niego zbawienia w Bogu” (Ps 3:2-3).

Oto jakie były jego trudności. Wielu z nas z pewnością zakończyłoby w tym miejscu modlitwę słowami: „w imieniu Jezusa, Amen”. Dawid jednak wiedział lepiej.

Ale [oznacza to, że jest jeszcze coś do rozważenia oprócz problemu] ty, Panie, jesteś dla mnie tarczą [oznacza to, że ci, którzy są blisko by mnie dopaść, mnie nie dopadną], Tyś chwałą moją i Ty mnie podnosisz. Wołałem głośno do Pana i wysłuchał mnie [Zauważ, że nie powiedział: „Z pewnością mam nadzieję, że mnie usłyszał”] ze swej góry świętej. Kładę się i zasypiam spokojnie [Nie ma sensu czuwania całą noc z przerażeniem], i znowu się budzę, bo Pan ma mnie w swej pieczy [Moi przeciwnicy nie dopadli mnie, ponieważ podczas gdy spałem, Bóg czuwał nade mną]. Nie boję się nawet tysiąca mocarzy, którzy na mnie zewsząd nastają [Dlaczego miałbym się bać jeśli Bóg jest po mojej stronie?]. Racz powstać, o Panie, Boże mój, ześlij mi pomoc! Ty zmiażdżyłeś szczęki moich wszystkich wrogów [Moja wiara jest silna ponieważ widziałem jak wybawiałeś mnie już wcześniej od moich wrogów], a bezbożnikom połamałeś zęby. Tylko u Pana nasze ocalenie. Niech Twoje błogosławieństwo spłynie na Twój naród (Ps 3:3-8, dodano komentarz).

Zwróć uwagę, że nie ma wersetów w Psalmie trzecim, w których czytalibyśmy: „Boże, wiem, że Ty jesteś suwerenny Panie i przyjmuję te trudności jako z Twojej Bożej ręki. Nie rozumiem dlaczego chcesz Panie, aby zbuntowany nastolatek zabił mnie i odebrał mój tron, ale Twoje drogi są wyższe niż moje. Z pokorą przyjmuję ten krzyż, który chcesz abym niósł”. Zawsze łatwiej jest być fatalistą niż wierzącym.

Dawid nie był fatalistą. Ufał Bogu w jego wybawienie. I został wybawiony, jak czytamy w 2 Księdze Samuela 15 z jego następnej próby przed jaką stanął. Jeśli chcesz takich rezultatów, jakie były radością Dawida będziesz musiał zaufać Bogu, tak jak zrobił to Dawid. Nie zapominaj zatem: Wątpiący się stresują; wierzący są błogosławieni. Zwątpienie dąsa się, ale wiara krzyczy!

To subscribe to David Servant's periodic e-teachings, click here.


Boże Próby » Rozdział 3: Uwielbienie o północy

Rozdział 4: Bóg, który obserwuje

 

Twoja Biblia wypełniona jest przykładami historii ludzi poddawanych Bożym próbom. Wiele wersetów wyraźnie przedstawia jak Bóg „wypróbowywał” niektórych z nich. Mnóstwo jest także historii, które ilustrują tę samą zasadę. Kiedy tylko Bóg instruował kogoś do zrobienia czegoś, co wymagało od nich wiary bądź posłuszeństwa, mogło być to traktowane jako Boża próba. Dla przykładu, kiedy Bóg polecił nowemu pokoleniu Izraelitów, by w ciszy okrążali Jerycho przez sześć dni, testowana była ich wiara oraz posłuszeństwo. Chwała Bogu, że przy tej okazji, pomyślnie przeszli próbę (bez wątpienia ich rodzicom by się to nie udało).

Czytaliśmy już o Bożych próbach kierowanych do Adama, Abrahama, a także do narodu Izraelskiego. W tym rozdziale przyjrzymy się kilku kolejnym przykładom ludzi, którzy – jak Pismo wyraźnie potwierdza – byli wystawiani na próby. Naszym celem jest oczywiście to, by pomóc ci lepiej zrozumieć Boże próby w twoim życiu. Zacznijmy od Ezechiasza.

Wielka próba Ezechiasza

Ezechiasz, pobożny król Judy, panował w Jerozolimie 29 lat. Pismo Święte tak opisuje jego uznanie: „W Panu, Bogu Izraela, pokładał nadzieję. I po nim nie było podobnego do niego między wszystkim królami Judy, jak i między tymi, co żyli przed nim” (2 Krl 18:5).

W czasie swojego długiego panowania, Ezechiasz stawiał czoła własnej porcji wyzwań, jednak był on także świadkiem Bożej mocy i pokładał ufność w Boże wybawienie. Dla przykładu, to właśnie podczas panowania Ezechiasza, Asyria najechała na Judę i 185 tysięcy żołnierzy asyryjskich otoczyło Jerozolimę. Ezechiasz spojrzał na Pana, a wtedy anioł Boży zniszczył w nocy armię asyryjską. Później Ezechiasz został cudownie uleczony z nieuleczalnej choroby, po czym żył kolejne 15 lat. Jednak po tak dramatycznym uzdrowieniu, na jakiś czas upadł na duchu:

Ezechiasz jednak nie odwdzięczył się za wyświadczone dobrodziejstwo, ponieważ jego serce uniosło się pychą, i dlatego zapłonął gniew Boży nad nim, nad Judą i nad Jerozolimą. Wtedy Ezechiasz upokorzył się za wyniosłość swego serca – on i mieszkańcy Jerozolimy – i nie spadł na nich gniew Pański w dniach Ezechiasza (2 Krn 32:25-26).

Pamiętaj o tym wydarzeniu, w którym uniosła się pycha jego serca, kiedy będziemy poznawać dalsze losy Ezechiasza.

Kiedy syn króla babilońskiego usłyszał o cudownym uzdrowieniu Ezechiasza, wysłał kilku wysłanników do Jerozolimy, aby podarować Ezechiaszowi prezent. Kiedy wysłannicy już dotarli na miejsce, Ezechiasz z dumą pokazywał im wszystkie swoje skarby: „Nie było rzeczy, której by nie pokazał im Ezechiasz w swoim pałacu i w całym swym państwie” (2 Krl 20:13b). Krótko po tym wydarzeniu – prorok Izajasz przepowiedział Ezechiaszowi, że nastanie dzień, kiedy wszystkie jego skarby zostaną zabrane do Babilonu.

Autor drugiej Księgi Kronik dodaje ten ciekawy zapis:

Kiedy jednak przybyło poselstwo książąt babilońskich, wysłanych do niego po to, by się dowiedzieć o cudzie, jaki zdarzył się w kraju, Bóg opuścił go, wystawiając go w ten sposób na próbę, aby ujawniły się w pełni zamiary jego serca (2 Krn 32:31, dodano podkreślenie).

Niewątpliwie, Ezechiasz był podatny na grzech pychy, więc Pan obserwował go, gdy przebywał on z babilońskimi wysłannikami, „zostawiając go w spokoju”, tak by mógł obserwować, co było w sercu Ezechiasza. To jest bardzo ważne stwierdzenie. BÓG PATRZY NA NASZE SERCA, OBSERWUJĄC NASZE CZYNY. Nasze czyny ujawniają zatem to, co jest w naszych sercach.

Ponownie widzimy, że głównym celem Boga, gdy wystawia ludzi na próby jest to, aby dowiedzieć się, co jest w ich sercach. W przypadku Ezechiasza Bóg chciał wiedzieć, czy był on wciąż dumny, stąd zwyczajnie go obserwował. Kiedy Babilończycy dowiadywali się o bogactwie Ezechiasza, Bóg dowiadywał się o ukrytych motywach serca Ezechiasza. Zastanawiam się czego Bóg dowiaduje się o nas, kiedy pozostawia nas samemu sobie. Boże pragnienie dowiedzenia się, co jest w naszych sercach wyjaśnia, dlaczego Bóg nie ostrzega nas czasami przed nadciągającymi bolesnymi i własnoręcznie zadanymi sobie trudnościami! Sam wyznaję, że Bóg „pozostawił mnie w spokoju” więcej niż kilka razy.

Kolejne pokolenia Izraelitów wystawione na próby

W trakcie czasów sędziów dowiadujemy się o kolejnych przykładach tego, jak Bóg wystawia na próbę Swój lud. Wkrótce po tym jak umiera Gedeon, Izrael powraca do bałwochwalstwa. Bóg powiedział:

Ponieważ lud ten przekroczył przymierze, które zawarłem z ich przodkami, i ponieważ nie usłuchał głosu mego, także i Ja nie wyrzucę spośród nich żadnego z narodów – które pozostawił Jozue, gdy umierał – żeby poddać Izraelitów próbie i zbadać, czy pójdą drogami Pana, po których kroczyli ich przodkowie. A oto narody, którym Pan pozwolił pozostać, aby wystawić przez nie na próbę Izraela… Byli oni przeznaczeni do wypróbowania Izraelitów, by można było poznać, czy będą strzec przykazań… (Sdz 2:20-22; 3:14, dodano podkreślenie).

Pan pozwolił kilku narodom pogańskim pozostać na terytorium ziemi obiecanej w celu wypróbowania ludu Izraelskiego. Zabronił im zawiązywania związków małżeńskich z tymi narodami, a także służenia ich bożkom. Bóg więc wystawił ich na próbę przez zezwolenie na ich kuszenie. Nie ma się co martwić i złościć na Boga! Gdyby bowiem nie było cudzoziemców mieszkających blisko nich, w jaki sposób Bóg mógłby dowiedzieć się, czy Jego lud będzie Mu posłuszny w tym, by nie służyć bożkom obcych, ani też nie wchodzić w związki małżeńskie z obcymi narodami?

Czy Izraelici przeszli tę próbę? Myślę, że możesz bez problemu przewidzieć ich odpowiedź:

Mieszkali więc Izraelici wśród Kananejczyków, Chetytów, Amorytów, Peryzzytów, Chiwwitów i Jebusytów, żenili się z ich córkami i własne swoje córki dawali ich synom za żony, a także służyli ich bogom (Sdz 3:5-6).

Ponieważ nieszczęśliwie nie przeszli próby, Bóg ukarał Izraelitów, wydając ich „w ręce Kuszan-Riszeataima, króla Mezopotamii” (Sdz 3:8). Nieposłuszeństwo generalnie nie przyciąga Bożych błogosławieństw.

Będziemy badać powyższy temat bardziej szczegółowo w kolejnych rozdziałach, chciałem jednak, abyś zobaczył, że Bóg może zezwalać na nasze próby, zezwalając na nasze kuszenie (daje nam to do myślenia, kiedy przypomnimy sobie jak Jezus nauczał Swoich apostołów, aby modlili się: „nie wódź nas na pokuszenie”).

Więcej prób

Jeśli rozpocząłeś tę książkę myśląc, że Bóg nikogo nie wystawia na próbę, mam nadzieję, że jesteś już przekonany, że jest inaczej. Jeśli nie, pozwól mi dodać jeszcze kilka biblijnych przykładów, które z pewnością ci w tym pomogą.

W czasach proroka Izajasza, Bóg powiedział, że wystawił na próbę Izrael i znalazł lud niedoskonały: „Oto jak srebro przetopiłem cię ogniem i wypróbowałem cię w piecu utrapienia” (Iz 48:10, dodano podkreślenie). Czasy utrapienia są zawsze czasami próby. Lata później, Pan powiedział poprzez proroka Jeremiasza:

Ja, Pan, badam serce i doświadczam nerki, bym mógł każdemu oddać stosownie do jego postępowania, według owoców jego uczynków (Jr 17:10, dodano podkreślenie).

Kiedy Bóg widzi nasze uczynki (nasze reakcje) nagradza nas, dyscyplinuje albo odpowiednio nas karze. Zauważ, że Bóg przekazał przez Jeremiasza, że On czyni to z każdym. Bóg jest Bogiem wystawiającym na próbę.

Pan powiedział przez proroka Zachariasza, przewidując część, która będzie Mu pewnego dnia służyła:

I tę trzecią część poprowadzę przez ogień, oczyszczę ją, jak oczyszcza się srebro, i wypróbuję tak, jak złoto próbują. I wzywać będzie mego imienia – a Ja wysłucham i będę mówił: „Oto mój lud”, a on powie: „Pan moim Bogiem” (Za 13:9, dodano podkreślenie).

Tu ponownie pojawia się temat wystawiania na próby poprzez trudności. Tak samo jak złoto czy srebro są oczyszczane w ogniu, tak samo utrapienia ukazują nam nieczystości w nas samych. Słyszałem pewnego razu o tym, że złotnik dokładnie wie, że kiedy srebro jest wystarczająco oczyszczone, może zobaczyć w nim swoje odbicie. Jakże właściwa jest ów analogia do naszego oczyszczania!

Dawid przyznaje w Psalmie 11, że Bóg wystawia na próbę każdego:

Pan w świętym swoim przybytku, Pan ma tron swój na niebiosach. Oczy Jego patrzą, powieki Jego badają synów ludzkich. Pan bada sprawiedliwego i występnego (Ps 11:4-5a, dodano podkreślenie).

Każdy kto zgadza sie z Biblią, będzie musiał zgodzić się także z tym, że Bóg wystawia na próbę każdego. Nadal mamy wiele więcej do przeczytania w Piśmie o Bożych próbach: Józefa, Dawida, Filipa oraz Pawła. Spróbujmy przyjrzeć się kilku przykładom biblijnych osób, które Bóg widocznie wystawiał na próby, mimo, że Biblia nie mówi o tym dosłownie, używając samego słowa „próba”.

Próby Salomona

Motywy Salomona były poddawane próbie, kiedy Pan pojawił się mu we śnie i powiedział do niego: „Proś, co ci mam dać?” (1 Krl 3:5). Salomon poprosił o mądrość w tym jak rozumnie rządzić Izraelem, a Bogu się ta prośba spodobała:

Toteż rzekł Bóg do niego: Dlatego że o taką rzecz prosiłeś, a nie prosiłeś dla siebie ani o długie życie, ani nie prosiłeś dla siebie o bogactwo, ani nie prosiłeś o śmierć dla twoich wrogów, lecz prosiłeś o rozum, aby umieć być posłusznym prawu, przeto uczynię zgodnie z twoim życzeniem: Oto daję ci serce mądre i rozumne, że takiego jak ty jeszcze nie było przez tobą i takiego jak ty również po tobie nie będzie. Oprócz tego daję ci to, o co nie prosiłeś, a więc bogactwo, jako też sławę, tak iż takiego jak ty męża nie będzie między królami po wszystkie dni twoje (1 Krl 3:11-13).

Aspiracje Salomona nie były skupione na gromadzeniu pieniędzy, długim życiu czy otrzymywaniu honorów przynależnych królowi; nie były także skoncentrowane na zemście. Chciał on służyć. Jezus powiedział, że jeśli chcemy być wielcy, musimy stać się sługami wszystkich (zobacz Mt 20:26). Ponieważ Salomon miał serce sługi, Bóg uczynił go wielkim. Tylko sługa może być godnym zaufania Bożym przywódcą.

Odpowiednikiem historii Salomona w Nowym Testamencie jest ta, którą możemy znaleźć w Ewangelii Mateusza. W niej Jezus powiedział: „Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane (Mt 6:33). Po co ty żyjesz? Aby gromadzić coraz więcej pieniędzy? Dla prestiżu, popularności, władzy? A może żyjesz po to, aby powiększać Boże Królestwo na tej ziemi i podobać się Bogu? Być może nigdy nie przeszukiwałeś swojego serca, by szczerze odpowiedzieć na te pytania, ale możesz być pewien, że Bóg zna na nie odpowiedź, ponieważ zostałeś poddany próbie.

Jeszcze kilka innych…

Gdybyśmy chcieli, moglibyśmy spojrzeć na próby innych postaci biblijnych – postaci, takich jak Debora, Gedeon, Samson, Elizeusz, Jozafat, Ezra, Nehemiasz, Izajasz, Jeremiasz itd. Znaleźlibyśmy kilkoro, którzy przeszli próby, a innych którym się nie udało. Nawet sam Jezus był wystawiony na próby:

Wtedy Duch zaprowadził Jezusa na pustynię, aby go kusił diabeł (Mt 4:1, dodano podkreślenie).

Duch Święty prowadził Jezusa na pustynię właśnie po to, aby tam mógł On być kuszony przez diabła. Jak już się dowiedzieliśmy, Bóg wystawiał Izrael na próby w ten sam sposób, zezwalając na ich kuszenie (Sdz 2 i 3). Bóg ponownie posłużył się kuszeniem przez diabła w wystawianiu na próbę. Jezus był „doświadczony we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem grzechu” (Hbr. 4:15).

Jezus mógł jako jedyny być odpowiedni do tego by być naszym Zbawicielem, ponieważ był bez grzechu. Jak mógłby deklarować się jako niegrzeszący, gdyby nie był kuszony we wszystkim? Chwała Bogu za to, że Jezus przeszedł każdą próbę – jedyna osoba, która kiedykolwiek to uczyniła.

Wiara pozbawiona próby nie jest wiarą

Właściwie nie ma czegoś takiego jak wiara pozbawiona prób. Wiara jest: „przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy” (Hbr 11:1). Wiara oznacza zatem zawierzenie Bożym obietnicom pomimo tego, co widzimy, jak się czujemy albo jakie mogą nam się wydawać okoliczności. Wiara oznacza ignorowanie świadectwa naszych zmysłów a także mocne trzymanie się Bożych obietnic. Jeśli będziesz chciał ćwiczyć swoją wiarę, będzie ona wystawiana na próby.

Jezus uczył nas, żebyśmy się „modlili i prosili z wiarą”, a jeśli tak zrobimy, to obiecuje nam, że to otrzymamy (zobacz Mk 11:24). Odpowiedzi na nasze modlitwy nie zawsze są jednak natychmiastowe, czyż nie? Często musimy pozostawać w wierze przez długi czas, ufając, że Bóg wysłuchał nasze modlitwy, zanim faktycznie zobaczymy odpowiedź. Zawsze będą pojawiać się chwile, kiedy nasza wiara będzie wystawiana na próbę.

„Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu” (Hbr 11:6). Natomiast bez prób nie możemy ćwiczyć naszej wiary, ponieważ nie potrzebujemy wiary do tego, co możemy zobaczyć.

Co jest najwyższym priorytetem w twoim życiu? Czy jest to coś, co możesz zobaczyć oraz usłyszeć? A może jest tym wieczne Boże Słowo? Boże Słowo powinno być naszym ostatecznym źródłem prawdy. Powinniśmy osądzać wszystko, co przychodzi do naszego umysłu, pytając: „Czy zgadza się to z tym, co powiedział Bóg?”. Jeśli nie, jest to wtedy zamysłem, którego powinniśmy „unicestwić” (zobacz 2 Kor 10:4-5).

Biblia obiecuje: „Błogosławiony mąż, którego ufnością jest Pan!” (Jr 17:7). Jeśli w to nie wierzysz, nie spodziewaj się, że będziesz błogosławiony!

 

Boże Próby

KSIĄŻKA DLA WSZYSTKICH, KTÓRZY KIEDYKOLWIEK ZADAWALI PYTANIE: „BOŻE, DLACZEGO JA?”

by David Servant

 

Rozdział 4: Bóg, który obserwuje

Twoja Biblia wypełniona jest przykładami historii ludzi poddawanych Bożym próbom. Wiele wersetów wyraźnie przedstawia jak Bóg „wypróbowywał” niektórych z nich. Mnóstwo jest także historii, które ilustrują tę samą zasadę. Kiedy tylko Bóg instruował kogoś do zrobienia czegoś, co wymagało od nich wiary bądź posłuszeństwa, mogło być to traktowane jako Boża próba. Dla przykładu, kiedy Bóg polecił nowemu pokoleniu Izraelitów, by w ciszy okrążali Jerycho przez sześć dni, testowana była ich wiara oraz posłuszeństwo. Chwała Bogu, że przy tej okazji, pomyślnie przeszli próbę (bez wątpienia ich rodzicom by się to nie udało).

Czytaliśmy już o Bożych próbach kierowanych do Adama, Abrahama, a także do narodu Izraelskiego. W tym rozdziale przyjrzymy się kilku kolejnym przykładom ludzi, którzy – jak Pismo wyraźnie potwierdza – byli wystawiani na próby. Naszym celem jest oczywiście to, by pomóc ci lepiej zrozumieć Boże próby w twoim życiu. Zacznijmy od Ezechiasza.

Wielka próba Ezechiasza

Ezechiasz, pobożny król Judy, panował w Jerozolimie 29 lat. Pismo Święte tak opisuje jego uznanie: „W Panu, Bogu Izraela, pokładał nadzieję. I po nim nie było podobnego do niego między wszystkim królami Judy, jak i między tymi, co żyli przed nim” (2 Krl 18:5).

W czasie swojego długiego panowania, Ezechiasz stawiał czoła własnej porcji wyzwań, jednak był on także świadkiem Bożej mocy i pokładał ufność w Boże wybawienie. Dla przykładu, to właśnie podczas panowania Ezechiasza, Asyria najechała na Judę i 185 tysięcy żołnierzy asyryjskich otoczyło Jerozolimę. Ezechiasz spojrzał na Pana, a wtedy anioł Boży zniszczył w nocy armię asyryjską. Później Ezechiasz został cudownie uleczony z nieuleczalnej choroby, po czym żył kolejne 15 lat. Jednak po tak dramatycznym uzdrowieniu, na jakiś czas upadł na duchu:

Ezechiasz jednak nie odwdzięczył się za wyświadczone dobrodziejstwo, ponieważ jego serce uniosło się pychą, i dlatego zapłonął gniew Boży nad nim, nad Judą i nad Jerozolimą. Wtedy Ezechiasz upokorzył się za wyniosłość swego serca – on i mieszkańcy Jerozolimy – i nie spadł na nich gniew Pański w dniach Ezechiasza (2 Krn 32:25-26).

Pamiętaj o tym wydarzeniu, w którym uniosła się pycha jego serca, kiedy będziemy poznawać dalsze losy Ezechiasza.

Kiedy syn króla babilońskiego usłyszał o cudownym uzdrowieniu Ezechiasza, wysłał kilku wysłanników do Jerozolimy, aby podarować Ezechiaszowi prezent. Kiedy wysłannicy już dotarli na miejsce, Ezechiasz z dumą pokazywał im wszystkie swoje skarby: „Nie było rzeczy, której by nie pokazał im Ezechiasz w swoim pałacu i w całym swym państwie” (2 Krl 20:13b). Krótko po tym wydarzeniu – prorok Izajasz przepowiedział Ezechiaszowi, że nastanie dzień, kiedy wszystkie jego skarby zostaną zabrane do Babilonu.

Autor drugiej Księgi Kronik dodaje ten ciekawy zapis:

Kiedy jednak przybyło poselstwo książąt babilońskich, wysłanych do niego po to, by się dowiedzieć o cudzie, jaki zdarzył się w kraju, Bóg opuścił go, wystawiając go w ten sposób na próbę, aby ujawniły się w pełni zamiary jego serca (2 Krn 32:31, dodano podkreślenie).

Niewątpliwie, Ezechiasz był podatny na grzech pychy, więc Pan obserwował go, gdy przebywał on z babilońskimi wysłannikami, „zostawiając go w spokoju”, tak by mógł obserwować, co było w sercu Ezechiasza. To jest bardzo ważne stwierdzenie. BÓG PATRZY NA NASZE SERCA, OBSERWUJĄC NASZE CZYNY. Nasze czyny ujawniają zatem to, co jest w naszych sercach.

Ponownie widzimy, że głównym celem Boga, gdy wystawia ludzi na próby jest to, aby dowiedzieć się, co jest w ich sercach. W przypadku Ezechiasza Bóg chciał wiedzieć, czy był on wciąż dumny, stąd zwyczajnie go obserwował. Kiedy Babilończycy dowiadywali się o bogactwie Ezechiasza, Bóg dowiadywał się o ukrytych motywach serca Ezechiasza. Zastanawiam się czego Bóg dowiaduje się o nas, kiedy pozostawia nas samemu sobie. Boże pragnienie dowiedzenia się, co jest w naszych sercach wyjaśnia, dlaczego Bóg nie ostrzega nas czasami przed nadciągającymi bolesnymi i własnoręcznie zadanymi sobie trudnościami! Sam wyznaję, że Bóg „pozostawił mnie w spokoju” więcej niż kilka razy.

Kolejne pokolenia Izraelitów wystawione na próby

W trakcie czasów sędziów dowiadujemy się o kolejnych przykładach tego, jak Bóg wystawia na próbę Swój lud. Wkrótce po tym jak umiera Gedeon, Izrael powraca do bałwochwalstwa. Bóg powiedział:

Ponieważ lud ten przekroczył przymierze, które zawarłem z ich przodkami, i ponieważ nie usłuchał głosu mego, także i Ja nie wyrzucę spośród nich żadnego z narodów – które pozostawił Jozue, gdy umierał – żeby poddać Izraelitów próbie i zbadać, czy pójdą drogami Pana, po których kroczyli ich przodkowie. A oto narody, którym Pan pozwolił pozostać, aby wystawić przez nie na próbę Izraela… Byli oni przeznaczeni do wypróbowania Izraelitów, by można było poznać, czy będą strzec przykazań… (Sdz 2:20-22; 3:14, dodano podkreślenie).

Pan pozwolił kilku narodom pogańskim pozostać na terytorium ziemi obiecanej w celu wypróbowania ludu Izraelskiego. Zabronił im zawiązywania związków małżeńskich z tymi narodami, a także służenia ich bożkom. Bóg więc wystawił ich na próbę przez zezwolenie na ich kuszenie. Nie ma się co martwić i złościć na Boga! Gdyby bowiem nie było cudzoziemców mieszkających blisko nich, w jaki sposób Bóg mógłby dowiedzieć się, czy Jego lud będzie Mu posłuszny w tym, by nie służyć bożkom obcych, ani też nie wchodzić w związki małżeńskie z obcymi narodami?

Czy Izraelici przeszli tę próbę? Myślę, że możesz bez problemu przewidzieć ich odpowiedź:

Mieszkali więc Izraelici wśród Kananejczyków, Chetytów, Amorytów, Peryzzytów, Chiwwitów i Jebusytów, żenili się z ich córkami i własne swoje córki dawali ich synom za żony, a także służyli ich bogom (Sdz 3:5-6).

Ponieważ nieszczęśliwie nie przeszli próby, Bóg ukarał Izraelitów, wydając ich „w ręce Kuszan-Riszeataima, króla Mezopotamii” (Sdz 3:8). Nieposłuszeństwo generalnie nie przyciąga Bożych błogosławieństw.

Będziemy badać powyższy temat bardziej szczegółowo w kolejnych rozdziałach, chciałem jednak, abyś zobaczył, że Bóg może zezwalać na nasze próby, zezwalając na nasze kuszenie (daje nam to do myślenia, kiedy przypomnimy sobie jak Jezus nauczał Swoich apostołów, aby modlili się: „nie wódź nas na pokuszenie”).

Więcej prób

Jeśli rozpocząłeś tę książkę myśląc, że Bóg nikogo nie wystawia na próbę, mam nadzieję, że jesteś już przekonany, że jest inaczej. Jeśli nie, pozwól mi dodać jeszcze kilka biblijnych przykładów, które z pewnością ci w tym pomogą.

W czasach proroka Izajasza, Bóg powiedział, że wystawił na próbę Izrael i znalazł lud niedoskonały: „Oto jak srebro przetopiłem cię ogniem i wypróbowałem cię w piecu utrapienia” (Iz 48:10, dodano podkreślenie). Czasy utrapienia są zawsze czasami próby. Lata później, Pan powiedział poprzez proroka Jeremiasza:

Ja, Pan, badam serce i doświadczam nerki, bym mógł każdemu oddać stosownie do jego postępowania, według owoców jego uczynków (Jr 17:10, dodano podkreślenie).

Kiedy Bóg widzi nasze uczynki (nasze reakcje) nagradza nas, dyscyplinuje albo odpowiednio nas karze. Zauważ, że Bóg przekazał przez Jeremiasza, że On czyni to z każdym. Bóg jest Bogiem wystawiającym na próbę.

Pan powiedział przez proroka Zachariasza, przewidując część, która będzie Mu pewnego dnia służyła:

I tę trzecią część poprowadzę przez ogień, oczyszczę ją, jak oczyszcza się srebro, i wypróbuję tak, jak złoto próbują. I wzywać będzie mego imienia – a Ja wysłucham i będę mówił: „Oto mój lud”, a on powie: „Pan moim Bogiem” (Za 13:9, dodano podkreślenie).

Tu ponownie pojawia się temat wystawiania na próby poprzez trudności. Tak samo jak złoto czy srebro są oczyszczane w ogniu, tak samo utrapienia ukazują nam nieczystości w nas samych. Słyszałem pewnego razu o tym, że złotnik dokładnie wie, że kiedy srebro jest wystarczająco oczyszczone, może zobaczyć w nim swoje odbicie. Jakże właściwa jest ów analogia do naszego oczyszczania!

Dawid przyznaje w Psalmie 11, że Bóg wystawia na próbę każdego:

Pan w świętym swoim przybytku, Pan ma tron swój na niebiosach. Oczy Jego patrzą, powieki Jego badają synów ludzkich. Pan bada sprawiedliwego i występnego (Ps 11:4-5a, dodano podkreślenie).

Każdy kto zgadza sie z Biblią, będzie musiał zgodzić się także z tym, że Bóg wystawia na próbę każdego. Nadal mamy wiele więcej do przeczytania w Piśmie o Bożych próbach: Józefa, Dawida, Filipa oraz Pawła. Spróbujmy przyjrzeć się kilku przykładom biblijnych osób, które Bóg widocznie wystawiał na próby, mimo, że Biblia nie mówi o tym dosłownie, używając samego słowa „próba”.

Próby Salomona

Motywy Salomona były poddawane próbie, kiedy Pan pojawił się mu we śnie i powiedział do niego: „Proś, co ci mam dać?” (1 Krl 3:5). Salomon poprosił o mądrość w tym jak rozumnie rządzić Izraelem, a Bogu się ta prośba spodobała:

Toteż rzekł Bóg do niego: Dlatego że o taką rzecz prosiłeś, a nie prosiłeś dla siebie ani o długie życie, ani nie prosiłeś dla siebie o bogactwo, ani nie prosiłeś o śmierć dla twoich wrogów, lecz prosiłeś o rozum, aby umieć być posłusznym prawu, przeto uczynię zgodnie z twoim życzeniem: Oto daję ci serce mądre i rozumne, że takiego jak ty jeszcze nie było przez tobą i takiego jak ty również po tobie nie będzie. Oprócz tego daję ci to, o co nie prosiłeś, a więc bogactwo, jako też sławę, tak iż takiego jak ty męża nie będzie między królami po wszystkie dni twoje (1 Krl 3:11-13).

Aspiracje Salomona nie były skupione na gromadzeniu pieniędzy, długim życiu czy otrzymywaniu honorów przynależnych królowi; nie były także skoncentrowane na zemście. Chciał on służyć. Jezus powiedział, że jeśli chcemy być wielcy, musimy stać się sługami wszystkich (zobacz Mt 20:26). Ponieważ Salomon miał serce sługi, Bóg uczynił go wielkim. Tylko sługa może być godnym zaufania Bożym przywódcą.

Odpowiednikiem historii Salomona w Nowym Testamencie jest ta, którą możemy znaleźć w Ewangelii Mateusza. W niej Jezus powiedział: „Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane (Mt 6:33). Po co ty żyjesz? Aby gromadzić coraz więcej pieniędzy? Dla prestiżu, popularności, władzy? A może żyjesz po to, aby powiększać Boże Królestwo na tej ziemi i podobać się Bogu? Być może nigdy nie przeszukiwałeś swojego serca, by szczerze odpowiedzieć na te pytania, ale możesz być pewien, że Bóg zna na nie odpowiedź, ponieważ zostałeś poddany próbie.

Jeszcze kilka innych…

Gdybyśmy chcieli, moglibyśmy spojrzeć na próby innych postaci biblijnych – postaci, takich jak Debora, Gedeon, Samson, Elizeusz, Jozafat, Ezra, Nehemiasz, Izajasz, Jeremiasz itd. Znaleźlibyśmy kilkoro, którzy przeszli próby, a innych którym się nie udało. Nawet sam Jezus był wystawiony na próby:

Wtedy Duch zaprowadził Jezusa na pustynię, aby go kusił diabeł (Mt 4:1, dodano podkreślenie).

Duch Święty prowadził Jezusa na pustynię właśnie po to, aby tam mógł On być kuszony przez diabła. Jak już się dowiedzieliśmy, Bóg wystawiał Izrael na próby w ten sam sposób, zezwalając na ich kuszenie (Sdz 2 i 3). Bóg ponownie posłużył się kuszeniem przez diabła w wystawianiu na próbę. Jezus był „doświadczony we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem grzechu” (Hbr. 4:15).

Jezus mógł jako jedyny być odpowiedni do tego by być naszym Zbawicielem, ponieważ był bez grzechu. Jak mógłby deklarować się jako niegrzeszący, gdyby nie był kuszony we wszystkim? Chwała Bogu za to, że Jezus przeszedł każdą próbę – jedyna osoba, która kiedykolwiek to uczyniła.

Wiara pozbawiona próby nie jest wiarą

Właściwie nie ma czegoś takiego jak wiara pozbawiona prób. Wiara jest: „przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy” (Hbr 11:1). Wiara oznacza zatem zawierzenie Bożym obietnicom pomimo tego, co widzimy, jak się czujemy albo jakie mogą nam się wydawać okoliczności. Wiara oznacza ignorowanie świadectwa naszych zmysłów a także mocne trzymanie się Bożych obietnic. Jeśli będziesz chciał ćwiczyć swoją wiarę, będzie ona wystawiana na próby.

Jezus uczył nas, żebyśmy się „modlili i prosili z wiarą”, a jeśli tak zrobimy, to obiecuje nam, że to otrzymamy (zobacz Mk 11:24). Odpowiedzi na nasze modlitwy nie zawsze są jednak natychmiastowe, czyż nie? Często musimy pozostawać w wierze przez długi czas, ufając, że Bóg wysłuchał nasze modlitwy, zanim faktycznie zobaczymy odpowiedź. Zawsze będą pojawiać się chwile, kiedy nasza wiara będzie wystawiana na próbę.

„Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu” (Hbr 11:6). Natomiast bez prób nie możemy ćwiczyć naszej wiary, ponieważ nie potrzebujemy wiary do tego, co możemy zobaczyć.

Co jest najwyższym priorytetem w twoim życiu? Czy jest to coś, co możesz zobaczyć oraz usłyszeć? A może jest tym wieczne Boże Słowo? Boże Słowo powinno być naszym ostatecznym źródłem prawdy. Powinniśmy osądzać wszystko, co przychodzi do naszego umysłu, pytając: „Czy zgadza się to z tym, co powiedział Bóg?”. Jeśli nie, jest to wtedy zamysłem, którego powinniśmy „unicestwić” (zobacz 2 Kor 10:4-5).

Biblia obiecuje: „Błogosławiony mąż, którego ufnością jest Pan!” (Jr 17:7). Jeśli w to nie wierzysz, nie spodziewaj się, że będziesz błogosławiony!

To subscribe to David Servant's periodic e-teachings, click here.


Boże Próby » Rozdział 4: Bóg, który obserwuje

Rozdział 2: Na pustyni

Rozważając (w poprzednim rozdziale) dwa pierwsze przykłady Bożych prób (Adama oraz Abrahama), zdobyliśmy nieco zrozumienia na temat Bożych powodów, jakie się za nimi kryją, a mianowicie, że Bóg chce wiedzieć, co jest w sercach ludzi. Próby przez jakie przeszedł zarówno Adam jak i Abraham nie są jednak jedynymi ilustracjami tej prawdy. Pismo naucza na przykład o Królu Ezechiaszu: „Bóg opuścił go, wystawiając go w ten sposób na próbę, aby ujawniły się w pełni zamiary jego serca.” (2 Krn 32:31, dodano podkreślenie).

Wersety takie jak ten powyższy, często powodują, że uważni Chrześcijanie podnoszą brwi ze zdziwieniem: „skoro Bóg wie już wszystko, jak może zatem sprawdzać, co jest w czyimś sercu?”

Odpowiedź na to pytanie jest naprawdę prosta. Bóg zdecydowanie wie wszystko, co można wiedzieć. Jeśli jednak człowiek wolnej woli nie zostanie wypróbowany, nie ma czego wiedzieć. Dopiero po tym, kiedy przejdzie próbę i zareaguje na nią, można coś wiedzieć.

Z pewnością w wiecznej przeszłości, Bóg mógł spojrzeć naprzód w czasie i zobaczyć reakcje ludzi wolnej woli na ich próby. O ile jednak ów ludzie wolnej woli, nie zostaliby wypróbowani w pewnym momencie w czasie, nie było by nic, na co Bóg mógłby spojrzeć w przyszłość i zobaczyć. Stąd, aby Bóg mógł przewidzieć wynik czyjejś próby, człowiek ten musi być poddany próbie w jakimś momencie w czasie. To właśnie dlatego Bóg może powiedzieć po czyjejś próbie (tak jak to uczynił po tym, jak wypróbował Abrahama) „teraz wiem”. Próba wyjawia jej wynik i kiedy już on istnieje, istnieje coś, co Bóg może przewidzieć. Bez próby i jej wyniku, nie ma niczego, co Bóg mógłby wiedzieć bądź przewidzieć. Przewidywanie wydarzeń z góry nakłada założenie, że istnieje wydarzenie do przewidzenia!

Próby Izraela

Rozważmy kilka kolejnych przykładów postaci biblijnych, które Bóg wypróbowywał. W tym rozdziale, udamy się w podróż ze starożytnymi Izraelitami do Ziemi Obiecanej, gdzie napotykali oni na kilka zamierzonych przez Boga prób. W trakcie tej drogi znajdziemy także ich zastosowanie w naszym życiu.

Opowieść o podróży Izraelitów z Egiptu do Kanaan nie jest jedynie opisem historycznym, ale także symbolem naszej własnej drogi duchowej, naszego wzrostu w Chrystusie. Dla przykładu, Izraelici zostali wybawieni od anioła zniszczenia dzięki pokropieniu nad ich drzwiami pasma z krwi paschalnego baranka. Podobnie zostaliśmy wybawieni od gniewu Bożego krwią Chrystusa, który jest w Nowym Testamencie określany jako „nasza Pascha” czy „Baranek Boży” (zobacz Wj 12:7-13).

Izraelici zostali wybawieni z niewoli oraz królestwa zła, tak samo jak my zostaliśmy wybawieni z niewoli grzechu, Szatana, śmierci duchowej, oraz królestwa ciemności.

Izraelici przeszli przez Morze Czerwone, o którym Nowy Testament naucza jako o odpowiadającemu nam chrztowi w wodzie (zobacz 1 Kor 10:2).

Gdy Izraelici stali na drugim brzegu Morza Czerwonego i widzieli ciała żołnierzy Faraona wyrzucane na brzeg, wiedzieli, że potęga ich prześladowcy została zniszczona. Tak samo my powinniśmy uświadomić sobie, że moc i władza Szatana nad naszym życiem została unieważniona.

To tylko kilka podobieństw pomiędzy „kościołem na pustyni” (zobacz Dz 7:38), a kościołem dzisiaj. A ponieważ Bóg nigdy się nie zmienia, możemy nauczyć się tego, jak Bóg działa w naszym życiu, studiując Jego relacje z ludźmi Izraela. Bóg wciąż wystawia na próby Swój lud podczas ich podróży do „ziemi obiecanej”.

Bóg ich wyprowadził aby ich wprowadzić

Bóg nie tylko wyprowadził Izrael z Egiptu, Jego zamiarem było także zabranie ich do miejsca przeznaczenia – obiecanej ziemi Kanaan. Kanaan nie jest jednak symbolem nieba w nowym przymierzu wierzących, ponieważ w niebie nie będzie walk do wygrywania. Nie ma tam także żadnych „ziemskich gigantów”. Ziemie Kanaan lepiej reprezentują zatem nasz wzrost w wierze i nasze dojście do pełnej dojrzałości w Chrystusie. Nie bądźmy zatem usatysfakcjonowani tylko wyjściem z Egiptu – tak jak niektórzy starsi święci, którzy mówią: „Zostałem zbawiony trzydzieści pięć lat temu! Jakiż to był dzień! Módlcie się wszyscy za mnie, abym wytrzymał do końca”.

Bóg wybawił nas z czegoś, aby nas w coś zaprowadzić. Rośnijmy zatem w Chrystusie i chodźmy w dobrych uczynkach, jakie dla nas Bóg przygotował (zobacz Ef 2:10). Naszym celem jest to, abyśmy stali się tacy jak Jezus oraz abyśmy byli gotowi stanąć przed Nim pewnego dnia.

Boży plan

Kiedy zaczniemy podążać śladami ludu Izraelskiego z Egiptu do Kanaan, zauważcie, że Mojżesz nie używał sygnału GPS do znajdywania najlepszej drogi do ziemi obiecanej. Sam Bóg prowadził Swój lud zgodnie z Jego boską drogą. Nikt także nie miał co do tego wątpliwości:

A Pan szedł przed nimi podczas dnia, jako słup obłoku, by ich prowadzić drogą, podczas nocy zaś jako słup ognia, aby im świecić, żeby mogli iść we dnie i w nocy. Nie ustępował sprzed ludu słup obłoku we dnie ani słup ognia w nocy (Wj 13:21-22).

Zwróćcie także uwagę, że Pan miał przynajmniej jeden dobry powód, dla którego wybrał tę drogę, by nią prowadzić lud Izraela:

Gdy faraon uwolnił lud, nie wiódł go Bóg drogą prowadzącą do ziemi filistyńskiej, chociaż była najkrótsza. Powiedział bowiem Bóg: “Żeby lud na widok czekających go walk nie żałował i nie wrócił do Egiptu” (Wj 13:17).

Bóg wiedział, że Izraelici nie byli jeszcze gotowi, aby zmierzyć się z kimkolwiek w bitwie. Ale czy było to dlatego, że nie mieli oni zorganizowanego wojska czy odpowiedniej broni? Nie, ponieważ w późniejszych walkach, Bóg wyraźnie pokazuje swojemu ludowi, że może dać im zwycięstwo nad wrogiem wbrew wszelkim przeciwnościom. Tak naprawdę, Bóg czasem nawet zwiększał szanse przeciwko Swojemu ludowi (tak jak w historii o Gedeonie).

Prostym powodem, dla którego Izraelici nie byli jeszcze gotowi do walki z Filistyńczykami, była ich wciąż słaba wiara w Boga. Spotkanie się z armią Filistyńczyków mogło wypełnić ich strachem. Bóg zatem prowadził Swój lud małej wiary drogą, która zapobiegła ich spotkaniu z Filistyńczykami.

Bóg wiedział, że jeśli Jego lud miał posiąść Ziemię Obiecaną, będzie potrzebował wzrostu w wierze, ponieważ stanie przed ogromnymi wrogami w Kanaan. Wszystkie ich walki miały być wygrane poprzez wiarę. Kiedy Izraelici w końcu posiedli Kanaan, nie było to dzięki ich sile, ale dzięki ich zaufaniu w Boga:

Ty własną ręką wygnałeś pogan, a ich zasadziłeś, starłeś narody, a im dałeś przestrzeń. Bo nie zdobyli kraju swoim mieczem ani ich nie ocaliło własne ramię, lecz prawica i ramię Twoje, i światło Twego oblicza, boś ich umiłował (Ps 44:3).

Boże sposoby budowania wiary

Postaw się na miejscu Boga. Jeśli byłbyś Nim i posiadałbyś grupę trzech milionów ludzi, dla których chciałbyś wzrostu w wierze, jak byś tego dokonał? Wiesz dokładnie co byś zrobił. Poprowadziłbyś ich do jakichś drobnych trudności, gdzie mieliby okazję tobie zaufać. Potem wyprowadziłbyś ich z problemu, mając nadzieję, że ich zaufanie do ciebie by wzrosło. I to jest właśnie to, co Bóg uczynił zaraz po wyjściu Izraela. Poprowadził Swój lud nad brzegi Morza Czerwonego, gdzie zostali uwięzieni. Nie mieli sposobności ucieczki przed zbliżającą się armią Faraona i wyglądało to, jakby mieli zostać tam zamordowani.

Bardzo interesujące jest spojrzenie na dramat Morza Czerwonego z dwóch punktów widzenia: Boga oraz Izraelitów. Zauważcie przede wszystkim, że nie ma wątpliwości, co do tego, że to Bóg poprowadził Izraelitów w te szczególne miejsce, w którym mieli rozbić obóz nad brzegami Morza Czerwonego:

Pan przemówił do Mojżesza tymi słowami: Rozkaż Izraelitom, niech zawrócą i niech rozbiją obóz pod Pi-Hachirot pomiędzy Migdol a morzem, naprzeciw Baal-Sefon. Rozbijcie namioty naprzeciw tego miejsca nad morzem (Wj 14:1-2).

Nie ma także wątpliwości, że Bożym celem w udzieleniu tych specyficznych instrukcji było zwabienie Faraona. Bóg chciał, aby Egipski despota myślał, że Izraelici są zdezorientowani, zagubieni na pustkowiu i strategicznie podatni na atak. W następnych wersetach Księgi Wyjścia, Bóg mówi:

Faraon powie wtedy: „Izraelici zabłądzili w kraju, a pustynia zamknęła im drogę.” Uczynię upartym serce faraona, i urządzi pościg za wami. Wtedy okażę potęgę moją nad faraonem i nad całym jego wojskiem. Poznają wówczas Egipcjanie, że Ja jestem Pan (Wj 14:3-4).

Widzimy zatem Boże spojrzenie z lotu ptaka na całą sytuację. Bóg postawił lud Izraela w trudnej sytuacji wyłącznie po to, by dokonać cudownego wybawienia w ich sprawie i przyniesienia chwały Swojemu imieniu.

Przetestujmy zatem siebie samych przez pryzmat próby Izraela nad Morzem Czerwonym. Jeśli byłbyś w sytuacji Izraela, co byś uczynił? Czy radowałbyś się, widząc zbliżającą się armię Faraona, wierząc, że Bóg w twojej sprawie zaraz uczyni cud? A może zareagowałbyś tak jak Izraelici, gdy wzięli pod uwagę ich kłopotliwe położenie:

A gdy się zbliżył faraon, Izraelici podnieśli oczy, a ujrzawszy, że Egipcjanie ciągną za nimi, ogromnie się przerazili… Rzekli do Mojżesza: „Czyż brakowało grobów w Egipcie, że nas tu przyprowadziłeś, abyśmy pomarli na pustyni? Cóż za usługę wyświadczyłeś nam przez to, że wyprowadziłeś nas z Egiptu?… Lepiej bowiem nam było służyć im, niż umierać na tej pustyni” (Wj 14:10-12).

Izraelici zatem nie przeszli swojej pierwszej próby. Nawet wówczas, kiedy wszystkim wydawało się, że umrą tamtego dnia, Bóg mimo wszystko rozdzielił Morze Czerwone i przeszli po suchym lądzie. Oczywiście, nawet to wymagało po ich stronie wiary, zgodnie z tym co przekazuje nam List do Hebrajczyków 11:29: „Przez wiarę przeszli Morze Czerwone jak po suchej ziemi”

Chodzić z wiarą – dosłownie

Czy możesz sobie wyobrazić przechodzenie po dnie Morza Czerwonego, kiedy po obu twoich stronach widzisz spiętrzone ściany wody i w jakiś sposób ta woda do ciebie nie dociera? Ja zawsze wyobrażam sobie dwóch Izraelitów, idących jeden za drugim przez szczelinę, podczas, gdy jeden z nich mówi do drugiego: „Niesamowite! Czy masz jakiś pomysł na to, w jaki sposób ta woda jest powstrzymywana?”. A drugi za nim odpowiada: „Nie wiem, kolego, ale czy mógłbyś iść trochę szybciej?”.

Oto interesujące pytanie: dlaczego Bóg rozdzielił Morze Czerwone zamiast wybudować na nim szybko mostu? Albo dlaczego po prostu nie sprawił, by Izraelici przefrunęli na drugą stronę brzegu? Z pewnością Bóg mógłby uczynić każde z powyższych. Dlaczego zatem tego nie zrobił? Przypuszczam, że to właśnie wymagało Jego udziału w budowaniu ich wiary. Bóg chciał, by Izraelici zaufali Mu w czasie przechodzenia na drugą stronę brzegu, by ufali, że Bóg nie pozwoli na to, aby wezbrane wody zalały ich.

Po takim doświadczeniu, Izraelici powinni mieć nieco większą ufność w Bogu, zdając sobie sprawę, że nic nie jest dla Niego niemożliwe. Powinni nauczyć się, że można zaufać Jego słowu niezależnie od tego jak niemożliwe wydają się okoliczności.

Czy widzisz jak odnosi się to do nas? Bardzo możliwe, że Bóg może zaprowadzić nas do sytuacji, w których wydaje nam się, jakbyśmy byli uwięzieni, bez ludzkiego sposobu na ucieczkę. Pan nie chce, byśmy kwestionowali Go czy narzekali – On chce, abyśmy Mu zaufali i radowali się wierząc, że może nas wybawić dzięki Swojej mocy.

Biblia mówi nam, że bez wiary niemożliwe jest podobać się Bogu (zobacz Hbr 11:6). Co oznacza „mieć wiarę”? To znaczy trzymać Boga za słowo, ufać Mu niezależnie od świadectwa innych osób lub czegokolwiek innego. Musimy jednak pamiętać o tym, że gdyby nie było testów i prób, wiara nie byłaby potrzebna. Większość cudów w Biblii zaczynało się bowiem od problemów.

Czy jesteś „marudzącym Izraelitą”? Lekarstwo dla siebie możesz znaleźć w Liście do Filipian 4:4: „Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się!”

Kiedy narzekamy, odzwierciedlamy brak wiary. Jeśli Bóg pozwala, by jakieś trudności stanęły na naszej drodze, tak samo jak Bóg pozwolił na to Swojemu ludowi nad Morzem Czerwonym, to z Jego punktu widzenia, jest to tylko po to, aby w twojej sprawie mógł uczynić cud. Obecne trudności są zatem wspaniałymi okazjami do czynienia cudów, a jednym z nich jest bez wątpienia twój wzrost duchowy.

Jeśli nie przejdziesz pierwszej próby…

Lud Izraela oczywiście nie przeszedł pierwszej próby nad brzegiem Morza Czerwonego. Psalm 106:7 komentuje: „Ojcowie nasi w Egipcie nie pojęli Twych cudów, nie pamiętali ogromu łask Twoich, lecz zbuntowali się przeciw Najwyższemu nad Morzem Czerwonym”.

Bóg nie poddaje się łatwo. Jeden rozdział Biblii dalej i tylko trzy dni później, prowadzi On Izraelitów do nowego miejsca, w którym będą mieli okazję znów Mu zaufać. Chmura prowadzi ich na pustynię, gdzie po trzech dniach wyczerpują się ich zapasy wody:

Szli trzy dni przez pustynię, a nie znaleźli wody. I przybyli potem do miejscowości Mara, i nie mogli pić wód, gdyż były gorzkie; przeto nadano temu miejscu nazwę Mara. Szemrał lud przeciw Mojżeszowi i mówił: Cóż będziemy pili? Mojżesz wołał do Pana, a Pan wskazał mu drewno. Wrzucił on je do wody, i stały się wody słodkie. Tam Pan ustanowił dla niego prawa i rozporządzenia i tam go doświadczał (Wj 15: 22b-25, dodano podkreślenie).

Czy kiedykolwiek czułeś się spragniony, bez sposobu na ugaszenie twojego pragnienia? Istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie, ponieważ większość z nas ma wiele łatwo dostępnej wody czy innych napojów. Wyobraź sobie jednak, że jesteś jednym z Izraelitów, któremu kończą się zapasy wody. Twoje usta są wyschnięte, a w zasięgu wzroku nie widać ani kropli wody. W każdym z kierunków wszystko, co widzisz to piach i kamienie. Jesteś wyczerpany od chodzenia. Twoje dzieci domagają się wody, a słońce na pustyni praży coraz mocniej.

Nagle ktoś zauważa pole zieleni na horyzoncie. Czy to fatamorgana czy oaza? Każdy przyspiesza tempo kroku, zwłaszcza kiedy zauważają, że Boża chmura podąża w kierunku odległej zieleni. Zaraz potem trzy miliony pełnych nadziei ludzi, ściga się z tobą do czegoś, co z pewnością musi być oazą. Jedna z osób na czele krzyczy: „Jezioro!” i crescendo radości rośnie od odgłosów wielu mocno zadyszanych i sapiących ludzi. Pierwszy, który dociera do wody, układa usta do picia z jej powierzchni, jakby w oczekiwaniu prosto ze snu – ale nagle wypluwa wodę z grymasem. Woda jest zepsuta, niezdatna do picia. Z oczami pełnymi zdziwienia, tłumy ludzi patrzą zadyszani w kierunku nieba.

Nie możemy nie zwrócić uwagi na fakt, że to Bóg poprowadził Swój lud do tych wód, o których wiedział, że są niezdatne do picia, jeszcze zanim dotarli do nich Izraelici. Dlaczego zatem Bóg zaprowadził ich do gorzkich wód Mary?

Już przeczytaliśmy odpowiedź na te pytanie w wersecie 25. Bóg wystawił ich na próbę. Bóg chciał wiedzieć: „Czy Mój lud zaufa Mi w tej sytuacji? Czy podniosą swe ręce i będą Mnie chwalić, wierząc, że mogą być świadkami kolejnego cudu Mojego zaopatrzenia, czy będą wątpić, znów narzekając i marudząc? Czy są gotowi wziąć w posiadanie ziemię obiecaną?”.

Jest oczywiste, że Izrael nie przeszedł tej próby, a mimo tego, Bóg łaskawie sprawił, że gorzkie wody stały się słodkie.

Hiper-Suwereniści i Nie-Suwereniści

Jest to dobre miejsce, aby wspomnieć o Bożej suwerenności – temat, który rozwiniemy bardziej szczegółowo później.

Niektórzy Chrześcijanie, będąc na miejscu Mojżesza podczas incydentu z gorzką wodą w Marze, wstaliby i oświadczyli: „Wiemy, że Bóg ma wszystko pod kontrolą i nie dzieje się to bez powodu. Nie kwestionujmy Boga, ale zaufajmy Mu. Z pewnością Ma jakiś nieznany dla nas powód, dla którego chce, abyśmy pili te gorzkie wody. Poza naszym rozumieniem jest dlaczego chce, abyśmy wszyscy się pochorowali bądź pomarli, ale nie możemy Go kwestionować. Jego drogi są większe niż nasze”. Wtedy zaczęliby pobożnie pić wody i wszyscy śmiertelnie by się rozchorowali.

Inni Chrześcijanie byliby skłonni zareagować zupełnie odmiennie. Jeden z ich mówców wstałby i ogłosił: „Wiemy, że Bóg jest zawsze dobry dla Swojego ludu. Pismo naucza, że Bóg jest miłością. Nie ma zatem możliwości, aby to właśnie Bóg mógł nas zaprowadzić do takiego miejsca! To musiał być szatan! Zostaliśmy oszukani, skarćmy zatem diabła i wróćmy tą samą drogą do miejsca, w którym mieliśmy pewność, że to Bóg nas prowadził!”

Myślę, że możesz zauważyć jak obydwa z tych punktów widzenia są częściowo właściwe, ale także częściowo błędne. Pierwsza grupa „hiper-sowerenistów” ma rację, mówiąc, że Bóg jest w suwerennej kontroli nad okolicznościami. Są jednak w błędzie wierząc, że wszystko, co się dzieje jest finalnie Bożą wolą dla nich.

Druga grupa „nie-suwerenistów” ma rację wierząc, że Bóg ich kocha i chce, by byli błogosławieni. Są jednak w błędzie, nie widząc suwerennego Bożego planu, jaki się wypełnia na ich drodze. Dla nich, cokolwiek, co przynosi trudności, nie ma Bożego celu. Jest tutaj równowaga, i mam nadzieję, że na końcu tej książki będziesz mieć jej właściwe zrozumienie.

Jeśli Bóg przyprowadza nas w trudne miejsca bądź pozwala, aby spotykały nas trudności, nie oznacza to, że Bóg nas nie kocha. Ponadto, nie oznacza to, że Bóg chce, abyśmy z pokorą zaakceptowali te trudności jako los w naszym życiu. Bóg chce, abyśmy pewnie zaufali Jego objawionej woli w trudnościach tych wydarzeń, wierząc, że Bóg dotrzyma Swoich obietnic. Bóg chce, abyśmy wykorzystali owe trudności jako pomost w budowaniu większej wiary oraz dojrzałości duchowej.

Trzecia próba

Jeśli nie przejdziemy jednej z Bożych prób, zazwyczaj oznacza to, że będziemy mieli szansę na przejście kolejnej próby. Proces ten może być powtarzany, aż do momentu, kiedy ją przejdziemy bądź udowodnimy, że jesteśmy beznadziejnym przypadkiem.

Jeśli przejdziemy jedną z Bożych prób, zazwyczaj oznacza to, że jesteśmy awansowani do pozycji większych błogosławieństw oraz owoców.

Jak czytaliśmy, lud Izraela nie przeszedł drugiej próby na pustyni, a Bóg łaskawie dał im kolejną szansę, by mogli Mu zaufać. Zaledwie kilka wersetów po wydarzeniach z gorzkimi wodami w Marze, Bóg znów doświadcza Swój lud. Tym razem Jego próba nie była skoncentrowana na tym, aby Jego lud znów poczuł się spragniony – tym razem Bóg pozwolił im, aby byli nieco głodni:

I zaczęło szemrać na pustyni całe zgromadzenie Izraelitów przeciw Mojżeszowi i przeciw Aaronowi. Izraelici mówili im: Obyśmy pomarli z ręki Pana w ziemi egipskiej, gdzieśmy zasiadali przed garnkami mięsa i jadali chleb do sytości! Wyprowadziliście nas na tę pustynię, aby głodem umorzyć całą tę rzeszę (Wj 16:2-3).

Niestety, znów okazali niewiarę i już w następnym wersecie czytamy, że Bóg odpowiedział im poprzez przygotowanie kolejnej próby, dając Izraelitom kolejną szansę, aby mogli Mu zaufać:

Pan powiedział wówczas do Mojżesza: „oto ześlę wam chleb z nieba, na kształt deszczu. I będzie wychodził lud, i każdego dnia będzie zbierał według potrzeby dziennej. Chcę ich także doświadczyć, czy pójdą za moimi rozkazami czy też nie. Lecz w dniu szóstym zrobią zapas tego, co przyniosą, a będzie to podwójna ilość tego, co będą zbierać codziennie” (Wj 16:4-5, dodano podkreślenie).

Czy lud Izraelski przeszedł tę próbę? Niestety nie, ponieważ pierwszego dnia niektórzy zaczęli zbierać za dużo manny, a inni z kolei zbierali jej za mało. Nadal, każda porcja cudownie (i łaskawie) zmieniała się dokładnie w jeden „omer” – porcję, którą Bóg określił jako tą, którą każdy miał zebrać (zobacz Wj 16:17-18).

Bóg powiedział również, że nikt nie może „pozostawić żadnej porcji aż do rana”, ale niektórzy tak czynili. W rezultacie, na mannie pojawiały się robaki i stawała się ona popsuta, tak jak Bóg ostrzegał. Oczywiście ci, którzy zgromadzali więcej niż ponad to, co Bóg nakazał czy ci, którzy starali się część zostawić na następny dzień, wyraźnie pokazywali, że wątpili w to, że Bóg zaopatrzy ich każdego dnia.

Kilka razy w przeszłości ja sam musiałem zaufać Bogu o dzienne zaopatrzenie. Bóg zawsze był wierny. Raz, podczas chudych lat, około dwadzieścia lat temu, ktoś kogo ledwo znałem zatrzymał się i podarował mi oraz mojej żonie kupony na zakupy o wartości pięćdziesięciu dolarów. Bóg zaopatrzył. „Daj nam chleba powszedniego” stało się modlitwą, którą rozumieliśmy doskonale.

To był dla mnie cenny czas chodzenia z Bogiem. Nauczyłem się Mu ufać, a moja wiara rosła. Jeśli uwierzysz Bogu, trudności będą czasem, w którym zobaczysz cuda.

Wracając do Izraelitów

Lud Izraela nie powinien był zwątpić, że Bożą wolą dla nich było, aby mieli zarówno jedzenie jak i wodę. W obu sytuacjach, zamiast narzekać, powinni byli zacząć modlić się i chwalić Boga, wierząc, że On ich zaopatrzy. Patrząc czterdzieści lat wstecz na wydarzenia, o których dopiero przeczytaliśmy, Mojżesz napisał poniższy, inspirowany przez Boga, a zarazem bardzo interesujący komentarz:

Pamiętaj na wszystkie drogi, którymi cię prowadził Pan, Bóg twój, przez te czterdzieści lat na pustyni, aby cię utrapić, wypróbować i poznać, co jest w twym sercu; czy strzeżesz Jego nakazu, czy też nie. Utrapił cię, dał ci odczuć głód, żywił cię manną, której nie znałeś ani ty, ani twoi przodkowie, bo chciał ci dać poznać, że nie samym tylko chlebem żyje człowiek, ale człowiek żyje wszystkim, co pochodzi z ust Pana (Pwt 8:2-3, dodano podkreślenie).

Bóg chciał, aby ludzie Izraela nauczyli się polegać na Nim we wszystkim. Oni jednak byli podobni do wielu z nas, byli samowystarczalni oraz dumni. W rezultacie, Bóg musi nauczyć nas tych samych lekcji, pozwalając okolicznościom w naszym życiu do zmuszenia nas do patrzenia właśnie na Niego.

Wszystkie te trapiące nas sytuacje, ukazują nam, że Bóg działa po to, aby przyprowadzić nas do pełnej dojrzałości – abyśmy stawali się tacy jak Jezus. On był pełen wiary i zupełnie zależny od Swego Ojca, a więc i my powinniśmy tacy być.

Mojżesz zakończył swoje przemówienie tymi szczególnymi słowami:

On żywił cię na pustyni manną, której nie znali twoi przodkowie, chcąc cię utrapić i wypróbować, aby ci w przyszłości wyświadczyć dobro (Pwt 8:16).

Bożym celem w wystawianiu na próbę Jego ludu jest to, aby w końcu uczynić im dobro, które to właśnie jest Jego celem w wystawianiu ich na próbę.

Jak wystawianie przez Boga na próby może mieć rezultat w czymś ostatecznie dobrym? Jest na to kilka sposobów.

Po pierwsze, człowiek, który ufa Bogu pośrodku różnych przeciwności, to taki człowiek, któremu Bóg może zaufać większymi błogosławieństwami, ponieważ wykazuje, że to właśnie Bóg jest dla niego źródłem.

Pozwólcie, że odniosę się do tej prawdy biorąc pod uwagę pieniądze, jako, że Biblia mówi nam, że całe nasze bogactwo jest pod Bożym zarządzaniem. Wierzący, któremu się dobrze wiedzie, nie zdając sobie sprawy z tego, że to właśnie Bóg pozwolił mu na to, by mu się wiodło, to wierzący, którego pieniądze mogą równie dobrze odsunąć od Boga. To jest dokładnie to, przed czym ostrzegał Mojżesz w następnym wersecie, w którym czytamy:

Obyś nie powiedział w sercu: To moja siła i moc moich rąk zdobyły mi to bogactwo. Pamiętaj o Panu, Bogu twoim, bo On udziela ci siły do zdobycia bogactwa (Pwt 8:17-18a).

Człowiek, który wie, że Bóg jest źródłem jego bogactwa to człowiek, któremu Bóg może zaufać bogactwem – ponieważ będzie wtedy lepszym zarządcą tego, co zostało mu powierzone, budując sobie skarb nie na ziemi a w niebie. A nawet więcej, człowiek, który ufa Bogu podczas prób to także człowiek, któremu Bóg może zaufać większymi obowiązkami. Jeśli nie możemy przezwyciężyć małych wyzwań, które odsunęłyby nas od czynienia małych rzeczy dla Boga, jak możemy kiedykolwiek oczekiwać, że przezwyciężymy większe trudności, wysyłane w naszą stronę przez szatana, kiedy Bóg wzywa nas do czynienia dla Niego jeszcze więcej? Jak zostało powiedziane „Wielka wiara jest owocem wielkich walk. Wielkie świadectwa są wynikiem wielkich prób. Wielkie zwycięstwa mogą przyjść tylko po wielkich próbach”.

Dążmy zatem do tego, byśmy okazali się wiernymi, ufającymi Bogu w próbach, a On będzie promował nas do miejsc jeszcze większej wiary. Nasza wiara będzie stale wzrastać, gdy będziemy żywić ją Bożym Słowem oraz ćwiczyć ją pośrodku naszych doświadcze

To subscribe to David Servant's periodic e-teachings, click here.


Boże Próby » Rozdział 2: Na pustyni

Rozdział 19: Kiedy początek się kończy

W życiu każdej wierzącej osoby znajdujemy trzy dni, które wyróżniają się spośród innych: dzień narodzin, dzień nowego narodzenia oraz dzień sądu. Spośród tych trzech, dzień sądu jest zdecydowanie najbardziej znaczącym. Jest to dzień, który daje znaczenie poprzednim dwóm.

Najbardziej znaczące przy twoich narodzinach było to, że wprawiło w ruch życie, które pewnego dnia zostanie przez Boga osądzone. Najbardziej znaczące w twoim nowym narodzeniu było to, że oznaczało początek nowego życia oraz nowego stylu życia, które jeśli jest kontynuowane (zobacz Kol 1:23) będzie miało rezultat w postaci odziedziczenia wiecznego życia przy twoim sądzie.

Pomyśl o tym jak znaczący dla każdej osoby będzie dzień sądu. Ci, którzy odrzucili Jezusa jako ich Pana będą tego dnia wtrąceni do piekła, bez opcji powrotu. W przeciwieństwie do każdego poprzedniego dnia – od dnia narodzin do śmierci – Dzień Sądu Ostatecznego zakończy jakąkolwiek sposobność dla grzesznika do okazania żalu za grzechy.

Obecne życie służy każdemu z nas jako próba. Bóg daje nam całe życie na to, abyśmy podjęli decyzje na wieczność. Czy będziemy żałować za grzechy i uwierzymy w Jezusa, czy będziemy kontynuować je w umyślnej niewierze? Czy uznamy Jezusa za naszego Pana, czy będziemy kontynuować służenie samym sobie oraz szatanowi? Nasze decyzje zdeterminują czy zginiemy w piekle, czy będziemy żyć na wieki z królestwie Bożym.

Sąd Chrześcijan

Wierzący, w przeciwieństwie do niewierzącego, przeszedł już pierwszą Bożą próbę. Nie oznacza to jednak, że nie będzie on więcej wystawiany na próby. Wręcz przeciwnie, będzie on stale wystawiany na próby, aby można było zdeterminować czy będzie nadal chodził w wierze i okaże się wartym większych błogosławieństw oraz większej odpowiedzialności.

Bóg będzie oczywiście powierzał więcej zagorzałemu wierzącemu a nie takiemu, który jest o wiele mniej zagorzały. Ta prawda nie będzie dla nas nigdy na tyle przejrzysta, niż wówczas, kiedy staniemy przed tronem Sądu Bożego. Wówczas, każdy wierzący otrzyma rekompensatę za swoje uczynki i otrzyma przynależną mu pozycję w królestwie Bożym. Jesteśmy istotnie łaską zbawieni, ale zostaniemy osądzeni oraz nagrodzeni zgodnie z naszymi uczynkami. Tego uczy nas Biblia. Weź pod uwagę poniższe wersety:

Dlaczego więc ty potępiasz swego brata? Albo dlaczego gardzisz swoim bratem? Wszyscy przecież staniemy przed trybunałem Boga. Napisane jest bowiem: Na moje życie – mówi Pan – przede Mną klęknie wszelkie kolano, a każdy język wielbić będzie Boga. Tak więc każdy z nas o sobie samym zda sprawę Bogu (Rz 14:10-12).

Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre (2 Kor 5:10).

Przeto nie sądźcie przedwcześnie, dopóki nie przyjdzie Pan, który rozjaśni to, co w ciemnościach ukryte, i ujawni zamiary serc. Wtedy każdy otrzyma od Boga pochwałę (1 Kor 4:5).

Niestety wielu Chrześcijan myśli, że kiedy umrą, po prostu pójdą do nieba i przeniosą się do swojej posiadłości. Potem, jak już się zaklimatyzują, pójdą na spacer do miejsca, w którym mieszka Bóg i tam zatrzymają się na krótką pogawędkę. Nie zdają sobie sprawy z tego, że w pierwszej kolejności będą musieli stanąć przed tronem Jego sądu i zdać relację ze swoich czynów.

Nie będzie to sąd, który rozstrzygnie zbawienie czy potępienie. Będzie to sąd, który zdeterminuje ich nagrody. Każdy z nas otrzyma pochwałę bądź reprymendę, nagrodę lub stratę, wywyższenie bądź poniżenie, wszystko w zależności od tego, co uczyniliśmy jako wierzący. Jedni będą nazwani najmniejszymi, a inni będą nazwani wielkimi (zobacz Mt 5:19). Wiele będzie powierzone tym, którym będzie mogło zostać powierzone wiele; a mało powierzone będziemy tym, którym będzie mogło zostać zawierzone mało (zobacz Mt 25:21,23).

Boży wieczny plan

Mam nadzieję że dostrzegasz to, że Bóg posiadał wieczny plan od samego początku. Paweł napisał: „Zgodnie z planem wieków, jaki powziął [Bóg] w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Ef 3:11, dodano podkreślenie). Działał On jeszcze zanim wszystko powstało, tak aby ujawnił się Jego plan. Ów plan obejmował także naszą adopcję do Jego rodziny oraz nasze doskonalenie w Chrystusie:

W Nim bowiem wybrał nas przez założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa (Ef 1:4-5a).

Niektórzy niestety przekręcili słowa Pisma, takie jak te powyżej, aby mogli oni przekazać, że Bóg przeznaczył jednych do tego, aby zostali zbawieni, a innych, aby zostali potępieni. Musimy być jednak ostrożni, abyśmy nie ignorowali setek innych wersetów, z których staje się jasne, że jesteśmy wolnymi podmiotami moralnymi[1], którzy otrzymali prawo do przyjęcia lub odrzucenia Jezusa. Stąd, kiedy Paweł mówi, że zostaliśmy wybrani, czy przeznaczeni, może on się tylko odnosić do nas, którzy dokonaliśmy wyboru, aby okazać żal za popełnione grzechy i uwierzyć w Jezusa. Bóg wybrał nas, abyśmy stali się świętymi, wszyscy ci, którzy dokonają takiego wyboru samemu. Bóg przeznaczył zaadoptować tych, którzy uwierzą w Jezusa.

Bożym wiecznym planem było posiadanie rodziny na wieczność – wolnych podmiotów moralnych, którzy zdecydowaliby się, aby Boga kochać i służyć Mu – dzieci, które byłyby święte oraz bez zarzutu. Stąd potrzeba, aby wszystkie wolne podmioty były poddawane próbie, aby można było zdeterminować, kto będzie się kwalifikował do życia w Jego królestwie na zawsze oraz, kto z tych, którzy się kwalifikują, otrzyma więcej lub mniej odpowiedzialności w przyszłym królestwie.

Pytanie o nagrody

W tym temacie, spójrzmy na znaną przypowieść Jezusa, jedną z tych, którą opowiadał On przed Swoją śmiercią:

Mówił więc: Pewien człowiek szlachetnego rodu udał się w kraj daleki, aby uzyskać dla siebie godność królewską i wrócić. Przywołał więc dziesięciu sług swoich, dał im dziesięć min i rzekł do nich: Zarabiajcie nimi, aż wrócę. Ale jego współobywatele nienawidzili go i wysłali za nim poselstwo z oświadczeniem: Nie chcemy, żeby ten królował nad nami.

Gdy po otrzymaniu godności królewskiej wrócił, kazał przywołać do siebie te sługi, którym dał pieniądze, aby się dowiedzieć, co każdy zyskał. Stawił się więc pierwszy i rzekł: Panie, twoja mina przysporzyła dziesięć min. Odpowiedział mu: Dobrze, sługo dobry; ponieważ w dobrej rzeczy okazałeś się wierny, sprawuj władzę nad dziesięciu miastami. Także drugi przyszedł i rzekł: Panie, twoja mina przyniosła pięć min. Temu też powiedział: I ty miej władzę nad pięciu miastami.

Następny przyszedł i rzekł: Panie, tu jest twoja mina, którą trzymałem zawiniętą w chustce. Lękałem się bowiem ciebie, bo jesteś człowiekiem surowym: chcesz brać, czegoś nie położył, i żąć, czegoś nie posiał. Odpowiedział mu: Według słów twoich sądzę cię, zły sługo. Wiedziałeś, że jestem człowiekiem surowym: chcę brać, gdzie nie położyłem, i żąć, gdziem nie posiał. Czemu więc nie dałeś moich pieniędzy do banku? A ja po powrocie byłbym je z zyskiem odebrał. Do obecnych zaś rzekł: Odbierzcie mu minę i dajcie temu, który ma dziesięć min. Odpowiedzieli mu: Panie, ma już dziesięć min.

Powiadam wam: Każdemu, kto ma, będzie dodane; a temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach (Łk 19:12-27).

Większa część znaczenia tej przypowieści jest dla nas jasna. Jezus najwyraźniej jest ów człowiekiem szlachetnego rodu, który dla Siebie otrzymał daleki kraj. Ci z nas, którzy zdecydowali się Mu służyć są porównani do niewolników, którzy otrzymali jakąś ilość pieniędzy, aby dzięki nim, mogli zostać wystawieni na próbę. Pieniądze mogą jedynie reprezentować dary, zdolności oraz szanse jakie otrzymujemy, z użyciem których możemy służyć naszemu Panu. Mieszkańcy, którzy nienawidzą szlachetnego człowieka reprezentują niewierzących.

Zauważ, że ci dwaj wierni niewolnicy, którzy zostali pochwaleni, otrzymali nagrodę w postaci większych odpowiedzialności. Mieli oni rządzić określoną liczbą miast. Biblia uczy nas, że będziemy rządzić i panować wraz z Chrystusem podczas Jego panowania Milenijnego, przypowieść ta w takim razie doskonale wiąże się z tą prawdą (zobacz 1 Tm 2:12, Ap 2:26-27, 5:10, 20:6). Nasze pozycja władania w przyszłym Królestwie Bożym będzie zdeterminowana naszą wiernością w tym życiu.

Komentatorzy debatują czy niewierny sługa w tej przypowieści reprezentuje kogoś, kto najpierw okazał się wiernym wierzącym, który stał się niewierny, czy tego, który nigdy nie został zbawiony. Niezależnie od odpowiedzi na te pytanie, kilka punktów zostało odpowiedzialnych: Bóg nagrodzi nas jeśli będziemy wierni; nagrody te będą obejmowały awans do pozycji władania w Bożym przyszłym Królestwie. I najwyraźniej jeśli nagrody zostaną otrzymane, wówczas wierność wierzących jest teraz wystawiana na próby.

Co będzie nagrodzone?

Każdy dobry uczynek jak robimy oraz w posłuszeństwie z zapisanym Słowem Bożym oraz Jego Duchem Świętym i dla dobrych motywów będą nagradzane. Jezus ostrzegł, że dobre uczynki dokonane z niewłaściwych motywów nie będą nagrodzone przez naszego Niebiańskiego Ojca:

Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.

Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.

Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mt 6:1-6, 16-18).

Nie możemy być pewni motywów innych osób, ale możemy sprawdzić nasze własne motywy poprzez czynienie takich uczynków, których nie widzi nikt inny tylko Pan. Apostoł Paweł miał kilka ważnych spostrzeżeń na temat różnych uczynków, które zostaną nagrodzone, kiedy staniemy przed Panem:

My bowiem [Paweł i Apollos] jesteśmy pomocnikami Boga, wy zaś jesteście uprawną rolą Bożą i Bożą budowlą. Według danej mi łaski Bożej, jako roztropny budowniczy, położyłem fundament, ktoś inny zaś wznosi budynek. Niech każdy jednak baczy na to, jak buduje. Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus. I tak jak ktoś na tym fundamencie buduje: ze złota, ze srebra, z drogich kamieni, z drzewa, z trawy lub ze słomy, tak też jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień /Pański/; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest. Ten, którego dzieło wzniesione na fundamencie przetrwa, otrzyma zapłatę; ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień (1 Kor 3:9-15, dodano podkreślenie).

Zauważ, że Paweł wymienił sześć materiałów, które potencjalnie reprezentują potencjalną jakość naszych dobrych uczynków: złoto, srebro, cenne kamienie, drewno, siano oraz słoma. Najwyraźniej, trzy są bardzo cenne a trzy nie są aż tak cenne. Trzy są także palne, a trzy nie.

Paweł wskazał, że pewnego dnia, uczynki każdego wierzącego zostaną poddane próbie poprzez „ogień”. Mimo tego, że ogień, o którym mówił Paweł może być przenośnią, lubię wyobrazić sobie wielki piec z przenośnikiem taśmowym, który przez niego przejeżdża. Wyobrażam sobie, że każdy z Chrześcijan ładuje swoje uczynki z jednej strony pieca i przechodzi na drugą stronę, patrząc w oczekiwaniu, co przetrwało ów ogień. Uczynki każdego z Chrześcijan mogą wyglądać tak samo, kiedy dostają się do ognia – modlitwy, dary, miłe uczynki, ofiary, prześladowania jakie przeszedł itp., mimo tego, że każdy z nich będzie miał inną ilość każdych z nich.

Jednak ogień spali wszystko, co zostało dokonane ze złych motywów, tak samo jak wszystko, co nie zostało dokonane w posłuszeństwie do Bożego Słowa czy Ducha Świętego.

Teraz wyobraź sobie skutecznego (albo egoistycznie motywowanego) kaznodzieję, który przynosi swoje uczynki na sąd. Układa swoje uczynki na taśmie po czym pośpiesznie przechodzi na drugą stronę, dumnie oczekując swojej nagrody. Wyobraź sobie jego zaskoczenie, kiedy wszystko co wynurza się po drugiej stronie to małe kupki prochu. „Panie, a co z moimi kazaniami? Co z Kościołem, który zbudowałem? Co z książkami, które napisałem i wyprawami o jakich głosiłem?”. A Pan odpowiada: „Wszystko to czyniłeś, aby być widzianym przez ludzi i większość tego, czego uczyłeś w swoich książkach i kazaniach nie było zgodne z Pismem, a tylko z ludzką mądrością”.

Teraz wyobraź sobie starszą Panią, która nieśmiało przychodzi do pieca w czasie sądu. Kładzie na taśmie wchodzącej do pieca swoje – wydające się na małe – uczynki, po czym wolna powłócząc nogami przechodzi na drugą stronę, oczekując i wypatrując co może zostać niezniszczone przez potężny ogień. Wyobraź sobie jej zdziwienie, kiedy widzi jak z pieca wydostają się stosy diamentów i rubinów wraz ze sztabkami złota i srebra. „Panie, co takiego uczyniłam, aby na to zasłużyć?”. A Pan odpowiada: „Wiernie uczyłaś dzieci podczas szkółki niedzielnej przez 36 lat. Byłaś sekretnym wojownikiem w modlitwie. Robiłaś dokładnie to, do czego cię powołałem, abyś czyniła. Będziesz zarządcą nad dziesięcioma miastami”.

Podczas owego dnia sądu lepiej uda nam się pojąć ostrzeżenia Jezusa: „ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi” (Mt 20:16) oraz „komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie” (Łk 12:48).

Nawet „małe uczynki” będą wówczas nagrodzone. Tak jak powiedział Jezus: „Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody” (Mt 10:42).

Niektóre miejsca są już zarezerwowane

Niektóre z przyszłych miejsc we władaniu podczas Milenijnego panowania Chrystusa są już najwyraźniej zarezerwowane. Jezus powiedział do Swoich dwunastu apostołów:

Jezus zaś rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy (Mt 19:28-29).

Dwunastu apostołów będzie otrzyma zatem jurysdykcję nad dwunastoma plemionami Izraela podczas rządów Milenijnych. Każdy kto poświęcił cokolwiek dla Jezusa otrzyma zapłatę właśnie wtedy, wielokrotnie większą w porównaniu do swojej ofiary.

Przyjdź Królestwo Twoje

Bóg powiedział raz do Daniela, jak zostało zapisane w ostatnim wersecie księgi, która nosi jego imię: „Lecz ty idź swoją drogą, aż przyjdzie koniec; i spoczniesz, i powstaniesz do swojego losu u kresu dni” (Dn 12:13). Tak samo jak Daniel, twoje Boże przeznaczenie będzie ostatecznie zrealizowane w przyszłym królestwie. To jakie decyzje podejmujemy teraz, w tym życiu, będzie miało wieczne konsekwencje. Nie ma zatem nic bardziej ważnego niż przejście naszych prób przez zaufanie oraz posłuszeństwo Bogu.

Czy ty wypełnisz swoje Boże przeznaczenie?

Wysłuchaj końcowej nauki całości: Bój się Boga i przestrzegaj jego przykazań, bo to jest obowiązek każdego człowieka. Bóg bowiem odbędzie sąd nad każdym czynem, nad każdą rzeczą tajną – czy dobrą, czy złą (Koh 12:13-14).


[1] JW terminologii angielskiej używa się określenia „free moral agents

To subscribe to David Servant's periodic e-teachings, click here.


Boże Próby » Rozdział 19: Kiedy początek się kończy