Nieprawdziwy “chrześcijanin”

Rozdział 4

Student o komunistycznych przekonaniach, który został zwolniony z więzienia, napisał list do swojej narzeczonej, chcąc zakończyć ich związek :

My komuniści ponosimy wiele ofiar każdego dnia. To do nas chętnie strzelają, na nas polują i z nas właśnie chętnie szydzą. Z powodu naszych przekonań często tracimy pracę i ludzie utrudniają nam życie na wiele sposobów. Zdarza się, że naszych towarzyszy zabijają lub zamykają w więzieniach, albo pozbawionych możliwości zarobkowania skazują na życie w ubóstwie. Oddajemy partii każdy zarobiony grosz ponadto, co absolutnie niezbędne, aby utrzymać się przy życiu. My, komuniści, nie mamy czasu ani pieniędzy na filmy, koncerty, steki, porządne domy i nowe samochodu. Powiadają o nas, że jesteśmy fanatykami. Nasze życie zdominowała walka o światowy komunizm. My, komuniści, mamy swoją filozofię życiową, której nie kupi się za żadne pieniądze. Mamy cel walki, zdefiniowany cel w życiu. Poddajemy nasze życie temu wielkiemu ruchowi ludzkości; a jeśli nasze osobiste życie bywa twarde, lub zdarzy się, że cierpimy ponieważ poddajemy się wymaganiom i celom partii, wtedy otrzymujemy rekompensatę w postaci myśli, że każdy z nas jest na swej drodze do czegoś nowego, prawdziwego i lepszego dla ludzkości.

Jest tylko jedna rzecz, której pragnę: to komunizm. On jest moim życiem, interesem, religią, hobby, miłością, żoną, panią, oddechem i pokarmem. Pracuję nad tym w dzień i śnię w nocy. Poczucie misji w miarę upływu czasu stale wzrasta, zatem nie mogę podtrzymywać przyjaźni, romansów czy nawet rozmów, które nie są związane z misją mojego życia. Cenię ludzi, książki, idee i działania, jednak tylko te, które są związane z moimi ideami. Za swoje przekonania siedziałem już w więzieniu, a jeśli będzie to konieczne, jestem gotów stanąć przed plutonem egzekucyjnym.

Ten młody komunista, w przeciwieństwie do wielu chrześcijan, jest pełen oddania dla idei, którą wyznaje. Możemy nie zgadzać się z jego poglądami, ale jego wiarę i oddanie idei potwierdzają jego czyny.

Prawdziwa wiara zawsze manifestuje się poprzez uczynki. Istnieje nierozerwalny związek między wiarą i zachowaniem. Jak napisał Marcin Luter w przedsłowiu do swego komentarza do Listu do Rzymian: “Tak naprawdę, nie jest możliwe oddzielenie uczynków od wiary, podobnie jak nie jest to możliwe, by oddzielić ciepło i światło od ognia”

[1]

.

Po czym możesz poznać, że ktoś uwierzył w to, o czym mu mówisz? Po tym, jak odpowiada i czynach, które wynikają z przekonań. Jeśli ostrzegasz go, że niebezpieczny pająk chodzi mu po ręce, a on uśmiecha się i dalej z tobą rozmawia, możesz być pewien, że nie uwierzył ci, albo nie usłyszał ostrzeżenia. Podobnie, jeśli ktoś wierzy w Jezusa, zazwyczaj działa zgodnie ze swoją wiarą, jego wiarę potwierdza jego posłuszeństwo Słowu.

Pomimo że wielu ludzi uważa, że wierzą, że Jezus jest Synem Bożym, ich postępowanie zaprzecza temu. Paweł pisał o takim zachowaniu do Tymoteusza: “Utrzymują (ustami swymi wyznają), że znają Boga, ale uczynkami swymi zapierają się go” (Tt 1:16).

Prezes Jezus

Wyobraź sobie, że pracujesz dla wielkiej korporacji. Któregoś dnia, w czasie pracy przy swoim stanowisku widzisz, że drzwiami z drugiej strony pomieszczenia wszedł dobrze ubrany mężczyzna, którego nigdy dotąd nie widziałeś. Podchodzi do twojego biurka i mówi: “Panie Smith, jestem prezesem firmy. Proszę natychmiast uporządkować bałagan na pana biurku”. Jak zareagujesz? Wszystko, oczywiście, zależy od tego czy uwierzyłeś w jego słowa, czy nie. Prezes to najwyższa władza w firmie. To dla niego pracujesz, od jego decyzji jesteś zależny. Jeśli uwierzysz w to, że jest prezesem, szybko zareagujesz na jego uwagę. Jeśli nie zareagowałeś, prawdopodobnie nie uwierzyłeś jego słowom.

Analogia jest oczywista. Wiara w Jezusa skutkuje poddaniem się właśnie Jemu. Jesteśmy zbawieni przez wiarę w Jezusa. On oczekuje od nas posłuszeństwa, ponieważ ono wynika z wiary, jeśli go brak, to jest dowodem, że brak nam wiary. Paweł w Liście do Rzymian dwukrotnie wspomina o “posłuszeństwie wiary” (Rz 1:5; 16:26). Celem jego służby było przyprowadzenie “do posłuszeństwa wiary wszystkich narodów. (Rz 1:5)

“Twoja analogia mnie nie przekonuje – powie czytelnik – Jezus nie jest prezesem firmy”.

Takie rozumowanie ujawnia istotę problemu. Rzeczywiście Jezus jest kimś więcej niż prezesem firmy. On jest Stworzycielem wszystkich ludzi. Sędzią żywych i umarłych; posiada imię, które jest większe ponad wszelkie inne imiona.

Niestety dla wielu chrześcijan Jezus jest Zbawicielem, lecz nie Panem. Jest przyjaznym sąsiadem, a nie Głową Kościoła. On kocha, ale, żeby mieć władzę na niebie i na ziemi to chyba nie. Czasem traktujemy go jak kumpla, a nie jak Króla królów. Wyobrażamy go sobie jako wesołego, dobrego znajomego, ale nie tego, przed którym zegnie się wszelkie kolano. Owszem, myślimy, że jest dobry, ale nie myślimy o nim jak o Bogu. Jednak ci, którzy tak myślą są bałwochwalcami – wymyślili boga na miarę swoich wyobrażeń.

Apostoł Jakub wielokrotnie ostrzega przed wiarą, która jest pozbawiona uczynków :

A bądźcie wykonawcami Słowa, a nie tylko słuchaczami, oszukującymi samych siebie. Jeśli ktoś sądzi, że jest pobożny, a nie powściąga języka swego, lecz oszukuje serce swoje, tego pobożność jest bezużyteczna… Cóż to pomoże, bracia moi, jeśli ktoś mówi, że ma wiarę, a nie ma uczynków? Czy wiara może go zbawić? (Jk 1:22, 26; 2:14, podkreślenia dodano).

To mocna wypowiedź. Wiara bez uczynków nie może nas zbawić. Tym, w co wierzymy, nacechowane są nasze słowa i czyny, jeśli wierzymy szczerze. Jeśli jednak brak nam wiary, nasze czyny nie będą pokrywały się ze słowami. Nasza mowa będzie pusta.

Dalej Jakub powiada :

Lecz powie ktoś: Ty masz wiarę, a ja mam uczynki; pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, a ja ci pokażę wiarę z uczynków moich. Ty wierzysz, że Bóg jest jeden? Dobrze czynisz; demony również wierzą i drżą. Chcesz przeto poznać, nędzny człowieku, że wiara bez uczynków jest martwa?

Widzicie, że człowiek bywa usprawiedliwiony z uczynków, a nie jedynie z wiary... Bo jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa (Jk 2:18-20, 24, 26, podkreślenia dodano).

Jakub powiada, że nawet demony wierzą, że Bóg istnieje, a więc posiadają jakiś stopień wiary

[2]

i że ich wiara przejawia się w tym, że drżą ze strachu. A jednak wielu chrześcijan nie przejawia bojaźni Bożej?

[3]

.

Jezus wzywał do posłuszeństwa wiary. Trzeba podkreślić, że Jakub podważa wartość wiary nie potwierdzanej uczynkami (2:18). Uczynki towarzyszą wierze. Prawdziwa zbawcza wiara zaczyna się od pokuty i właśnie dlatego wezwanie Jezusa skierowane do konkretnego człowieka, aby ten przyjął zbawienie, jest wezwaniem do tego, by się ten oddał Jezusowi i odtąd był Mu posłuszny. Jezus wzywa ludzi do wiary, która jest posłuszna, a jednak wielu ludzi pozostaje na poziomie deklaracji. Jezus, wzywając ludzi, by przyjęli zbawienie właściwie nie mówi o wierze, czeka aż Jego prawdziwi uczniowie, pokażą swoją wiarę poprzez swoje czyny.

Wezwanie Jezusa skierowane do każdego człowieka jest kosztowne, wymaga wielu wyrzeczeń. Jednak, aż trudno uwierzyć, że koszt tej decyzji jest ignorowany zarówno przez nauczających, jak i samych chrześcijan. Niestety tak wielu z tych, którzy wierzą, że wezwanie Jezusa do ponoszenia kosztów pójścia za Jezusem dotyczy właśnie chrześcijan, żyje tak jakby te koszty w ogóle nie istniały, a przyjęcie Jezusa nic nie zmieniało w ich życiu.

Żyją swoim życiem, dalecy od posłuszeństwa Bogu i Pismu.

Pierwszy krok czy początek trudnego marszu?

Pochylmy się nad słowami Jezusa, które dobitnie mówią o cenie, jaką musi zapłacić każdy Jego naśladowca.

A przywoławszy lud wraz z uczniami swoimi, rzekł im: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój i naśladuje mnie. Bo kto by chciał duszę swoją zachować, utraci ją, a kto by utracił duszę swoją dla mnie i dla Ewangelii, zachowa ją. Albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za duszę swoją? Kto bowiem wstydzi się mnie i słów moich przed tym cudzołożnym i grzesznym rodem, tego i Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami świętymi. (Mk 8:34-38).

Do kogo jest skierowana ta wypowiedź? Jeśli uważnie czytamy ten fragment, odpowiedź staje się oczywista.

Po pierwsze: Jezus mówił do “tłumu ludzi” (np. w BT – przyp. tłum.), w którym znajdowali się również Jego uczniowie (w. 34). Jezus zebrał ludzi, aby im powiedzieć rzeczy ważne. Chciał, aby wszyscy, Jego uczniowie oraz ci, którzy szukają prawdy, usłyszeli Jego przesłanie. Zaczął od zwrotu: “jeśli kto” (w. 34, podkr. dodano), a Jego słowa były skierowane do wszystkich.

Wraz z każdą przeczytaną linijką staje się wyraźniejsze, kim są adresaci tych słów. On kieruje słowa do każdego kto pragnie (1) “pójść” za nim, (2) “zbawić życie swoje”, (3) nie “zatracić duszy swojej” oraz do tych, którzy (4) chcą być ludźmi, których Jezus nie będzie się musiał wstydzić przed Ojcem, gdy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami świętymi”. Zdania te opisują ludzi, którzy pragną być zbawieni. Czy możemy sobie wyobrazić kogoś, kto marzy o tym, by być w niebie, a jednocześnie nie chce “iść za” Jezusem, i “zbawić swego życia”? Czy możemy sobie wyobrazić, że człowiek może jednocześnie uwierzyć Jezusowi, „stracić swoją duszę” i wstydzić się swojej wiary w Jezusa? Pamiętajmy, że takich wyznawców będzie wstydził się Jezus, gdy powróci. Oczywiście, ten fragment dotyczy znajdowania życia wiecznego.

W języku angielskim każde ze zdań tego fragmentu zaczyna się od zwrotu “bowiem”. Każde kolejne zdanie jest kontynuacją pierwszego i należy je rozpatrywać łącznie z nim. Bowiem takie zdania należy zawsze interpretować w kontekście, a nigdy w oderwaniu od istoty. Przyjrzyjmy się tej wypowiedzi Jezusa wyraz po wyrazie.

Zdanie #1

Jeżeli ktoś chce iść za Mną, niech się wyrzeknie siebie samego, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje (Mk 8:34).

Po raz kolejny podkreślmy, że słowa Jezusa skierowane są do każdego, kto chce pójść za nim, każdego, kto chce być Jego uczniem. Jezus zaprasza każdego człowieka, by stał się Jego naśladowcą, taki jest początek tej drogi.

Zdarza się, że ludzie chcą zaprzyjaźnić się z Jezusem, ale bez konieczności naśladowania go. Jezus powiedział, że Jego przyjacielem może być tylko ten, kto go naśladuje. Powiedział kiedyś: “Jesteście przyjaciółmi moimi, jeśli czynić będziecie to, co wam przykazałem” (J 15:14).

Wielu chciałoby być Jego braćmi, nie będąc Jego naśladowcami. Nic z tego, możliwość bycia bratem jest dana tylko tym, którzy są Mu posłuszni: “Ktokolwiek czyni wolę Ojca Mego, który jest w niebie, jest Moim bratem i siostrą i matką” (Mt 12:50).

Wielu chciałoby na końcu swojego życia znaleźć się w niebie, jednak bez żadnego wysiłku tu na ziemi, bez zmian, których Jezus oczekuje. Tylko ci, którzy pełnią Jego wolę patrzą dalej ponad swoje życie znajdą życie wieczne: “Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie” (Mt 7:21).

W tej wypowiedzi jest wskazówka, że aby pójść za Jezusem, trzeba mieć świadomość konsekwencji tej decyzji – potrzeby wyrzeczenia się swoich wizji, przyzwyczajeń, pragnień. Zrezygnować z siebie i poddać się woli Boga. Naśladowanie Jezusa wiąże się z odrzuceniem przez wielu ludzi, wiąże się również z poddaniem woli Boga – to właśnie jest istotą naśladowania Jezusa. To w praktyce oznacza “wziąć swój krzyż”.

Zdanie #2

Kolejne zdanie tej wypowiedzi pogłębia sens:

Kto bowiem pragnie uratować swoje życie, straci je; a kto straci swoje życie dla Mnie i dla Ewangelii, ten je ocali (Mk 8:35).

„Bowiem” podkreśla wagę wyjaśnienia. W dalszym ciągu mowa tu o dwóch życiowych postawach – bardzo różnych od siebie. Osoby, która stykając się z Ewangelią decyduje się zapłacić swoją cenę za bycie z Jezusem i naśladować go oraz innej: osoby, która deklaruje chęć bycia z Jezusem, ale są to słowa bez pokrycia w czynach. Widać konsekwencje w całej wypowiedzi: jeśli ktoś nie wyrzeka się siebie i w dalszym ciągu żyje w sposób jaki jest mu miły i wygodny – to ten, który chcąc zachować swoje życie traci je. Z kolei, ten który jest gotów wyrzec się siebie, traci swoje życie – to dotychczasowe, by w konsekwencji swojego wyboru zyskać życie wieczne.

Jezus nie mówił tu o zyskaniu i stracie fizycznego życia. On miał na myśli życie wieczne. Podobna wypowiedź znajduje się w Ewangelii Jana 12:25 i brzmi: “Kto miłuje życie swoje, utraci je, a kto nienawidzi życia swego na tym świecie, zachowa je ku żywotowi wiecznemu” (podkreślenia dodano).

Człowiek, który kocha swoje życie, takie jakie ono jest, nie ma potrzeby nic zmieniać, straci swoje życie wieczne. „Zachować życie” oznacza żyć sprawami, które były ważne dotąd. Druga postawa, to postawa człowieka, który “traci swoje życie dla Chrystusa i Ewangelii”. To ten, który wyrzeka się siebie samego, rezygnuje z własnych planów, poddaje się woli Bożej, Bożym planom i Ewangelii. Konsekwencją Jego decyzji są zmiany w życiu, a to nowe życie powoduje, że “zachowa swoje życie” – otrzyma życie wieczne. Ktoś, kto stara się pełnić wolę Boga, nawet pomimo poczucia odrzucenia przez ludzi, ostatecznie znajdzie się w niebie. Zaś ktoś, kto podąża tylko za swoimi sprawami, znajdzie swój los w piekle.

Zdanie #3 & 4

Kolejne zdania, a właściwie pytania, tak charakterystyczne dla Hebrajczyków:

Bo cóż pomoże człowiekowi, jeśli nawet cały świat pozyska, ale własną duszę zatraci? Cóż może człowiek oddać w zamian za swoją duszę? (Mk 8:36-37).

Pytania zmuszają do refleksji nad wartościami. Czy warto zostać przy swoich sprawach? Pytania są skierowane do tych, którzy nie chcą zrezygnować z dotychczasowych przyzwyczajeń. Teoretycznie wybierają życie, ale dziś jednak tracą perspektywę wieczności. Wszystkie pragnienia i dążenia, by osiągać, zdobywać, prowadzą ostatecznie do utraty duszy. Przecież nie ma takiej ceny, którą można kupić spokój duszy. Można, oczywiście, osiągnąć wszystko, co świat ma do zaoferowania, lecz konsekwencją takiego życia jest perspektywa spędzenia wieczności w piekle. To śmiertelny błąd.

Szukając odpowiedzi na zadane pytania pojawia się refleksja, że ludzie nie chcą wyrzec się siebie i stać się naśladowcami Chrystusa, wolą żyć samozadowoleniem i tym, co oferuje im świat. Brak potrzeby wyrzeczenia wynika najczęściej z egoizmu oraz potrzeby osiągania coraz to nowych przyjemności. Ludzie ci gonią za bogactwem, władzą oraz splendorem, który z tego wynika. Ci zaś, którzy postanowili zostać uczniami Jezusa najczęściej przestają grzeszyć, bo pamiętają, że to rani go bardzo. Oni wiedzą, że trzeba szukać Bożych odpowiedzi, modlić się i znać Bożą wolę dla ich życia. Wiedzą, że jeśli zostaje im powierzone bogactwo, albo władza to po to, by móc tym służyć innym dla Bożej chwały.

Zdanie #5

Idąc dalej kolejne zdanie znowu zaczyna się od “tedy/bowiem”:

Kto tedy zaprze się Mnie i nauki mojej przed tym plemieniem wiarołomnym i grzesznym, tego również Syn Człowieczy wyrzeknie się, gdy przyjdzie w chwale swego Ojca wespół z aniołami świętymi (Mk 8:38).

Jest ostrzeżeniem skierowanym do tych, którzy goniąc za swoimi sprawami i pożądaniem, nie mają zamiaru rezygnować z czegokolwiek, by być z Jezusem. Trzymają się swojego dotychczasowego życia, chcą je zachować wraz całym jego blichtrem. Ci tracą swoje dusze. Oni też wstydzą się być wyznawcami Jezusa. A ich wstyd wyrasta z niewiary. Jeśli człowiek naprawdę uwierzył, że Jezus jest Synem Bożym, Jego przesłanie porywa go. Ale, przesłanie raczej skierowane jest do tych, którzy należą do “cudzołożnego i grzesznego pokolenia” i Jezus będzie wstydził się ich życiowych postaw, gdy wróci. Ta wypowiedź dotyczy ludzi, którzy nie uwierzyli.

Jakie wnioski możemy wysnuć z tych rozważań? Błędem jest myśleć, że ten fragment jest wezwaniem do pogłębiania relacji z Jezusem. Widać, że ostrzeżenie jest skierowane do tych, którzy kroczą drogą do nieba. Użycie w tekście porównania tych dwóch różnych postaw uwypukla ich różnice. Nie ma tu mowy o wierze, choć konsekwencją niewiary właśnie jest trwanie człowieka w jego buncie i zachwycie materialnymi wartościami. Owocem niewiary jest nieposłuszeństwo. Uczynki zgodne z wolą Bożą są wynikiem nawrócenia się człowieka, jego rosnącej miłości do Jezusa i chęci bycia Mu posłusznym. Zgodnie z tą definicją, chrześcijanin jest człowiekiem praktykującym swoje chrześcijaństwo, nie można być „niepraktykującym chrześcijaninem” .

Chrzest w nepalskim stylu

Wezwanie do zbawienia jest wezwaniem do oddania Chrystusowi. W wielu krajach świata, gdzie prześladowania są powszechne, nowi wierzący pojmują to od razu. Wiedzą, że naśladowanie Chrystusa będzie wymagało od nich zapłacenia ceny, często bardzo wysokiej.

Sundar Thapa, chrześcijanin z Nepalu, którzy założył tam ponad 100 kościołów, przedstawił mi osiem pytań, które zadaje każdemu, kto chce być ochrzczony. Oto one:

1.) Czy jesteś gotów na to, by opuścić swój dom i rodziców?

2.) Czy jesteś przygotowany, że możesz stracić swoje dziedzictwo?

3.) Czy zdajesz sobie sprawę, że możesz stracić pracę, gdy ludzie dowiedzą się, że jesteś chrześcijaninem?

4.) Czy jesteś gotów pójść do więzienia z powodu swojej wiary w Jezusa?

5.) Czy zdajesz sobie sprawę, że grozi ci, że będziesz bity i torturowany z powodu twojej wiary?

6.) Czy jesteś gotów umrzeć dla Chrystusa, jeśli to będzie konieczne?

7.) Czy masz dość odwagi, by mówić innym o Jezusie?

8.) Czy jesteś gotów na to, by oddawać swoją dziesięcinę i ponosić ofiary dla domu Pańskiego?

Jeśli nowo nawrócony odpowie pozytywnie na wszystkie osiem pytań, potwierdza swoim podpisem oświadczenie, które stanowi zapis jego odpowiedzi i wtedy, zostaje ochrzczony. Zastanówmy się, jak wielu z nas mogłoby zostać zaliczonych w poczet chrześcijan w Nepalu. A co ważniejsze, jak wielu z nas Jezus nazwie chrześcijanami, gdy staniemy przed nim?

„Chrześcijanie”, którzy nie są uczniami

Prawdopodobnie najlepszym przykładem błędnej interpretacji zaproszenia do zbawienia, jako wezwania do “głębszej relacji” jest współczesna teologiczna klasyfikacja, która pozwala na podział na chrześcijan wierzących i uczniów. Tak wielu ludzi w kościele jest przekonanych, że można mieć zbawienie wierząc w Chrystusa, ale nie naśladując go. Jezus jednak oczekuje od nas, którzy w niego wierzymy, że będziemy go naśladować. Wielu z nas powinno z pokorą przyznać, że nie spełnia tych norm. Jednak niewielu spośród nas się tym przejmuje, ponieważ dla nich uczniostwo jest opcjonalne. Ci ludzie, nie pojmując natury zbawczej wiary, myślą, że stanie się uczniem nie jest synonimem stania się chrześcijaninem. Zbawienie jest za darmo, a za uczniostwo ponosimy wysoką cenę, a zdaniem niektórych można wybierać sposób życia w chrześcijaństwie.

Takie pojmowanie jest błędem. Kiedy badamy Nowy Testament, czytamy, że uczniowie są ludźmi prawdziwie wierzącymi Jezusowi. W pierwszym kościele podział na “wierzących” i “uczniów” nie istniał. Każdy, kto uwierzył w Jezusa był Jego uczniem. Tak naprawdę to: “w Antiochii nazwano po raz pierwszy uczniów chrześcijanami” (Dz 11:26, podkreślenia dodano).

Wierzyć w Jezusa oznaczało iść za nim posłusznie i nadal tak jest. Zbawienie jest rzeczywiście niezasłużonym darem, który możemy otrzymać wyłącznie przez żywą wiarę. Oddanie, które wyrasta z wiary nie jest zasługą, lecz jej potwierdzeniem. Łaska, która przebacza, również przemienia nas.

Wymagania Jezusa dotyczące uczniostwa

Jakie są wymagania, które Jezus wylicza jako kwalifikacje na Jego ucznia? Zastanówmy się nad tym, kto w Piśmie świętym jest nazwany prawdziwym uczniem. Czy każdy człowiek, który deklaruje swoja wiarę jest uczniem?.

Czytaliśmy w Ewangelii Łukasza 14:25 o tym, że “liczne tłumy szły za” Jezusem, a jednak Pan nie był zadowolony. Ludzie, którzy często zmieniali zdanie, choć podziwiali go, nie robili wrażenia na Jezusie. On chce, byśmy oddawali się jemu całkowicie, bez zastrzeżeń. Oczekuje od nas lojalności i przywiązania. Powiedział więc:

Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a nawet życia swego, nie może być uczniem moim (Łk 14:26).

Nie oznacza to, że Jezus wzywa do nienawiści, zwłaszcza tych, których kochamy. Jezus używał techniki wypowiedzi, zwanej hiperbolą, przejaskrawienia, którego celem jest podkreślenie. Chciał podkreślić, że w porównaniu do miłości jaką powinniśmy żywić do niego, nasza miłość do naszych bliskich wyglądałaby jak nienawiść. On jest najważniejszą osobą w naszym życiu. Jego uczniowie muszą kochać go bardziej niż kogokolwiek innego, w tym siebie samych.

Dalej Jezus mówił: Kto nie dźwiga krzyża swojego, a idzie za mną, nie może być uczniem moim. (Łk 14:27).

Oczywiście nie należy brać tych słów literalnie. Jezus nie oczekuje od nas, aby Jego uczniowie nosili wszędzie ze sobą drewniane krzyże naturalnej wielkości. Noszenie własnego krzyża jest symbolem. Jednak krzyż jest symbolem bólu i upokorzenia. Dlaczego więc moglibyśmy myśleć, że Jezus mówił o czymś łatwym i przyjemnym? To porównanie wskazuje, że program minimum dotyczy wyrzeczenia się.

Należy podkreślić, że wzięcie swojego krzyża jest warunkiem pójścia za Jezusem. Nasze wcześniejsze rozważania wokół Ewangelii Marka 8:34-38 temu były poświęcone. Ten fragment Pisma przedstawia wymagania konieczne do zbawienia i uczniostwa, stawia między nimi znak równości.

W swojej rozmowie z uczniami Jezus zachęca do przeliczenia kosztów, zanim podejmą swoje decyzje:

Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć. Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju (Łk 14:28-32).

Ten tekst wprost mówi o konsekwencjach – kosztach decyzji.

Jezus kończy: “Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem” (Łk 14:33). Aby być uczniem Jezusa, musimy zrezygnować z wszelkiej własności osobistej na Jego rzecz. Stajemy się szafarzami tego, co teraz należy do niego, a jeśli obdarował nas dobrami materialnymi, powinniśmy je wykorzystać dla Jego celów. W przeciwnym wypadku nie jesteśmy Jego uczniami.

Podkreślmy: Jezus informuje nas wszystkich, że stawanie się Jego uczniem wiąże się z wyrzeczeniem. On staje się ośrodkiem naszego życia, a my kochamy go bardziej niż nasze własne życie, naszych bliskich i wszelkie materialne posiadłości.

Kolejne wymaganie

Innym razem Jezus wyjaśnił, co to znaczy, być Jego uczniem. Jan przekazuje nam co powiedział, gdy nauczał w świątyni,

“Kiedy to mówił, wielu uwierzyło w niego. Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy mu uwierzyli: Jeżeli będziesz trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8:30-32).

Należy podkreślić, że Jan dwukrotnie wskazał, że słowa Jezusa z 8:31-32 były skierowane do ludzi, którzy uwierzyli w niego. Jezus nie powiedział do nowo nawróconych : “Ewentualnie możecie zastanowić się, czy chcecie być moimi uczniami, czy może tylko „nawróconymi””. Nie, Jezus potraktował ich jak uczniów. Dla Jezusa uwierzyć i być zbawionym oznacza stać się Jego uczniem. Pierwszą sprawą, którą wyjaśnił tym, którzy się właśnie nawrócili, było to jak mają postępować w swoim życiu, bo właśnie stali się Jego uczniami. Czy ich wiara mogła być szczera? Tak, jeśli oni trwali w Jego słowie.

Trwać w słowie Jezusa oznacza żyć w nim, uczynić z niego swój dom. Sugeruje to pragnienie poznania i posłuszeństwa Jego słowu, dokładnie tak jak powiedział: “I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (J 8:32, podkreślenie dodano). Jezus mówił o wolności od grzechu (p. J 8:34-36). O tym, że ci, którzy wierzą naprawdę, narodzili się na nowo i ich świętość jest z każdym dniem większa.

Chrzest uczniów

W Wielkim Nakazie, zapisanym w ostatnich wersach Ewangelii Mateusza, Jezus użył słowa “uczeń” w sposób, który nie pozostawia żadnych wątpliwości, co do znaczenia jakie mu nadał. Powiedział: “Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28:19-20, podkreślenia dodano).

Jezus chce, aby ludzie nawracając się stawali się uczniami i, aby ci uczniowie byli chrzczeni. Wiemy również, że Jezus i autorzy Listów oraz Dziejów Apostolskich podkreślają, że każdy, kto wierzy w Jezusa powinien zostać ochrzczony po wyznaniu wiary w Chrystusa. Dowodzi to, że wszyscy chrześcijanie, to uczniowie Jezusa. Wielki Nakaz, aby czynić uczniami, dotyczy tych, którzy są gotowi zostać z nim.

W swoim Wielkim nakazie Jezus wskazuje, że uczeń to ktoś, kto uczy się przykazań, by w konsekwencji ich przestrzegać (p. Mt 28:20). Oczywiście, uczenie się jest procesem, tak więc żaden uczeń przez samo zostanie uczniem nie staje się natychmiast posłusznym we wszystkim. Niemniej, każdego prawdziwego ucznia cechuje posłuszeństwo Chrystusowi, poświęcenie czasu na uczenie się i wykonywanie Jego woli. Taki proces jest udziałem, każdego kto uwierzył, że Jezus jest Jego Panem, bo on staje się uczniem.

Świadectwo Jana

Kolejne uzasadnienie tezy, że określenia wierzący i uczniowie oznaczają to samo znajdujemy zarówno w Ewangelii Jana, jak i jego pierwszym liście. Porównajmy następujące wersy:

Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem; abyście się i wy wzajemnie miłowali. (35) Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie. (J 13:34-35, podkreślenie dodano).

My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do żywota, bo miłujemy braci; kto nie miłuje, pozostaje w śmierci (1 J 3:14).

Uczeń Chrystusa obdarowuje bezinteresowną miłością. Widzą to ci, którzy nie oddali swojego życia Jezusowi i rozpoznają ci, którzy narodzili się na nowo. Pamiętajmy, że tylko uczniowie Chrystusa narodzili się na nowo

[4]

.

Trwanie winorośli w krzewie

Jest jeszcze jedno zaproszenie do zbawienia, które często jest interpretowane jako wezwanie do “głębszego chodzenia”, znajduje się w 15 rozdziale Ewangelii Jana. W tym miejscu znajduje się kolejna definicja, co to znaczy, być uczniem Jezusa. :

Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest winogrodnikiem. Każdą latorośl, która we mnie nie wydaje owocu, odcina, a każdą, która wydaje owoc, oczyszcza, aby wydawała obfitszy owoc. Wy jesteście już czyści dla słowa, które wam głosiłem; trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie. Kto nie trwa we mnie, ten zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta latorośl; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną. Jeśli we mnie trwać będziecie i słowa moje w was trwać będą, proście o cokolwiek byście chcieli, stanie się wam. Przez to uwielbiony będzie Ojciec mój, jeśli obfity owoc wydacie i staniecie się moimi uczniami.

Wielu kaznodziejów w swoich kazaniach zachęca swoich słuchaczy, by “zbliżyli się do Jezusa”, trwali w nim tak, by dawać owoce. Jezus chce by, ci którzy w niego uwierzyli przebywali z nim. Trwanie w nim jest równoznaczne z byciem zbawionym. Jezus powiedział: “Kto nie trwa we mnie, ten zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta gałąź latorośli; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną” (J 15:6). Ci, którzy nie trwają w Chrystusie, są potępieni

[5]

. Ci, którzy trwają w nim, przynoszą owoc, dowodząc, sami, że są Jego uczniami, dokładnie tak, jak to Jezus powiedział (p. 15:8). Po raz kolejny czytamy, że ludzie, którzy naprawdę są zbawieni, są uczniami, przynoszą owoc.

Grona winne mogą rosnąć wyłącznie na zdrowych gałęziach wszczepionych w krzak winorośli. To z korzenia krzewu gałąź czerpie życie i wszystko, co jest konieczne do wytworzenia owocu. To naprawdę piękne porównanie naszej relacji do Chrystusa, którą wyobraża krzew winny i Jego gałęzie. Gdy wierzymy w Chrystusa, stajemy się żywą, przynoszącą owoc rośliną w nim. Podobnie jak sok płynący w roślinie umożliwia jej gałęziom wydawać owoce, podobnie Duch Święty jest źródłem uczynków dla osoby wierzącej Jezusowi.

Jakiego rodzaju owoc wydajemy, dzięki obecności Ducha Świętego w naszym życiu? Naturalnie, Duch Święty, pomaga nam wydawać owoc świętości. Lista owoców Ducha Świętego stworzona przez Pawła znajduje się w piątym rozdziale Listu do Galacjan. Pierwszą jest miłość, już wcześniej pochylaliśmy się nad tym i już wiemy, że jest znakiem prawdziwego ucznia Chrystusa. Dalej na tej liście znajdują się: radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, wstrzemięźliwość” (p. Ga 5:22). Człowiek zaprasza do swojego życia Jezusa, podejmuje decyzję, by go naśladować, a w konsekwencji Duch Święty objawia mu jak wydawać owoc Ducha. To właśnie owoce Ducha charakteryzują ludzi, którzy oddali się Bogu. Przykładem dla nas niech będzie fakt, że pierwsi uczniowie byli “napełnieni radością i Duchem Świętym” (Dz 13:52)

[6]

.

Oczywiście, owoc może długo dojrzewać, podobnie rzecz ma się z owocem Ducha. Młody chrześcijanin, ktoś, kto dopiero zaczyna swoją wędrówkę z Jezusem, wydaje często tylko zielone. Mimo wszystko, jeśli Duch Święty mieszka w nas (a On rzeczywiście zamieszkuje w wierzącym; p. Rz 8:9) to jest niemożliwe, abyśmy nie wydawali owocu.

Co z bezowocną winoroślą w Chrystusie?

Jezus sam mówi o winorośli, która w nim nie wydaje owocu. Oprócz zaproszenia musi być jeszcze współdziałanie. Tak, powiedział to, lecz Jego stwierdzenie musi być interpretowane w kontekście całej analogii krzewu i winorośli.

Po pierwsze: zwróć uwagę na to, że bezowocna winorośl “w nim” zostaje w końcu odjęta “odjęta/odcięta” (15:2). Przecież znaczy to dokładnie, że szczepka została odrzucona i uschła. Co się stało z nią, gdy została odjęta, to już jest kwestia domysłów. Niemniej, gdy zostanie już “odcięta” nie może być znowu szczepką, i już “nie trwa w krzewie”. Co się dzieje z winoroślami, które nie trwają w krzewie? Jezus powiedział kilka wersów później: “Kto nie trwa we mnie, ten zostaje wrzucony precz jak zeschnięta latorośl; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną” (J 15:6).

Oczywiście, interpretując analogię, przypowieść czy metaforę, musimy być ostrożni. Metafora jest zdefiniowana jako porównanie dwóch rzeczy, które zasadniczo są różne, lecz mają pewne podobieństwa. Gdy mówię mojej żonie, że jej oczy są jak stawy, to chodzi mi o to, że są głębokie, ciemne, niebieskie i nęcące. Lecz na tym się te podobieństwa kończą. Nie myślę, że pływają w nich ryby czy lądują na nich kaczki, czy też że są lodowate w zimie.

Z analogiami Jezusa jest podobnie. Możemy błędnie szukać duchowego znaczenia w szczegółach daleko poza tym miejscem, w którym podobieństwo się kończy. Na przykład, nie użyłbym analogii “krzewu i winorośli” do tego, aby dowodzić, że chrześcijanie przynoszą więcej owocu w letnich miesiącach, jak winorośl. Byłoby to bezpodstawne nadawanie znaczenia analogii.

Również nie wyciągałbym wniosku, jakoby Jezus chciał przekonać nas, że ktoś, kto prawdziwie mu uwierzy, może nigdy nie wydawać owocu, zwłaszcza, że główny wniosek całego wywodu zaprzecza takiemu pomysłowi. Wydaje się, że bezowocne winorośle, które były “w nim” reprezentują ludzi, którzy wysłuchali, ale odeszli, albo wysłuchali i nawet się zachwycili, ale w obliczu pierwszej pokusy odpadli (p. Łk 8:12-13). Taki człowiek przez chwilę wierzący nie wydaje owocu i ostatecznie jest odcinany od Chrystusa. Bez względu na to, jak nam się zdaje, taka sytuacja może się wydarzyć, co ma swoje biblijne podstawy (wykażę to w późniejszym rozdziale). Można też mówić o jeszcze jednej interpretacji zwrotu „bezowocna winorośl”, że to fałszywy wierzący, przypuszczalnie przyczepiony do Chrystusa, lecz taki, który jest martwy i nie korzysta z jego życia, czego dowodzi brak owocu. Jezus nie mówi tutaj o winoroślach, które tylko twierdzą, że trwają w nim, choć faktycznie tak nie jest, ale o tych, którzy rzeczywiście trwają w nim.

Ci, którzy wydają owoc otrzymują obietnicę oczyszczenia przez samego Boga. Być może Jezus mówił o radykalnym oczyszczaniu, które ma miejsce przy nowym narodzeniu, gdy człowiek przejawia początkową wiarę i pokutę

[7]

. Być może chodziło stały proces uświęcenia, który ma miejsce w życiu każdego wierzącego, który z Bogiem współpracuje (Flp 2:13). Jednak porównanie Boga do winogrodnika wskazuje na to, że jeśli żarliwie oddajemy mu swoje życie, On odcina z naszego życia to, co dla niego niepożądane. Wszystko, cokolwiek przeszkadza we wzroście owocu, wydawanego przez nas, dzięki współdziałaniu z Duchem Świętym, zamieszkującym w nas, Bóg wycina w naszym życiu.

Małe zastrzeżenie

Kiedy podejmujemy rozważania o uczniostwie, czasami pojawia się pytanie o Józefa z Arymatei, o którym Biblia mówi, że był “ukrytym uczniem” Jezusa (p. J 19:38). Jak można go uważać za ucznia, jeśli jego oddanie było ukryte? Czy nie zaprzecza to wszystkiemu, o czym była dotąd mowa w kontekście życia, zgodnego z normami Jezusa, bycia Jego uczniem?

Stale niepokoi mnie taka sytuacja, gdy po przedstawieniu wielu wersetów dowodzących jakiejś prawdy, ktoś wygrzebuje jeden niejasny, który wydaje się zaprzeczać temu, o czym było całe rozważanie. Ktoś z dumą odczytuje werset, który, jego zdaniem, unieważnia całe rozważanie. Cytat o Józefie z Arymatei jest takim przypadkiem. Wszystko, co napisałem o kosztach oddania się Jezusowi i byciu Jego uczniem opiera się na Biblii. Przytaczam dokładnie to, co mówi Biblia. Stąd powiązanie tajnego uczniostwa Józefa z Arymatei ze wszystkim czego na ten temat nauczał Jezus, dotyczy nas wszystkich.

Ja uważam, że zgodnie z biblijnym zapisem, Józef z Arymatei był bardzo oddany Jezusowi, będąc “mężem dobrym i sprawiedliwym” (Łk 23:50). Niemniej, jako członek Sanhedrynu, swoje oddanie utrzymywał w tajemnicy “z bojaźni przed Żydami” (J 19:38). Żydzi, których się obawiał byli członkami Sanhedrynu.

Oczywiście, Józef z Arymatei wiedział, że jeśli będzie obnosił się ze swoimi poglądami na temat Jezusa, straci wpływ na pozostałych członków Sanhedrynu. Konsekwencje będą negatywne nie tylko w jego życiu, ale również dla członków rady. Z Ewangelii Łukasza 23:51 dowiadujemy się, że Józef “nie zgadzał się z postanowieniem rady” co do aresztowania, osądzenia i skazania Jezusa. Po śmierci Jezusa “śmiało wszedł do Piłata i prosił o ciało Jezusa” (Mk 15:43). Osobiście przygotował je i pogrzebał w swoim własnym grobie. Józef wiedział, że jego działania mogły zostać odkryte przez innych członków! Kiedy jednak Jezus został ukrzyżowany wydaje się, że nie dbał już o to, co oni myślą.

Oddanie Józefa dla Jezusa było oczywiste, a czas ukrywania się z tym oddaniem chwilowy. Ponadto to oczywiste, że można być uczniem Chrystusa, a jednak obawiać się negatywnych konsekwencji, które mogą z tego oddania wynikać. Józef z Arymatei z pewnością miał na tyle owocu w swym życiu, który potwierdzał jego oddanie Chrystusowi.

Co z “cielesnymi” chrześcijanami?

Innym zastrzeżeniem, które często jest podnoszone to sprawa tak zwanych “cielesnych Chrześcijan”. Jest to współczesna klasyfikacja przypuszczalnie prawdziwych wierzących, którzy ciągle trwają przywiązani do ciała, a których cielesne zachowania nie pozwalają na odróżnienie ich od niechrześcijan. Pomimo że “przyjęli Chrystusa” nie przejawiają oddania dla niego. Wielu z nich nie uczestniczy w kościele i angażuje się we wszelkiego rodzaju grzech, ciągle jednak są podobno bezpieczni w Bożej łasce, zakotwiczeni w niebie.

Skąd pochodzi owa koncepcja cielesnych chrześcijan? Jej źródło jest powszechnie utrzymywaną i bardzo zniekształconą interpretacją tego, co Paweł napisał w 3 rozdziale 1 Listu do Koryntian:

I ja, bracia, nie mogłem mówić do was jako do duchowych, lecz jako do cielesnych, jako do niemowląt w Chrystusie. Poiłem was mlekiem, nie stałym pokarmem, bo jeszcze go przyjąć nie mogliście, a i teraz jeszcze nie możecie, jeszcze bowiem cieleśni jesteście. Bo skoro między wami jest zazdrość i kłótnia, to czyż cieleśni nie jesteście i czy na sposób ludzki nie postępujecie? (1 Kor 3:1-3).

Pojawia się pytanie, czy Paweł definiował kategorię chrześcijan, którzy byli nie do odróżnienia od niechrześcijan w związku z ich podążaniem za cielesną naturą? W przeciwieństwie do wszystkiego, czego naucza Nowy Testament, wielu mówi: Tak. Czyż Paweł nie mówi do tych chrześcijan – pytają – że postępują na sposób ludzki? (3:3), sugerując, że ich zachowanie niczym się nie różni od zachowania ludzi nie znających Jezusa?

Odpowiedź znajdziemy w pozostałych rozważaniach Pawła, zwłaszcza tych, dotyczących Koryntian. Jeśli się pochylimy nad tymi tekstami z uwagą, to możemy dojść do wniosków, że ci “cieleśni chrześcijanie” to ludzie z dala od Jezusa, podobnie jak ci, co go w ogóle nie znają. Żywa wiara uczniów oddanych Jezusowi i naśladujących go manifestowała się w licznych uczynkach. Tak, mając w sobie dwie natury, jak wszyscy chrześcijanie, zmagali się w walce Ducha i ciała. Wielu z nich, będąc duchowo niedojrzałymi, mogła w pewnym stopniu poddać się starej naturze (ciału) i nie chodzić w miłości wobec siebie nawzajem. Sprzeczali się o to, kto jest ich ulubionym nauczycielem i okazywali sobie brak szacunku w czasie Wieczerzy Pańskiej. Niektórzy prawowali się z innymi członkami wspólnoty . Paweł namawiał ich do refleksji, odwrócenia się od swoich nawyków i prowadzenia życia zgodnego z wymaganiem Jezusa. To dawało wzrost owoców.

Ich kłopoty i brak rozeznania wynikały z nieznajomości zasad, które określił Jezus. Ponieważ ich zachowania były dziecinne, dostawali tylko informacje dla dzieci. Paweł miał wrażenie, że zgorszy ich twarde przesłanie zwiastowane przez Jezusa (p. 3:2). Stąd ich poznanie było ograniczone. W końcu Paweł napisał do nich list, w którym przeanalizował ich wszystkie błędy. Gdy już raz powiedział im, czego Bóg oczekuje, spodziewał się, że się do tego dostosują.

Duchowi, “cieleśni” chrześcijanie

Jakie uczynki korynckich chrześcijan wskazują na to, że byli oddanymi wiernymi? Jakie cechy odróżniały ich od niechrześcijan? Oto jakie znajdujemy w Piśmie:

Po pierwsze: na początku misji Pawła w Koryncie ludzie z ochotą przyjmowali Ewangelię. Sam Bóg powiedział mu, że w Koryncie jest wielu ludzi, którzy zostaną zbawieni (p. Dz 18:10) i Paweł pozostał tam przez półtora roku. Wielu “uwierzyło i przyjmowało chrzest” (Dz 18:8). Chrzest był ich pierwszym aktem posłuszeństwa Chrystusowi.

Opisując korynckich chrześcijan, Paweł podkreślał, że niektórzy z nich byli kiedyś cudzołożnikami, bałwochwalcami, homoseksualistami, złodziejami, chciwcami, pijakami i oszustami (p. 1 Kor 6:9-10). Lecz wzrastając w poznaniu Boga stawali się czystszymi, starali się żyć świętym życiem, ich życie zostawało przemienione. To podważa pogląd, jakoby byli oni nie do odróżnienia od niechrześcijan.

Paweł polecił ludziom w kościele w Koryncie, aby nie utrzymywali kontaktów z żadnym człowiekiem, “który jest wszetecznikiem, lub chciwcem, lub bałwochwalcą, lub oszczercą, lub pijakiem, lub grabieżcą, żebyście z takim nawet nie jadali” (1 Kor 5:11). Z tego płynie wniosek, że Koryntianie zrzeszeni w kościele nie popełniali tych grzechów, ponieważ Paweł nie nakazywałby im, żeby sami ze sobą nie przebywali czy jedli!

Pierwszy List do Koryntian był, częściowo, odpowiedzią na list, który Paweł wcześniej otrzymał od nich. List ten dotyczył wielu spraw i wątpliwości. Pytali go o to, jak rozróżniać dobro od zła, chcieli żyć w porządku z Bożym Słowem. Pytali: Czy źle jest dla osoby samotnej wejść w związek małżeński? A co z tymi, którzy już kiedyś byli w związku? Czy można jeść mięso składane w ofierze bałwanom? Wielu korynckich chrześcijan nie zgadzało się na jedzenie takiego mięsa, z czystego oddania Chrystusowi, aby nie obrażać Pana, co wskazuje na ich chęć podobania się Bogu.

Paweł napisał w 1 Kor 11:2: “A chwalę was, bracia, za to, że we wszystkim o mnie pamiętacie i że trzymacie się pouczeń, jakie wam przekazałem”. Czy więc byli ci ludzie nieodróżnialni od niechrześcijan?

Chrześcijanie w Koryncie, będąc posłuszni przykazaniu Jezusa (p. 1 Kor 11:20-22), regularnie brali udział w Wieczerzy Pańskiej (choć w nieco niewłaściwy sposób). Gromadzili się również regularnie, aby oddawać cześć (p. 1 Kor 12, 14), czego niewierzący nie robili. Byli również żarliwi jeśli chodzi o dążenie do pozyskania darów duchowych (p. 1 Kor 14:12).

Paweł wierzył, że chcą przestrzegać Słowo Boże, na to wskazują oba Listy do Koryntian. Polecił im, aby wyeliminowali spośród siebie hipokrytę (1 Kor 5:13), przypomniał im, że gorliwie zbierają pomoc dla wspólnoty w Jerozolimie (1 Kor 16:1-4), a znowu potrzeba było ich pomocy (2 Kor 4. 8:10; 9:1-2). To troszczenie się o współwierzących w Jerozolimie to przejaw miłości do braci w wierze, co zdaniem Jezusa jest znakiem prawdziwego uczniostwa (J 13:35).

W drugim liście Paweł z radością stwierdza, że Koryntianie przyjęli napomnienie (2 Kor 7:6-12). Po pierwszym liście Pawła Tytus udał się do Koryntu i po swoim powrocie opowiadał mu o zmianach w zachowaniu Koryntian, o ich posłuszeństwie wskazówkom Pawła (p. 2 Kor 7:13-16). Ci, którzy wierzyli Jezusowi znowu wzrastali w swojej wierze. Oczywiście nadal były problemy w Kościele w Koryncie. Paweł w końcu sam ich odwiedził i pomagał im wyczyścić wszystkie trudne sprawy.

Wniosek? Paweł pisząc do chrześcijan w Koryncie, że “postępują na sposób ludzki”, zwracał im uwagę, że nie wszystko w ich życiu zostało wyczyszczone z dawnych przyzwyczajeń. Wskazywał im te dziedziny życia, które nie uległy zmianom, jednak widział też te, w których byli wierni nauce Jezusa.

Co z uczynkami, które spłoną?

Kolejny argument często używany na poparcie idei istnienia specjalnej klasy cielesnych chrześcijan opiera się na słowach Pawła z 1 Kor 3:12-15. Czy w tym fragmencie autor nie zapewnia Koryntian, że zostaną zbawieni nawet jeśli wszystkie ich uczynki zostaną spalone na sądzie? Czy to nie sugeruje, że osoba może być całkowicie bezowocna i dalej zbawiona?

Kontekst tej wypowiedzi ujawnia błąd w argumentacji. Wyraźnie widać, że Paweł napisał o odpłacie, jaką poszczególni duchowni otrzymają lub stracą w oparciu o jakość ich pracy. Porównując kościół do “Bożej budowli” (3:9) i stwierdzając, że on położył fundament “którym jest Jezus Chrystus” (3:11), Paweł napisał, że każdy, kto naucza w kościele powinien “baczyć jak na nim buduje” (3:10). Można budować źle. Paweł wymienia dalej sześć materiałów budowlanych, których można użyć: “złoto, srebro, drogocenne kamienie, drewno, siano i słomę” (3:12). Pierwsze trzy mają wielką wartość i są ognioodporne, a pozostałe nie.

Paweł pisze, że to jakiego rodzaju materiały są używane do budowli Bożej nie zawsze jest widoczne od razu. Niemniej, któregoś dnia, będzie to oczywiste, ponieważ “jakie jest dzieło każdego,…wypróbuje ogień” (3:13).

Dalej pisze:

Jeśli czyjeś dzieło, zbudowane na tym fundamencie, się ostoi, ten zapłatę odbierze; jeśli czyjeś dzieło spłonie, ten szkodę poniesie, lecz on sam zbawiony będzie, tak jednak, jak przez ogień (1 Kor 3:14-15).

Stale rozważamy, jakie uczynki stanowią “złoto, srebro i drogie kamienie” a jakie “drewno, siano i słomę”. Musimy jednak pamiętać, że ci, którzy nauczają fałszywie, tworzą budowle Bożą z ludzi pozornie wierzących, a Pan Jezus sprawdzi jakość ich pracy. Wielu nieświętych ludzi, którzy obecnie są w kościele ostatecznie znajdzie się w ogniach piekielnych, a ci, którzy “zdobyli ich dla Chrystusa” bądź zapewniali o zbawieniu głosząc fałszywą łaskę, zdadzą sobie sprawę z tego, że ich wysiłki nie liczyły się zupełnie w budowie “świątyni Bożej” (3:16). To co budowali spłonie, a oni “poniosą stratę” (3:15), nie odbierając zapłaty. Niemniej oni sami, jeśli są ludźmi, którzy naprawdę wierzą w Ewangelię Jezusa, “będą zbawieni, tak jednak, jak przez ogień” (3:15).

Stąd możemy wysnuć wniosek, że Paweł wcale nie miał zamiaru zapewniać “cielesnych chrześcijan”, że pomimo całkowitej bezowocności są zbawieni. Pisał o odpłacie, którą duchowni otrzymają lub stracą na podstawie oceny jakości ich pracy, która zostanie oceniona przez sąd.

Tak, nawet prawdziwi chrześcijanie mogą czasami zachowywać się całkowicie cieleśnie. Za każdym razem, gdy poddają się swoim pożądliwościom, można o nich powiedzieć, że “są podobni ludziom”. Jednak w kościele jest grupa “cielesnych chrześcijan”, którzy pomimo świadomości zbawienia poddają się swojej cielesnej naturze i pragnieniom. Jak napisał Paweł w swym liście do Rzymian:

Tak więc, bracia, jesteśmy dłużnikami nie ciała, aby żyć według ciała. Jeśli bowiem według ciała żyjecie, umrzecie; ale jeśli Duchem sprawy ciała umartwiacie, żyć będziecie. Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi (Rz 8:13-14, podkreślenie dodano).

Pisał również do Galacjan:

A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje wraz z namiętnościami i żądzami (Ga 5:24).

Co zrobiłbyś, gdyby . . .

Przytoczę tu opowiadanie, prawdopodobnie nieprawdziwe o małym kościele w jednej z wsi Centralnej Ameryki. Pewnego niedzielnego poranka, gdy jak zwykle miało się rozpocząć nabożeństwo, drzwi z tyłu kaplicy otwarły się z hukiem i dwóch nieogolonych mężczyzn w wojskowych mundurach i z karabinami maszynowymi w rękach wpadło do środka. Pasy z nabojami mieli przerzucone przez ramię.

Strach ścisnął serca ludzi zebranych w kościele. Wszyscy myśleli o tym, jaką złą sławę mają komunistyczni partyzanci w tym regionie znani z bezwzględnych ataków na chrześcijan. Czy teraz przyszedł ich czas?

Jeden z nich nakazał, żeby się uciszyli i powiedział: “Wy, chrześcijanie, zawsze mówicie o tym, że pójdziecie zobaczyć waszego Zbawiciela, o którym mówicie, że jest Synem Bożym. W porządku, dziś jest wasz szczęśliwy dzień, ponieważ za kilka minut dowiecie się czy wasz Bóg rzeczywiście istnieje! Stawać pod ścianą po tamtej stronie kościoła!”

Ludzie szybko wyszli z ławek i stanęli po drugiej stronie świątyni.

“A teraz, zanim was zabijemy, chcemy mieć pewność, że tylko prawdziwi chrześcijanie zginą. Każdy, kto tak naprawdę nie wierzy, że Jezus jest Synem Bożym może wyjść mijając nas przez tyle drzwi. Tylko szybko!”

Wielu bez wahania poszło ku tylnym drzwiom, w ciągu minuty połowa zgromadzenia odeszła.

Gdy wyszła ostatnio osoba, drzwi zostały zamknięte. Jeden z partyzantów przez chwilę wyglądał przez okno, przyglądał się jak ci, co opuścili zgromadzenie uciekają jak najdalej. Wtedy odłożył broń, uśmiechnął się i powiedział: “Bracia, proszę, wybaczcie nam. Chcieliśmy tylko razem z wami uczcić Pana dziś rano, lecz chcieliśmy mieć pewność, że ci, z którymi to zrobimy naprawdę wierzą, że Jezus jest ich Panem i Zbawicielem. Teraz uwielbiajmy Pana razem!” Jakież musiało być nabożeństwo tego ranka!

Historia ta ma sprowokować zebranych w kościele wiernych do refleksji, co oni by zrobili, gdyby tam byli. Trudno jednak uznać tę historię za autentyczną, gdy weźmie się pod uwagę, że dwóch uzbrojonych po zęby chrześcijan oszukiwało, strasząc śmiercią i zdradzając Chrystusa, tylko po to, aby brać udział w uwielbieniu! Czy ich zachowanie nie sugeruje, że wyrzekli się Chrystusa podobnie jak ci, którzy uciekli z kościoła? Możemy też opowiedzieć ją inaczej:

Wielu nie wahało się, w ciągu minuty połowa zgromadzenia odeszła.

Gdy wyszła ostatnio osoba, drzwi zostały zamknięte. Jeden z partyzantów przez chwilę wyglądał przez okno, przyglądał się uciekającym z obejścia. Po czym wycelował karabin maszynowy w stronę pozostałej grupy pozostałych w kościele ludzi i powiedział jeszcze raz: “Przygotujcie się na spotkanie w waszym Bogiem” i nacisnął spust.

Jakież mieli oni tego ranka nabożeństwo w obecności ich Pana!

 


[1]

John Dillenberger, ed., Martin Luther (New York: Doubleday, 1961), s. 24.

[2]

jednak ich wiara ich nie zbawi

[3]

popatrzmy co Pismo ma do powiedzenia na temat bojaźni Pańskiej. Na przykład psalmista napisał: “Początkiem mądrości jest bojaźń Pana; wszyscy, którzy ją okazują są prawdziwie mądrzy… Błogosławiony mąż, który boi się Pana i rozmiłował się w Jego przykazaniach” (Ps 111:10; 112:1). W Nowym Testamencie nakazuje nam, bać się Boga (p. 1 P 2:17), i zachęca się nas do tego, abyśmy “oczyścili się od wszelkiej zmazy ciała i ducha, dopełniając świątobliwości swojej w bojaźni Bożej” (2 Kor 7:1, podkreślenia dodano).

[4]

Zauważ również, że bezinteresowna miłość, będąca źródłem zaspokajania palących potrzeb braci, charakteryzowała zbawionych ludzi znajdujących się na sądzie z fragmentu Mt 25:31-46, rozważanego w poprzednim rozdziale

[5]

To nie ich uczynki płoną, jak niektórzy uważają. Zostały spalone same latorośle.

[6]

Zauważono miłość, pokój i dobroć pierwszych wierzących z Dziejów Apostolskich Dz 9:31, 36; 11:24.

[7]

Ta myśl ma swoje potwierdzenie , kiedy Jezus powiedział uczniom, że już zostali oczyszczeni ze względu na słowo, które im zwiastował (p. J 15:3). Słowo tłumaczone jako oczyszczony w tym wersie jest w wersji tłumaczenia NASB jest przekazane jako “przycięta” w 15;2,